Przeczytaj także
– Przegraliśmy przez taką typową męską grę. Musimy sobie powiedzieć jasno, że nie ma miejsca na takie zachowania, nie ma miejsca na bierność, a my byliśmy bierni – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce, po porażce z Wartą Poznań.
„Żółto-Czerwoni” przegrali z bezpośrednim rywalem w tabeli 0:1. Gola stracili w 11. minucie. Adam Zrelak odebrał piłkę na połowie Marcusowi Godinho (obrońca doznał przy tym poważnego urazu kolana), a następnie popędził w kierunku pola karnego. Oddał precyzyjny strzał z dystansu. Gospodarze mieli wszystko pod kontrolą.
– Nie ma sensu mówić o organizacji gry, o strukturze, taktyce. Przegrywaliśmy wszystkie pojedynki jeden na jeden, brakowało nam pewności siebie, determinacji w tych pojedynkach. Nie da się wygrać meczu, jeśli brakuje podstawowej rzeczy. Jakieś zrywy mieliśmy, ale to zdecydowanie za mało, by cokolwiek zrobić. Przegraliśmy przez taką typową męską grę. Musimy sobie powiedzieć jasno, że nie ma miejsca na takie zachowania, nie ma miejsca na bierność, a my byliśmy bierni – tłumaczył Kamil Kuzera.
– Boisko było bardzo dobre, a popełnialiśmy proste, wręcz głupie straty. Nie można w żaden sposób tego tłumaczyć i uciekać od odpowiedzialności. Nie wiem skąd nam się to przytrafiało. Przed nami mecz z Radomiakiem i musimy zrobić wszystko, by go wygrać – uzupełniał szkoleniowiec, który poinformował, że Marcus Godinho w sobotę o godz. 11 przejdzie badanie rezonansem magnetycznym.
Piątkowe spotkanie było w pełni rozgrywane na warunkach Warty. Dawid Szulczek po końcowym gwizdku zwrócił uwagę, że Korona nie mogła zagrać w optymalnym zestawieniu przez kartki i kontuzje.
– Korona na pewno zasługuje więcej punktów niż ma w tabeli. Uważam, że ten zespół mocno się rozwinął przez ostatnie dwa lata. Niestety, ale w życiu trenera i klubu często jest tak, że gdy przychodzi plaga kontuzji, to trudniej się punktuje. My na szczęście mamy to już za sobą, dlatego z tak dużym optymizmem podchodziliśmy do tego meczu i do naszej przyszłości w ekstraklasie. Nie nakładałem przed tym mecze jakieś presji. Najbardziej martwią mnie kontuzje albo jak ktoś nie może trenować przez cały tydzień. Potem to widać w meczu, A ten tydzień wyglądał bardzo pozytywnie, poza urazem Jakuba Kiełba nic złego się nie działo – tłumaczył Dawid Szulczek.
– Wyszliśmy na ten mecz w takim stylu, w jakim to robiliśmy dwa lata temu, gdy walczyliśmy o utrzymanie. Na boisku byli zawodnicy o dobrej charakterystyce, jeśli chodzi o drugie piłki, pressing, działania w obronie w polu karnym i przy stałych fragmentach gry. Było może dużo fauli, ale wynikały one z naszych cech wolicjonalnych i z tego, że bardzo chcieliśmy wygrać. Mam nadzieję, że ten mecz da nam dobrą energię na pozostałe sześć kolejek. Zawsze liczyłem, że 40 punktów gwarantuje utrzymane, ale w tym sezonie może wystarczyć nieco mniej, choć wszystko zależy od tego, jak będzie punktował dół tabeli. Na pewno potrzebujemy dwóch zwycięstw, żeby było spokojniej – zakończył szkoleniowiec Warty.
Korona zagra z Radomiakiem w następny piątek o godz. 18.
wypowiedzi: PAP
fot. Paweł Jańczyk