Przeczytaj także
Kielecki aktywista Michał Piasecki otrzymał na swoją skrzynkę pocztową anonimowy list z pogróżkami. Został on napisany na maszynie, a z jego treści wynikało, że adresat nie powinien szukać winnych wycinki drzew. – Na pewno nie dam się zastraszyć – twierdzi Michał Piasecki.
Miejski aktywista, przedsiębiorca, a także wiceprzewodniczący kieleckiej Platformy Obywatelskiej twierdzi, że list odebrał we wtorek 11 kwietnia, gdy wrócił ze świątecznego urlopu. – Anonimowy, wysłany na moje imię i nazwisko. Był również wpisany adres prywatnego mieszkania, który ktoś musiał w jakiś sposób zdobyć. Do listu oraz tego, co znalazło się na kopercie, wykorzystano maszynę do pisania – mówi Michał Piasecki.
Dodaje, że przesyłka została nadana 7 kwietnia. Stempel wskazuje z kolei na pocztę w Warszawie. – Wydźwięk tego listu skupia się głównie na tym, żebym nie szukał tego, co wyciął drzewa, bo jemu było wolno. No i są groźby, co się stanie, jeśli będę zbyt aktywny. Napisano, że z Wołomina jest do mnie blisko, więc przy takiej aktywności, jaką ostatnio przejawiałem, mogę się doczekać wizyty. Jest też coś związanego z moją rodziną, o czym nie chce mówić, ale ma to bardzo wymiar grożący – tłumaczy kielecki aktywista.
Wspomina przy tym, że jedyna wycinka drzew, którą nagłaśniał w ostatnim czasie, związana była z pracami prowadzonymi na alei Solidarności (wtedy to usunięto 19 drzew i krzewów rosnących w ciągu wspomnianej drogi). Dlatego przyznaje, że nie wie, kto mógł wysłać list z pogróżkami. – To nie była inwestycja deweloperska, ale miejska. Nie widzę więc bym mógł komuś zablokować przedsięwzięcie. Tym bardziej, że mówiłem o tym, gdy było już po fakcie, po wycince. To rzeczywiście dziwna sprawa – uzupełnia.
Już następnego dnia po odebraniu wiadomości, Michał Piasecki zgłosił sprawę do odpowiednich służb. Mł. asp. Małgorzata Perkowska – Kiepas, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach potwierdza te informacje – Mężczyzna przedłożył maszynopis. Został również przepytany na tę okoliczność. Poinformowano go o przysługujących go prawach, między innymi o możliwości złożenia zawiadomienia w tej sprawie – tłumaczy oficer prasowy.
– Zdecydowałem się pójść na policję i w jakiś sposób nagłośnić tę sprawę. Dzisiaj ja dostałem takie pismo, ale inni aktywiści też mogą dostawać podobne. Może uda się tego nadawcę wykryć. Może kolejne ruchy będzie robił. Ja na pewno nie dam się zastraszyć – podsumowuje Michał Piasecki.