Narodowy Instytut Wolności ogłosił, że będzie odzyskiwał źle wydatkowane fundusze, do czego miało dochodzić za poprzednich rządów. Michał Braun, dyrektor NIW przyznał przy tym, że kluczem do zrozumienia problemu z dotacjami był dotychczasowy dobór ekspertów. Wymienia Michała Płatka, kieleckiego radnego PiS, który “ocenił aż 802 wniosków, podczas gdy większość ekspertów otrzymywała ich dziesięć razy mniej”.
Jak przyznaje Michał Braun w tej chwili odzyskiwane są pierwsze pieniądze. Mowa o kwocie ponad 2 milionów złotych. Zablokowany został też transfer ponad 5 mln zł. – Kluczem do zrozumienia problemu skupionego na dotacjach NIW jest to, w jaki sposób przydzielano ekspertów do oceny konkretnych wniosków. Co prawda, samych ekspertów było w bazie kilkuset i wśród nich było wiele osób z odpowiednim dorobkiem, jednak wiele z nich albo w ogóle nie otrzymywała ofert do oceny albo było to kilkanaście czy kilkadziesiąt wniosków – tłumaczy dyrektor Michał Braun.
Dodaje, że są jednak osoby, które oceniały setki wniosków. Jako absolutnego rekordzistę określa Michała Płatka, obecnego radnego klubu PiS. – Pan Michał Płatek dostał ich rekordową ilość, ponad 800. Jednocześnie trzeba pamiętać, że pracował w sekretariacie ministra Glińskiego. Był nominatem PiSu w różnych spółkach, chociażby w Busku-Zdroju. Oceniał wnioski z których bardzo wiele dotyczyło organizacji powiązanych z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Jestem przekonany, że to bardzo duży konflikt interesów – twierdzi Michał Braun.
Dalej tłumaczy, że nie istniała na przykład forma losowania ekspertów, bo poprzednia dyrekcja miała sama decydować komu przydzieli konkretny wniosek. – Aktualnie analizujemy możliwość podjęcia kroków prawnych. Oprócz tego, że pan Płatek ocenił rekordową ilość wniosków, to też dochodziło do sytuacji w których doprowadzał do zmiany kolejności list rankingowych, poprzez odejmowanie lub dodawanie punktów konkretnym organizacjom już na etapie komisji konkursowych, w oparciu o pozaregulaminowe kryteria. Tożsame sytuacje były ocenione przez Najwyższa Izbę Kontroli i sąd jako nielegalne – podsumowuje Braun.
Umowy ze wszystkimi dotychczasowymi ekspertami zostały rozwiązane, a od 18 czerwca ruszył nowy nabór.
Michał Płatek odpowiada
Radny Michał Płatek, pytany przez redakcję o komentarz do całej sytuacji, informuje, że słowa Brauna odbiera jako swojego rodzaju publicystykę polityczną działacza PO, który chce utrzymać uwagę wyborców w Kielcach, “gdzie pewnie chce wystartować w 2027 roku w wyborach parlamentarnych”. – Odnośnie liczb to należy zaznaczyć, że od 2017 r. do NIW złożono około 50 tysięcy wniosków, z czego każdy musi być oceniony przez 2 ekspertów, a około 30% jeszcze przez trzeciego. Czyli eksperci przez 7 lat wydali około 115 tysięcy ocen. Czyli w moim przypadku przez 5 lat było to 0.69% wydanych ocen. Jeśli w ogóle ta liczba podana przez Michała Brauna jest prawdziwa, bo ja nie mam możliwości tego zweryfikować – tłumaczy.
Wskazuje także, że “załącznikiem do umowy jest deklaracja bezstronności. Tam są wskazane konkretne sytuacje i przypadki, które mogłyby powodować jakieś wątpliwości. W moim przypadku takie sytuacje nie występowały”. W mailu wysłanym do naszej redakcji czytamy również, że “zgodnie z ustawą o pożytku publicznym ocena ekspertów jest tylko opinią dla organu administracji publicznej jakim jest Dyrektor NIW”, procedura oceny jest wieloetapowa, a ekspert nie wydaje decyzji o przyznaniu dofinansowania.
– Pierwszy etap to ocena formalna, której dokonują pracownicy Instytutu, i tu eksperci nie są zaangażowani. Oni wkraczają dopiero do oceny merytorycznej. W tej ocenie bierze udział dwóch niezależnych ekspertów, którzy nie znają się, a wnioski przydzielane są według procedur NiW. Gdy dwóch ekspertów się ze sobą różni, to wkracza trzeci. Z tego wyciągana jest średnia arytmetyczna. Następnie odbywa się komisja konkursowa (w której skład wchodzą przedstawiciele Rady Działalności Pożytku Publicznego, organizacji pozarządowych oraz ekspertów i pracowników NIW), która dyskutuje nad wnioskami i jako ciało kolegialne ustala w głosowania ostateczną opinie – czytamy w mailu wysłanym do naszej redakcji.