Przeczytaj także
Ślubuję uroczyście jako senator Rzeczypospolitej Polskiej rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej. Tak mi dopomóż Bóg. To zapisany w Ustawie o wykonywaniu mandatu Posła i Senatora tekst ślubowania, jakie złożę już niebawem w polskim Senacie, w obecności Prezydenta RP, Marszałka Seniora i innych senatorów wybranych w wyborach 15 października. Złożę to ślubowanie przede wszystkim jednak przed Wami, drodzy Rodacy, mieszkańcy województwa świętokrzyskiego. Bo to dzięki Wam zostałem wybrany na senatora RP.
Pamiętam ten sam moment ślubowania sprzed 12 lat, gdy po raz pierwszy do Senatu wybrało mnie prawie 40 tysięcy mieszkańców Kielc i powiatu kieleckiego. Towarzyszyło mi wtedy wzruszenie i poczucie dostąpienia ogromnego zaszczytu. Dziś czuję się równie zaszczycony i wdzięczny za tak ogromne poparcie. Blisko 92 tysiące głosów to przede wszystkim wielkie zobowiązanie do ciężkiej i odpowiedzialnej pracy na rzecz naszej Ojczyzny Polski i mojej małej Ojczyzny – Ziemi Świętokrzyskiej.
Dziękuję za wspaniałą frekwencję w dniu wyborów i każdy Wasz głos, tak bardzo ważny, sprawiający, że nie mogę zawieść pokładanych we mnie nadziei. Dla mnie, społecznika od blisko 40 lat, wieloletniego samorządowca, radnego kieleckiego i wojewódzkiego, senatora VIII, IX i X kadencji taki liczony w dziesiątkach tysięcy wzrost poparcia świadczy o tym, że jestem wiarygodny, zdobywam zaufanie ludzi i doceniana jest moja życiowa postawa, działalność i praca. To dla mnie powód do ogromnej satysfakcji i radości oraz przekonywania do siebie coraz to nowych wyborców.
Godność Senatora RP zobowiązuje do dbania o wszystkich, również tych, którzy nie poszli na wybory oraz tych, którzy oddali głos na kogoś innego. Szanuję każdą z tych decyzji i chcę tak jak dotąd być senatorem wszystkich moich Rodaków.
Sytuacja w naszej powyborczej rzeczywistości jest bardzo dynamiczna i jeszcze pełna emocji. Na jej obiektywną ocenę potrzeba jeszcze trochę czasu. Każdy nowy dzień weryfikuje przedwyborcze deklaracje i obietnice. Niektórzy pławią się w morzu tryumfalizmu na oczach już nieco wystraszonych i zdezorientowanych swoich wyborców.
Choć gdy słyszę, że obietnice wyborcze nazywa się teraz „polityczną przenośnią”, to sceptycznie podchodzę do zapowiedzi polskiego Eldorado, światopoglądowych kompromisów i zgodnego podziału koalicyjnych „łupów”. Jednak w poczuciu odpowiedzialności apeluję do nowo wybranych posłów oraz senatorów od lewa do prawa: musimy odbudować nadszarpniętą wspólnotę narodu i wspólnotę celu, bo zbyt ważne i trudne przed nami wyzwania, którym nie podołamy, gdy będziemy wciąż śmiertelnie skłóceni i podzieleni. Nie oprzemy się zagrożeniom, które co rusz ujawniają się w Europie i na całym świecie.
Wielokrotnie w historii i to bardzo boleśnie przekonaliśmy się, ile kosztuje nas niezgoda i waśnie i co oznacza targowica i prywata. Bardzo źle się kończyło, gdy nasze elity bardziej chciały się przypodobać obcym mocarstwom niż swojemu Narodowi. A gdy byliśmy jedno, nikt nam nie mógł dać rady i liczyli się z nami wielcy ówczesnego świata.
Ślubowanie złożą wszyscy parlamentarzyści, ale czy w każdym wzbudzi ono ducha patriotyzmu i służby Ojczyźnie i Rodakom? Najwyższa pora otrząsnąć się z kurzu kampanijnej wojny, porzucić konfrontacyjną retorykę i wziąć się do pracy, aby wyborcy nie pożałowali kiedyś gorzko swojej decyzji.