Przeczytaj także
Sobotnie spotkanie nie porwało. Było w nim przede wszystkim dużo walki. W 44. minucie gola zdobył Bartosz Kwiecień, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Dawida Błanika z rzutu rożnego. Dla gospodarzy był to mecz komplikacji. Już na początku urazu doznał Miłosz Trojak. Przez ponad 20 minut „Żółto-Czerwoni” grali w dziesiątkę po czerwonej kartce Yaova Hofmeistera.
– Wygraliśmy przy olbrzymim wsparciu kibiców. Wspólnie idziemy w jednym kierunku. Każdy pragnie punktowania. Lepszego przełamania nie można było sobie wyobrazić. Przy tak szybkiej zmianie nie było łatwo. Musieliśmy zmienić nasz plan. Dobrze jednak reagowaliśmy, odpowiednio zarządzaliśmy zmianami. Grając jednego zawodnika mniej Stal nam nie zagroziła – tłumaczył Kamil Kuzera, trener „Żółto-Czerwonych”.
Miłosz Trojak uszkodził żebra. W poniedziałek będzie wiadomo, czy czeka go pauza. Mimo problemów na środku obrony Kamil Kuzera nie wprowadził na boisko Piotra Malarczyka. Stoper był w kadrze, ale dalej ma problemy z ręką.
– Piotr jest w trzecim tygodniu gojenia się dłoni. Ona jest złamana wzdłuż kości, teraz się oblewa.To niefortunny uraz, bo na dzisiaj ewentualny upadek mógłby doprowadzić do śrubowania. Mamy nadzieje, że w najbliższym tygodniu w pełni będzie do naszej dyspozycji. Wiemy, że teraz wypada nam trzech zawodników za kartki (Hofmeister, Podgórski i Kwiecień – przyp. red.), ale wrócili inni. Dołączyli do nas nowi gracze. Teraz mają czas na pracę. Jest światełko w tunelu. Twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, jak musimy twardo pracować. Jeśli jesteśmy aktywni, to możemy wszystko – wyjaśniał szkoleniowiec, który poinformował, że Fredrik Krogstad i Petteri Forsell zagrają w niedzielnym meczu rezerw ze Spartakusem Daleszyce.
Gola na wagę trzech punktów zdobył Bartosz Kwiecień, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Dawida Błanika z rzutu rożnego. Stoper przyznał, że był to ćwiczony element.
– Cieszę się z gola, ale szczerze – nie jest dla mnie ważne, kto będzie strzelał. Najważniejsze jest zwycięstwo. Styl gry pozostawiał wiele do życzenia, ale liczą się trzy punkty. Było w nas dużo nerwowości. Każdy z nas bardzo chciał. W takich przypadkach dużo rzeczy nie wychodzi. Graliśmy prosto, co dało nam wygraną. Przed nami jest jednak dużo roboty – wyjaśniał.
Dzięki tej wygranej Korona wydostała się ze strefy spadkowej, ale musi jeszcze czekać na to, co zrobi Puszcza Niepołomice.
– Chcieliśmy wygrać za wszelką cenę. Nie zależało nam na stylu. Nie próbowaliśmy grać pięknie. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, dać radość kibicom, a nam trochę oddechu. Mam nadzieję, że ten mały kroczek coś odblokuje. Byłem w takiej sytuacji. Czasami coś się zmienia, chociaż ciężko to nazwać. Mamy duże umiejętności, widzę to na treningach. Czasami ciężko to przełożyć na mecze. Tutaj musieliśmy tylko albo aż wygrać – tłumaczył środkowy obrońca.
Wydarzeniem spotkania był powrót Jakuba Łukowskiego, który od połowy sierpnia leczył poważny uraz kolana.
– Wracam w ciężkim momencie. Nie mogłem sobie lepiej tego wymarzyć. Pracowałem przez siedem i pół miesiąca. Danie radości tym kibicom, to największa nagroda. Kiedy przekroczyłem boczną linię, to wszystko zniknęło z głowy. Nie było żadnych obaw. Jestem zdrowy. Powrót jest wymagający, ale mam nadzieję, że będę dostawał sporo minut. Uśmiechnąłem się po owacji od fanów, ale na chwilę, bo później trzeba było wracać do pracy. Najważniejsze, że wygraliśmy. Wiem, że mamy skład mocniejszy niż miejsce w tabeli. Musimy to udowodnić – powiedział Jakub Łukowski.
W piątek Korona zagra na wyjeździe z Wartą Poznań.
fot. Paweł Jańczyk