Przeczytaj także
Po burzliwej dyskusji projekt dotyczący wyrażenia zgody na wniesienie wkładu pieniężnego i objęcie udziałów w Przedsiębiorstwie Gospodarki Odpadami został zdjęty z porządku sesji. Przypomnijmy, że spółka zwróciła się z prośbą o dokapitalizowanie po majowym pożarze 5 – częściowej wiaty magazynowej.
Jak czytamy w dokumencie, chodzi o kwotę 5 milionów złotych, a także liczbę pięciu tysięcy udziałów, gdzie każdy posiada wartość nominalną jednego tysiąca złotych. Projekt ten został jednak zdjęty na wniosek prezydenta Kielc, co nastąpiło po dłuższej przerwie w obradach.
Wcześniej krytycznie o planach dofinansowania wypowiadała się radna Katarzyna Suchańska. – To jest skandal, że kolejny raz miasto ma dokładać tak ogromne sumy do działalności spółki. Szczególnie, że mieszkańcy Kielc wcale nie płacą mniej za śmieci niż mieszkańcy okolicznych gmin. Dlaczego więc wymagamy od nich, aby ponosili tak wysokie koszty, kiedy ratusz cały czas, zamiast na inne cele, musi dokładać pieniądze do spółki? Takiej, która jak mi się wydaje, nie jest właściwie zarządzana? – tłumaczyła podczas sesji.
Podkreślono również, że prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Odpadami w Promniku nie zjawił się na Komisji Finansów. – Prosiłam o to, a także kilku innych członków, aby doręczyć nam dokumenty dotyczące chociażby likwidacji szkody powstałej w trakcie pożaru. Zgłaszaliśmy szereg wątpliwości dotyczących tego procesu. Mówiliśmy również o wątpliwościach związanych z tym, czy przedmiot, który uległ zniszczeniu w trakcie pożaru był należycie ubezpieczony – nadmieniała Suchańska.
Mirosław Banach twierdził z kolei, że nie otrzymał na wspomnianą komisję zaproszenia. – Ja oczywiście na zaproszenie przyjeżdżam, natomiast generalnie nie uczestniczę w większości komisji i rad. Jeżeli pan prezydent uważa, że powinienem tak zrobić, to wtedy się pojawiam. Bardzo przepraszam, ale takie jest prawo pracodawcy – mówił.
Poinformował także, że suma ubezpieczenia dotycząca uszkodzonego mienia wynosi ponad 7 milionów złotych. Wspomina też, że prokuratura bada obecnie jaka była przyczyna pożaru. – Jeśli chodzi o firmę ubezpieczeniową, ona też oczekuje na pewne informacje ze śledztwa. My wystąpiliśmy, bo oczywiście mamy taką możliwość, o zaliczkę tego ubezpieczenia. Chodzi o dwa miliony złotych, ale nie wiemy jak długo ta procedura potrwa. Polisa jest zawarta zgodnie z zamówieniem publicznym. Sądzę, że bardzo dobrze zabezpieczyliśmy nasze mienie – zaznaczał Mirosław Banach.
Prezes nie potrafił jednak odpowiedzieć, kiedy firma może otrzymać odszkodowanie za wynikające ze zdarzenia szkody.
– Zwrócę się do ubezpieczyciela o to jak zamierza dalej procedować – tłumaczył – Dzisiaj nie można mówić o jego złej woli. Na miejscu byli biegli. Są powołani rzeczoznawcy. I nie chciałbym tutaj stawiać ubezpieczyciela w takiej sytuacji, że nie mamy zaufania do przeprowadzanej przez niego procedury. Natomiast jeżeli odszkodowanie nie zostanie wypłacone lub przestaniemy się zgadzać z jego oceną, to nas czeka droga sądowa.
Podczas sesji radni wskazywali również na nieścisłości w wypowiedziach prezesa. – Na jakiej podstawie pan stwierdza, że to było zdarzenie losowe, skoro zaangażowano biegłych? – twierdził Maciej Bursztein.
Zapytano się również co się stanie z kwotą rekompensaty, jeśli radni zdecydują się przekazać PGO 5 milionów złotych. – Chciałbym, żeby spółka z nawiązką miastu zwróciła te środki, które państwo zechcecie przekazać na wsparcie, ponieważ mamy zaplanowane bardzo ważne inwestycje, które nie pozwalają się oddalać, jeżeli chodzi o przepisy prawa i to co się dzisiaj dzieje na rynku. Chcemy rozbudować linię bio, chcemy także wybudować linię przetwarzania papieru i makulatury. Nie chciałbym tych inwestycji odkładać. Mamy zaplanowane inne zakupy dla spółki. Moglibyśmy przełożyć odbudowanie tych wiat i zakup dwóch maszyn, tylko bardzo trudno będzie realizować bieżące działania spółki bez tego sprzętu – tłumaczył prezes.
– Z wypracowanych środków i ewentualnego odszkodowania – które uważam, że otrzymamy – ten wynik finansowy spółki, poprzez te dodatkowe środki od ubezpieczyciela będzie widoczny i będzie mógł być przekazany miastu jako dywidenda. Myślę, że w ciągu dwóch lat z nawiązką oddamy państwu tę pomoc – podsumowywał.