Przeczytaj także
– Naszym głównym celem był awans do kolejnej rundy. Osiągnęliśmy go, chociaż w okolicznościach nerwowo-dramatycznych. Myślę, że kibice byli zadowoleni. Konkurs rzutów karnych to zawsze fajne zwieńczenie – powiedział Jacek Zieliński, trener Korony Kielce, po wyeliminowaniu Stali Mielec z rozgrywek Pucharu Polski.
Korona dobrze zaczęła. Prowadziła od 15. minuty po golu Pau Resty. Później miała wszystko pod kontrolą, ale w końcówce wyrównał Robert Dadok. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. W karnych „żółto-czerwoni” wygrali 4:3. Dwie jedenastki wybronił Rafał Mamla. – Pomogłem zespołowi w awansie dalej. Fajnie, że zagraliśmy taki mecz dla naszych kibiców. Często zdarzało mi się zatrzymywać już strzały z 11 metrów. Tak było w trzeciej i czwartej lidze. Analizowaliśmy rywali. Wiedzieliśmy, gdzie mniej więcej będą strzelać i to pomogło – tłumaczył po spotkaniu 20-letni bramkarz.
Po końcowym gwizdku zadowolony był również Jacek Zieliński, który dostał pozytywny sygnał ze strony zawodników, którzy do tej pory grali mniej. –Mogliśmy zamknąć to spotkanie przed upływem regulaminowego czasu. Do 75. minuty mieliśmy wszystko pod swoją kontrolą. W końcówce daliśmy sobie sprokurować parę sytuacji i padła bramka. Były nerwy, ale cieszę się, że to wytrzymaliśmy. Graliśmy w zmienionym składzie. Ci, którzy ostatnio grali mniej pokazali się z naprawdę dobrej strony. Słowa uznania dla nich. Przyoszczędziliśmy paru chłopaków. To ważne w kontekście kolejnego spotkania w lidze. Wyciągamy więcej pozytywów – tłumaczył Jacek Zieliński.
Bohaterem meczu został Rafał Mamla, ale szkoleniowiec „żółto-czerwonych” zwrócił uwagę na występ jeszcze jednego zawodnika.
– Rafał bronił bardzo dobrze. Zaliczył ważną interwencję już doliczonym czasie gry. Zagrał świetnym mecz. Na pewno był bohaterem, ale na takiego nieoczywistego wyrósł Wiktor Długosz, który przez 120 minut orał boisko, szedł na gazie do każdej piłki. W końcówce nie zadrżała mu noga i zdobył decydującego karnego. Fajnie, że chłopcy stąd, wychowankowie Korony przyłożyli się do awansu – wyjaśniał Jacek Zieliński, który przed kolejnymi meczami będzie miał większy ból głowy przy wyborze składu.
– Większa grupa pracuje, aby grać częściej. Pozytywny sygnał dał Shuma Nagamatsu, podobnie jak Dominick Zator. Nie planowaliśmy, aby grał 120 minut. Nie mogliśmy go zmienić. Pau Resta musiał zejść. Zgłosił zmianę, bo łapały go skurcze. Zwiększa się nasze pole manewru. Duże słowa dla każdego z chłopaków. Nie graliśmy z zespołem z niższej ligi, tylko z ekstraklasowiczem, który wyszedł praktycznie w galowym składzie. Gracze, którzy grali mniej, zaprezentowali się z dobrej strony. Dali mi miły ból głowy – zakończył trener „żółto-czerwonych”.
Korona pozna swojego kolejnego rywala w Pucharze Polski w poniedziałek. W niedzielę, w 10. kolejce PKO BP Ekstraklasy, zagra u siebie z Lechem Poznań.
fot. Paweł Jańczyk