Przeczytaj także
Po pięciu kolejkach Ligi Mistrzów Industria Kielce ma na swoim koncie pięć punktów. – Przy naszej sytuacji zdrowotnej musimy bardziej doceniać zwycięstwo z Paryżem i ten remis z Szeged – powiedział trener Tałant Dujszebajew po czwartkowym podziale punktów z Pickiem.
Niezwykle zacięty pojedynek w Hali Legionów zakończył się wynikiem 27:27. Losy zwycięstwa ważyły się do końcowej syreny. – Jestem bardzo wdzięczny moim zawodnikom. Proszę zobaczyć, w jakim gramy składzie w tak trudnych meczach. Dodatkowo, kończyliśmy bez Szymona Sićki (skręcił kostkę – przyp. red.) . Musimy doceniać, co robią nasi zawodnicy. Mogły być dwa punkty, ale też zero – wyjaśniał Tałant Dujszebajew.
Mistrzowie Polski bardzo dobrze spisywali się w obronie. W drugiej połowie odskoczyli już na trzy bramki, ale zanotowali sześciominutowy przestój w ataku, w którym zmarnowali pięć dogodnych sytuacji.
– W każdym tygodniu gramy po dwa mecze. To przekłada się również na zmęczenie, też to mentalne, z czego może wynikać brak skuteczności. Nie płaczemy. Z tego, co nie wychodzi musimy wyciągać wnioski i ulepszać naszą grę. Bądźmy realistami. To, co było kilka miesięcy temu jest historią – tłumaczył szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
To kolejne spotkanie, w którym mistrz Polski musiał radzić sobie bez Andreasa Wolffa i Alexa Dujszebajewa. Na domiar złego na nieco krócej wypadł Paweł Paczkowski.
– Jestem bardzo zadowolony z walki chłopaków. Nie wiem, jak inne zespoły wyglądałyby bez trzech albo czterech najważniejszych zawodników. Musimy spojrzeć na prawdziwą sytuację. Przecież gramy bez prawego rozegrania. To tak jakby ustawić jutro Koronę przeciwko Realowi albo Barcelonie. Z szacunkiem do naszych chłopaków, skala trudności będzie taka sama. Już teraz straciliśmy w domu więcej punktów niż w ostatnich dwóch latach. Wtedy mieliśmy jednak do dyspozycji wszystkich zawodników. Musimy bardziej doceniać zwycięstwo z Paryżem i ten remis – powiedział Kirgiz.
W kluczowych momentach ciężar zdobywania bramek na swoje barki brał Arkadiusz Moryto. W końcówce to on dwukrotnie odpowiadał na trafienia Deana Bombaca.
– To był ciężki mecz. Szeged zagrał bardzo dobrze. My utrudnialiśmy sobie drogę do zwycięstwa. Mieliśmy przestój, gdzie nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych sytuacji, a w tym był trzy albo cztery słupki. Dużo nieszczęścia. To mogło potoczyć się w każdą stroną. Wtedy mogliśmy zakończyć spotkanie, a tak wyciągaliśmy do nich rękę. Oni zagrali bardzo dobrze, konsekwentnie – wyjaśniał Arkadiusz Moryto.
W sobotę Industria Kielce zagra na wyjeździe z MMTS-em Kwidzyn. W przyszłą środę, w ostatnim spotkaniu przed przerwą reprezentacyjną, zmierzy się w macedońskiej Bitolii z Eurofarmem Pelistrem.
fot. Patryk Ptak