Przeczytaj także
– Długo czekaliśmy na taki mecz. Dobrze, że wydarzył się w takim momencie. W tym tygodniu długo rozmawialiśmy na temat odwagi. Ona jest potrzebna w życiu. Aby ją realizować potrzebna jest szczerość. Pokazaliśmy to na boisku. Byliśmy zdeterminowani, aby dać sobie szansę na wystąpienie w finale, naszym finale w Poznaniu – powiedział Kamil Kuzera po zwycięskim meczu z Ruchem Chorzów.
„Żółto-Czerwoni” wygrali 2:0. Od początku byli wyraźnie lepsi. Stworzyli więcej sytuacji. W pierwszej połowie gola samobójczego strzelił Robert Dadok. Po przerwie kielczanie nie wykorzystali dwóch dogodnych szans na podwyższenie wyniku, ale w 74. minucie skutecznie zrobił to Jewgienij Szykawka. Aby podopieczni Kamila Kuzery utrzymali się w elicie, muszą za tydzień wygrać z Lechem w Poznaniu oraz liczyć na potknięcia rywali. – Każdy reagował emocjonalnie. Najważniejsze, że dźwignęliśmy ciężar tego spotkania. Kwestią czasu była bramka. Ona z nas sporo ściągnęła. Przed nami kolejka do rozegrania. Będziemy patrzeć na to, co wydarzy się w kolejnych spotkaniach – wyjaśniał Kamil Kuzera.
Kielczan z trybun wspierało ponad 11 tysięcy kibiców. – Nie spodziewałem się, że fani będą nas wspierać w takiej liczbie. Wiara jest ogromna. Zasłużenie wygraliśmy to spotkanie. Dla nas liczy się tylko finał za tydzień w Poznaniu. Aby zostać w ekstraklasie musimy zagrać z takim samym zaangażowaniem – tłumaczył szkoleniowiec.
Bardzo dobrze na prawym wahadle zagrał Jacek Podgórski, który przy drugiej bramce wymanewrował trzech obrońców, a później idealnym podaniem obsłużył Jewgienija Szykawkę.
– Celem było zwycięstwo za wszelką cenę. Wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Nic innego nam nie zostało. Musimy oddać całe zdrowie. Każdy musi dawać od siebie jak najwięcej. Liczymy, że inne zespoły pogubią punkty, ale my musimy skupić się na sobie i przygotować do meczu w Poznaniu, aby tam wygrać – wyjaśniał Jacek Podgórski.
– Z Ruchem stworzyliśmy więcej sytuacji. Wynik mógł być wyższy. Walczyliśmy jeden za drugiego. To była drużyna. Musimy pokazać to samo z Lechem. Wtedy na pewno będzie dobrze. Cieszę się, że wpadła taka bramka, bo z Jewgienijem często zostajemy po treningach i ćwiczymy dośrodkowania. Wcześniej nie przynosiło to efektu, ale teraz to się udało – tłumaczył skrzydłowy „Żółto-Czerwonych”.
Mrówczą pracę w środku pola wykonał Fredrik Krogstad, dzięki czemu więcej swobody miał niezwykle aktywny Martin Remacle.
– Duży plus dla całej drużyny i sztabu szkoleniowego. Pokazaliśmy odwagę, która była konieczna, aby odnieść takie zwycięstwo. Tak chcemy grać zawsze. Pokazaliśmy odpowiednie zaangażowanie, intensywność, pressing, podania na dobrym poziomie – tłumaczył Norweg.
Kluczową decyzję dla losów spotkania podjął Damian Gawęcki. Sędzia techniczny interweniował po tym, kiedy Paweł Malec ukarał Bartosza Kwietnia drugą żółtą kartką w 60. minucie. Obrońca Korony nie zatrzymał napastnika rywali łokciem, ale ten drugi wpadł w jego bark.
– To jest chyba wskazówka dla sędziów technicznych. Zamiast nadgorliwie śledzić ławki, warto skupiać się na grze. Dzisiaj on podjął kluczową decyzję – powiedział Kamil Kuzera.
Aby pozostać w elicie „Żółto-Czerwoni” muszą za tydzień wygrać z Lechem w Poznaniu oraz liczyć, że swojego domowego meczu z Piastem Gliwice nie wygra Puszcza Niepołomice lub dwie porażki zaliczą Cracovia, Warta lub Radomiak.
fot. Paweł Jańczyk