Przeczytaj także
Coraz częściej w Kielcach mamy do czynienia z protestującymi mieszkańcami, którzy nie życzą sobie budowy nowych bloków mieszkaniowych w swojej okolicy. Wszystko wskazuje na to, że powinniśmy się przyzwyczaić do tego typu konfliktów, bo w Kielcach brakuje miejsca na zabudowę mieszkaniową, a zapotrzebowanie na nią jest coraz większe.
Tylko w ostatnich kilku miesiącach przeciwko nowej zabudowie protestowali mieszkańcy Baranówka, Domaszowskiej czy Podkarczówki. Teraz robią to mieszkańcy Ślichowic. Natomiast praktycznie każdy wniosek na inwestycję w trybie lex deweloper kończy się protestem mieszkańców i ich wizytą na sali sesyjnej Rady Miasta. Artur Hajdorowicz, dyrektor Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Kielce uważa, że w Kielcach coraz trudniej o miejsca do budowania, ponieważ od 1989 roku w Kielcach nie zurbanizowano żadnego dodatkowego terenu.
– Ponad 30 lat cały ruch budowlany odbywa się w infrastrukturze skomunikowanej i zurbanizowanej za PRL. Nie tylko mieszkaniówka, ale właściwie wszystko. Wykorzystujemy rezerwy przez 30 lat, ale dochodzi do ściany. Jeśli nie uruchomiliśmy żadnego terenu to miasto się zagęszcza i jeśli nie może rozwijać się na boki, to idzie do góry. Ten rdzeń miasta puchnie. Mamy takie same granice jak 30 lat temu, natomiast rdzeń miasta wchodzi na dawne tereny podmiejskie. To np. rejon ulic Zagnańskiej, Witosa czy Piasków, ale też Górnej, Domaszowskiej czy Zbożowej. Gdzie nie postawimy palca na mapie Kielc, tam jest duża presja budowlana. Dochodzi do wymiany zabudowy, kupujemy działki zabudowane, burzymy budynki i budujemy nowe – tłumaczy Hajdorowicz.
Problemem brak planów zagospodarowania przestrzennego?
Ceny mieszkań w Kielcach wciąż rosną, a deweloperzy na brak klientów nie narzekają. Większość mieszkań zostaje sprzedana jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty w ziemię. Tak było choćby w przypadku pierwszego i drugiego wieżowca Plaza Tower przy ul. Zagnańskiej. Pomimo zainteresowania i popytu, to właśnie deweloperom dostaje się najbardziej od mieszkańców danej dzielnicy przed startem budowy. Według Andrzeja Grzyba z firmy Ryszard Grzyb Nieruchomości konflikty spowodowane są nie tylko niewielką liczbą planów zagospodarowania przestrzennego ale brakiem nowych uzbrojonych terenów inwestycyjnych.
– Wobec braku miejscowych planów zagospodarowania przedsiębiorcy czy mieszkańcy występują o uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy. Wydanie warunków zabudowy wynika z określonych prawem przepisów i nie jest to decyzja uznaniowa urzędnika. Te decyzje są wielokrotnie skarżone i weryfikowane przez kolejne instancje sądów. Nikt nikomu nie daje warunków zabudowy ”na piękne oczy”. To, że budynek wielorodzinny może powstać w tzw. dzielnicy domów jednorodzinnych wynika z przepisów prawa o warunkach zabudowy – wyjaśnia Andrzej Grzyb.
Deweloper dodaje, że „wiele protestów jest absurdalnych”.
– Mieszkańcy sami tworzą plany lub warunki zabudowy pod bloki, aby sprzedać drogo działki, a potem Ci sami ludzie protestują przeciwko ich budowie. Są też protesty mniej lub bardziej zasadne, ale na pewno temat jest mocno zakłamywany. Przedsiębiorcy budują mieszkania dlatego, że są potrzebne i ludzie chcą je kupować a nie dlatego, że są patologią. W tą retorykę publicznego określania branży budowlanej patologią wpisują się niektórzy lokalni politycy, to nie jest w porządku. Można dyskutować w jakim kierunku powinno rozwijać się miasto i jakie rozwiązania zastosować. Potrzebny jest dialog i współpraca zamiast publicznego wylewania szamba na przedsiębiorców . Pod płaszczykiem ‘’wypędzania deweloperów’’ blokowane dla budownictwa są kolejne dzielnice miasta. Inwestorzy przemysłowi też odchodzą z Kielc z kwitkiem bo nie mamy już żadnych uzbrojonych terenów pod budowę zakładów pracy. Temat jest zakłamywany i spłaszczany do zrzucenia winy na dewelopera czy urzędnika, prawdziwym wyzwaniem jest wyznaczenie i uzbrojenie terenów pod nowe dzielnice Kielc zarówno mieszkaniowe jaki i przemysłowe – komentuje Andrzej Grzyb
Tworzenie planów albo poszerzenie granic Kielc
Kieleccy radni dostrzegają problem coraz gęstszej zabudowy i nasilenia się konfliktów między mieszkańcami a deweloperami. Katarzyna Suchańska, radna klubu Bezpartyjni i Niezależni oraz członki komisji ładu przestrzennego i gospodarki nieruchomościami uważa, że wyjściem z sytuacji byłoby przyjęcie większego planu, który wskazałby jaka zabudowa może powstać na danym terenie.
– Powinien być przyjęty większy plan w postaci objęcia miasta większymi połaciami planów zagospodarowania przestrzennego, które wskazywałyby jakie tereny są przeznaczone pod zabudowę wyższą zabudowę mieszkaniową, domy jednorodzinne czy tereny zielone. To samo dotyczy przedsiębiorców, którzy chcą lokować swoje zakłady pracy w Kielcach. Biznes wychodzi z miasta do okolicznych miejscowości właśnie dlatego, że nie ma u nas planów zagospodarowania przestrzennego, które pozwalałyby na to, żeby można było szybko podjąć działania inwestycyjne – podkreśla Katarzyna Suchańska.
Radny PiS, Marcin Stępniewski również jest zdania, że objęcie większej części miast planami zagospodarowania przestrzennymi powinno załagodzić spory. Ponadto proponuje jak najszybsze poszerzenie granic administracyjnych Kielc.
– Same plany rozwiążą już wiele konfliktów, ale także uniemożliwią „wciskanie” nowych bloków w miejsca gdzie nie ma odpowiednich warunków komunikacyjnych czy parkingowych, ale fizycznie miejsca wciąż będzie brakować. Ponad 50% terenów w Kielcach to tereny „chronione”, na których nie można postawić nawet cegły, a z biegiem czasu pozostałych wolnych działek będzie tylko ubywać. W mojej ocenie powinniśmy umożliwiać budownictwo nie tylko znacząco w górę, ale przede wszystkim wszerz miasta jednakże do tego niezbędne jest uzbrojenie pozostałych terenów, a także nowe przestrzenie, które można by uzyskać dzięki poszerzeniu granic administracyjnych miasta. Takie problemy z miesiąca na miesiąc będą się tylko nasilać, a najlepszym przykładem z ostatnich dni jest wniosek o warunki zabudowy na działce pomiędzy ul. Szajnowicza-Iwanowa, a blokiem Massalskiego 4. To naprawdę atrakcyjna lokalizacja z perspektywy deweloperów, ale warunki komunikacyjne czy parkingowe nie pozwalają na stworzenie kolosa na 125 mieszkań – tłumaczy radny.
Dąbrowa II rozwiąże problem?
Blisko 80 hektarów gruntów w Dąbrowie od kilkunastu lat czeka na inwestycje. Na tym terenie może powstać idealnie zaplanowane osiedle. Projekt jest, działki zostały scalone, są też pieniądze na infrastrukturę. Jednak wciąż przedłuża się wyłączenie gazociągu wysokiego ciśnienia. Ta operacja jest niezbędna, aby przystąpić do budowy drogi od ul. Wincentego z Kielc do ul. Warszawskiej. Z najnowszych informacji wynika, że wyłączenie gazociągu nastąpi dopiero w drugim kwartale 2022 roku.