Przeczytaj także
– Grając tak wolno i schematycznie, bez naszego DNA oraz charakteru, możemy mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie – powiedział Kamil Kuzera, po porażce w Lubinie.
Kielczanie ulegli Zagłębiu 0:1. Spotkanie było bardzo słabe. Jego losy rozstrzygnęły się w 17. minucie, kiedy fatalny błąd popełnił Dominick Zator. Jego złe podanie wykorzystał Dawid Kurminowski. Później gospodarze skupili się na obronie. „Żółto-czerwonym” brakowało pomysłu na rozmontowanie ich bloku ofensywnego. Zrobili to w doliczonym czasie, a na listę strzelców wpisał się Jewgienij Szykawka. Po długiej analizie VAR sędziowie dopatrzyli się jednak spalonego Adriana Dalmau. Podjęli kontrowersyjną decyzję.
– Grając tak wolno i schematycznie, bez naszego DNA oraz charakteru, możemy mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Wszyscy daliśmy du**y. Weszliśmy dobrze w ten mecz, ale być może Zagłębie nas uśpiło. Nie mnie to oceniać czy Zagłębie było w dobrej dyspozycji czy złej. W tej chwili muszę uświadomić zespół pewnych rzeczy i dotrzeć do niego. Nie mamy ze swojej gry punktów i możemy za to winić tylko siebie – powiedział Kamil Kuzera.
– W tym meczu musieliśmy być konkretniejsi. My wyszliśmy sobie pograć. Kiedy tak wychodzisz na ekstraklasowy mecz i prezentujesz gola przeciwnikowi, to nie możesz myśleć o zwycięstwie. Nie można się niczego doszukiwać, czy na coś zwalać. Po prostu zagraliśmy słabe spotkanie. Sami sobie zgotowaliśmy taki los, gdzie będziemy grać z nożem przy gardle – wyjaśniał szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Kamil Kuzera odniósł się również do nieuznanego gola. – Oczywiście emocje zawsze są, ale nie jestem osobą kompetentną, aby to oceniać. Niech wypowiadają się ludzie, którzy za to odpowiadają. Mieliśmy 90 minut, aby wygrać. Zrobiliśmy za mało, aby to zrobić.
Do tej pory szkoleniowiec „żółto-czerwonych” nie miał uwag do cech wolicjonalnych swoich podopiecznych.
– Mieliśmy mnóstwo czasu, aby wygrać. Przed meczem mówiliśmy, jak bardzo chcemy zdobyć trzy punkty, a tutaj nie do końca było to widać. Nie będę nikogo kiwał. Wyglądało to bardzo słabo. Musimy nazywać rzeczy po imieniu. Nie możemy tak dalej funkcjonować. To jest moment, w którym weryfikujemy niektórych zawodników. Określimy, z kim będziemy dalej pracować. Takie spotkanie daje nam dużo odpowiedzi, co jest plusem. Być może musimy wyrażać to jeszcze bardziej zdecydowanie. To ostatni moment, aby się otrząsnąć. My jako klub zapewniamy zawodnikom wszystko. Wpieramy zespół, kibice nam kibicują. Nie mieliśmy prawa przegrać tego spotkania. Zrobiliśmy wiele rzeczy źle. Na pewno wszystko przedstawimy zawodnikom. Musimy sobie uświadomić, że jeśli chcemy pozostać w ekstraklasie, musimy wziąć się za robotę – zakończył szkoleniowiec.
Korona nie wykorzystała szansy, aby odskoczyć od strefy spadkowej. Teraz czekają ją trzy mecze z rzędu przed własną publicznością. W pierwszym, w przyszłą sobotę, zmierzą się z Cracovią.
fot. Paweł Jańczyk