Przeczytaj także
– To widowisko było warte tej soboty. 11 listopada to dla Polaków to bardzo ważny dzień. W całym pędzie warto się zatrzymać i doceniać małe rzeczy. Taką jest właśnie gra mojej drużyny. Daliśmy z siebie wszystko – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce, po zremisowanym meczu z Jagiellonią Białystok.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2. Korona dwa razy wychodziła na prowadzenie po golach Nono z rzutu karnego i Martina Remacle’a. Goście odpowiadali trafieniami Jesusa Imaza i Jakuba Lewickiego. Obie drużyny stworzyły bardzo dobre, intensywne widowisko. Zespoły grały odważnie, często zakładając wysoki pressing.
– Mieliśmy bardzo dobry plan. Zakładaliśmy, że Jagiellonia będzie częściej przy piłce. Wiedzieliśmy, że dzięki cierpliwości i dobrej pracy wykluczymy ich najmocniejsze strony. To wszystko działało. Przy ich jakości nasze proste błędy, jakim była chwilowa utrata koncentracji, kosztowały dwie bramki i stracone dwa punkty. Nie byliśmy zespołem słabszym – wyjaśniał Kamil Kuzera.
– Klucz do tego meczu był wyżej. Wykluczyliśmy ich ósemki, które są bardzo mocne. Nasze ustawienie było dobre. Ułamek sekundy dekoncentracji kosztował nas dwie bramki. Nie chcę w nikogo strzelać, bo chłopaki zostawili dużo zdrowia na boisku – uzupełniał szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Rozgrywki PKO BP Ekstraklasy czeka dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna. Korona rozegra kolejny mecz w niedzielę, 26 listopada, kiedy na wyjeździe zmierzy się z Ruchem Chorzów. Kielczanie nie rozegrają teraz żadnego sparingu.
– Chłopaki dostają trzy dni wolnego. Musimy troszeczkę odpocząć od siebie, bo ostatni okres był intensywny. Mamy rzeczy, które musimy poprawić. Zdajemy sobie sprawę, że dochodzimy na finisz rundy. To już ostatnia faza. Musimy mądrze zarządzać siłami, aby nie przedobrzyć. Fizycznie wyglądamy bardzo dobrze. Musimy być uważni i obserwować to, jak regenerują się zawodnicy. W końcu jesteśmy w komplecie. Mamy szerszy wachlarz możliwości. Xavier Dziekoński ma podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Pojechał do szpitala, ale wierzymy, że to tylko środek zapobiegawczy – zakończył Kamil Kuzera.
fot. Paweł Jańczyk