„Klątwa rodziny Kennedych” to kolejna udana sztuka przygotowana w Kielcach przez duet Jolanta Janiczak oraz Wiktor Rubin. Tym razem oglądamy historię jednego z najważniejszych amerykańskich rodów z perspektywy osoby wykluczonej i pominiętej.
W przygotowywanych razem sztukach dramatopisarka Jolanta Janiczak i reżyser Wiktor Rubin zajmują się historią, dłubaniem w niej i odnoszeniem jej do współczesności. Tak samo jest w przypadku ich najnowszego przedstawienia w Kielcach. Tym razem śledzimy historię rodziny Kennedych opowiedzianej z perspektywy dwudziestoparoletniej Rosemary. Siostra Johna F. odstaje od reszty członków rodu. Nie jest i nie będzie najlepsza. Ma napady szału czy gwałtowne wahania nastroju. Ojciec i głowa rodu Joseph, który myśli o tym jak zapewnić sławę swojej rodzinie, odrzuca słabszą Rosemary oraz zgadza się na przeprowadzenie na niej zabiegu lobotomii. Córka traci kontakt ze światem i resztę życia musi spędzić w zakładzie zamkniętym. Czy „zamiecenie pod dywan” takiego problemu nie stało się początkiem całej serii tragedii, które dosięgnęły rodzinę Kennedych?
W przedstawieniu twórcy chcą zwrócić uwagę na losy osób pominiętych, słabszych, niedomagających psychicznie i intelektualnie czy wykluczonych. Premierze przedstawienia towarzyszy happening w postaci ustawienia na parkingu na Placu Wolności pomiędzy samochodami szpitalnego łóżka z kryjącą się pod kołdrą postacią. To pomnik-symbol alienacji ze społeczeństwa osób, które nie radzą sobie z otaczającą ich rzeczywistością i muszą ze swym życiem pozostawać gdzieś w ukryciu. Autorem pracy jest rzeźbiarz, performer, scenograf, twórca filmów wideo oraz autor akcji społecznych Łukasz Surowiec, odpowiedzialny w spektaklu za scenografię.
W otaczającym nas świecie i trwającym w nim wyścigu szczurów liczą się tylko najlepsi, najzdolniejsi, najwytrwalsi. Od zawsze ludzkość była świadkami takiego podejścia. Na zawodach sportowych najwięcej mówiło się i mówi się o zwycięzcach, a nie o osobach, które zajęły odległe miejsca. Jednak każdy ze startujących tak samo się do nich przygotowywał. Podobnie jest w życiu. Nie wszyscy zostaną prezydentami Stanów Zjednoczonych, prokuratorami czy wysoko postawionymi wojskowymi. Większość z nas przez całe swoje życie pozostaje zwykłymi „szarymi” obywatelami. Zdawali się nie rozumieć tego członkowie rodziny Kennedych, którzy z dużą łatwością wymazali z kart historii swoich dziejów słabszą Rosemary. Zapomnieli o niej zapatrzeni w pogoń za sławą i chwałą.
Zniszczenie przyniosła również klątwa, która spadła na rodzinę Kennedych. Być może za sprawą Rosemary? Kolejne tragiczne wydarzenia regularnie dotykały znany amerykański ród. Jednak nie zmieniły one życiowej postawy jego członków.
Za rolę Rosemary w spektaklu „Klątwa rodziny Kennedych” słowa uznania należą się debiutującej na kieleckiej scenie Karolinie Staniec. To ona prowadzi widzów przez dzieje amerykańskiego rodu. Staniec z dużą łatwością przedstawia złożony charakter swojej bohaterki. Przekonywująco wypadają w rolach Johna F. i Roberta Kennedych Bartłomiej Cabaj oraz Dawid Żłobiński. Charakter chłodu i wyrachowania panującego w rodzinnie Kennedych dobrze oddaje ascetyczna scenografia stworzona przez Łukasz Surowca.
Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin przyzwyczaili kielecką publiczność do prezentowania opowiadanych historii w odważny i niekonwencjonalny sposób. Nie inaczej jest tym razem. „Klątwa rodziny Kennedych” to mocny i oddziałowujący na emocje spektakl, pokazujący, że to co często czytamy o „wspaniałym” życiu znanych ludzi może być tylko fasadą.