– Ten mecz był do wygrania. Wystarczyło, żebyśmy zamieniali stworzone sytuacje na bramki. Tych przestrzelonych „setek” było bardzo dużo. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że niewykorzystane szansę się mszczą – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce po porażce w Nantes.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrali w historycznej stolicy Bretanii 20:23. Znów zagrali bardzo dobrze w obronie, ale tym razem katastrofalnie zagrali w ataku. Bohaterem gospodarzy został bramkarz Ignacio Biosca, który obronił 14 rzutów. Wicemistrzowie Polski znów zawiedli z rzutów karnych. Do tego popełnili masę błędów technicznych. – 23 bramki stracone w tej hali nie są złym wynikiem. Po dziesięć zdobytych trafień w każdej połowie to zdecydowanie za mało, aby myśleć o zwycięstwie. Nasz atak pozycyjny kulał. Do tego niewykorzystywane sytuacje z bramkarzem, przestrzelone karne. To wszystko wpłynęło na niekorzystny rezultat – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
W podobnym tonie wypowiadał się Cezary Surgiel, lewoskrzydłowy kieleckiego zespołu. – Nie ma wytłumaczenia dla takiej skuteczności. Sami oddaliśmy ten mecz. Zmarnowaliśmy sytuacje sam na sam, znowu zawiedliśmy z siódemek. W obronie było nieźle. Bardzo chcieliśmy wygrać, ale zmarnowaliśmy za dużo sytuacji – wyjaśniał wychowanek Industrii Kielce.
Mecz w Nantes był drugim najsłabszym występem ofensywnym kieleckiego klubu w historii Ligi Mistrzów. W 1994 roku gracze Iskry rzucili 19 bramek w Irun.
W najbliższą sobotę Industria Kielce podejmie w Hali Legionów Azoty Puławy. W przyszłą środę do Kielc przyjedzie Barcelona.