Przeczytaj także
Po 12 latach Industria Kielce straciła mistrzostwo Polski. Klub będzie musiał ubiegać się o „dziką kartę” do rozgrywek Ligi Mistrzów. – To nie jest takie oczywiste. Będziemy robić wszystko, aby na nią zapracować – mówi Paweł Papaj, wiceprezes KS Iskry Kielce.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrali finał do dwóch zwycięstw z Orlenem Wisłą Płock 0:2. W obu meczach o zwycięstwach „Nafciarzy” decydowały rzuty karne. W obu wyrównywali stan rywalizacji rzutem na taśmę. W niedzielę w Hali Legionów po 60 minutach był remis 20:20.
Po raz pierwszy od 2008 roku Industria Kielce kończy sezon bez trofeum. – Nie pamiętam tak złego sezonu, chociaż zespół walczył w każdym meczu o zwycięstwa. Czegoś nam zabrakło. Pewnie zawodników, bo mieliśmy masę kontuzji na przestrzeni całych rozgrywek. To był ciężki rok. Straciliśmy mistrzostwo po wielu, wielu latach. W historii polskiego sportu klubowego, tak na szybko, nie kojarzę takiej serii. Chciałoby się, żeby ona nigdy się nie kończyła. Brutalność sportu jest taka, że przychodzi do takich spotkań. Mamy 20 tytułów mistrza Polski. Zrobimy wszystko, aby wrócić na tron. Teraz jesteśmy złamani. Ukłony dla kibiców, którzy byli z nami na dobre i na złe. Ten klub ma 60 lat i zasługuje, aby ponownie być na tronie i jeszcze raz pojechać do Kolonii, aby wygrać Ligę Mistrzów – wyjaśnia Paweł Papaj.
Po rywalizacji o mistrzostwo Polski pozostaje jednak potężny niesmak. W pierwszym meczu w Płocku sędziowie popełnili błąd, uznając gola Kiryła Samoiły. – Jestem przekonany, że pierwsze spotkanie w Płocku powinniśmy wygrać 22:21. Prowadziliśmy, a ostatni rzut został zdobyty nieprawidłowo. Wtedy sytuacja byłaby inna. Może byłoby 1:1, może 2:0 dla nas. Może czekalibyśmy na środę. Ten pierwszy mecz nie został rozstrzygnięty sprawiedliwie. To jest opinia klubu, wielu ekspertów i wielu sędziów. Nie mówię, że płaczemy nad tym nieustannie. Wspominamy to. W drugim meczu robiliśmy wszystko, aby wygrać, a mistrz Polski został w Kielcach – tłumaczy wiceprezes KS Iskry Kielce.
Orlen Wisła Płock zapewniła sobie udział gry w Lidze Mistrzów. Industria Kielce będzie musiała starać się o jedną z siedmiu „dzikich kart”.
– Będziemy walczyć o to, aby dalej uczestniczyć w tych elitarnych rozgrywkach. To nie jest takie oczywiste. Trzeba spełnić szereg wymogów. Musimy jechać na Final4 do Kolonii, następnie do Wiednia. Mógłbym być optymistą, ale nie trzeba czekać na efekt, tylko na niego zapracować. To odbywa się w gabinetach. Federacja musi wiedzieć, że mamy mocny zespół i dalej chcemy grać o najwyższe cele. Mamy dużo dobrych relacji w EHF i będziemy prowadzić rozmowy – wyjaśnia Paweł Papaj.
Industria Kielce dopina również rozmowy w sprawie ruchów kadrowych na kolejny sezon.
– W nim mamy już jasne cele. Będziemy chcieli odzyskać mistrzostwo i wrócić do Final4. Robimy wszystko, aby ruchy transferowe potwierdzały nasze marzenia. Moim życzeniem jest też to, aby kolejne rozgrywki oszczędziły nas z kontuzjami. Może gdyby w finałach był Michał Olejniczak lub Szymon Sićko, może Hassan Kaddah, to sytuacja wyglądałaby inaczej. Mieliśmy problem z przepisem o Polakach. On nie sprzyja grze w optymalnym składzie. Nie chcę patrzeć na to, że nasz przeciwnik cieszy się w naszej hali. Wszystkie tematy związane z kadrą na nowy sezon zamkniemy w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni – kwituje wiceprezes KS Iskry Kielce.