Kielce były jednym z nielicznych miast w Europie, którego mieszkańcy już przed II wojną światową pili dzięki wodociągom wodę źródlaną. Jako pierwsze w Europie zbudowały też nowoczesną oczyszczalnię ścieków typu sheffieldskiego. Jednak na takie nowoczesne rozwiązania kielczanie czekali dłużej niż w wielu innych miastach.
W czwartek 17 października 2024 odbyła się gala Jubileuszu 95-lecia Wodociągów w Kielcach. Do Kieleckiego Centrum Kultury przybyli goście z branży wodociągowej z regionu i Polski, władze miejskie i wojewódzkie, parlamentarzyści. Najbardziej zasłużeni pracownicy odebrali medale i nagrody. A jak to było prawie 100 lat temu?
Kielce rozpoczęły budowę nowoczesnego wodociągu i kanalizacji dopiero w 1928 roku. Tak duże zapóźnienie wytykali ówczesnym władzom miasta dziennikarze. „Małe miasteczka wielkopolskie, liczące po 10-15 tys. mieszkańców, posiadają od dawna kanalizację, elektryczność, gaz i inne udogodnienia. Tymczasem Kielce, miasto wojewódzkie liczące 50 tys. mieszkańców, nie może się nawet z nimi porównać pod względem urządzeń miejskich i higieny społecznej. Mało tego, że nie posiadamy kanalizacji ani wodociągów, ani należytego oświetlenia, na dodatek dla powetowania widocznie tych braków płynie przez środek miasta sławetna Silnica, będąca ściekiem podmiejskich i miejskich kloak”, czytamy w „Gazecie Kieleckiej” z w maja 1924 roku.
Próby budowy wodociągu podejmowano w XIX wieku, ale kończyło się na planach. Chciano m.in. wykorzystywać wodę z małej rzeczki Lubrzanki lub zbudować zbiornik wokół jednego ze źródeł bijących na wzniesieniach wokół miasta, a następnie prowadzić od nich rurociąg do miasta. Zawsze jednak brakowało pieniędzy na realizację tych zamierzeń. Tymczasem sytuacja higieniczna rozbudowującego się miasta stawała się dramatyczna. Mieszkańcy cierpieli od trudnego do zniesienia odoru z podwórek, ulic, rynsztoków i samej Silnicy. Co jakiś czas wybuchały epidemie tyfusu i cholery. W końcu, dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po I wojnie światowej władze miasta podjęły decyzję o budowie ujęć wody ze studni w Białogonie w okolicy dzisiejszej ulicy Siedmiu Źródeł. Jej nazwa nie jest przypadkowa, biły tam bowiem z ziemi naturalne źródła. Woda miała być tłoczona do zbiornika przy ul. Żeromskiego, wieży ciśnień przy ul. Prostej (rozebranej po wojnie) a stamtąd grawitacyjnie do sieci wodociągowej w ścisłym centrum. Cała inwestycja była olbrzymim wydatkiem finansowym dla miasta i spowodowała, że przez cały okres międzywojenny miasta nie było już stać na żadne inne duże wydatki.
Nie obyło się bez zaciągnięcia pożyczki. Udzieliła jej amerykańska firma Ulen and Company, wyspecjalizowana w finansowaniu takich inwestycji w innych polskich miastach. Z jej usług skorzystały też m.in. Lublin, Piotrków Trybunalski, Radom i Częstochowa. Warunki kieleckiej pożyczki były trudne, dlatego też spotkały się z krytyką części radnych. Miasto dostało 500 tys. dolarów, na 8 proc. rocznie. Wystarczyło to na 70 proc. kosztów inwestycji. Finansów nie udało się spiąć przez cały okres międzywojenny. Wodociągi pracowały zgodnie z założeniami, ceny wody były wysokie, ale miastu nie udało się spłacać w całości rat amerykańskiej pożyczki. W efekcie, w 1937 roku doszło do renegocjacji, a większość bo 2,5 mln zł z 3,1 mln zł kosztów spłacił skarb państwa.
Władzom miasta, inżynierom i wykonawcom wybranym przez Ulen and Company nie można odmówić fachowości. Wybór źródeł białogońskich był optymalny, co potwierdzają dzisiejsze badania. Taka budowa sieci sprawdza się do dzisiaj i wszystko wskazuje na to, że będzie służyć kielczanom jeszcze przez wiele pokoleń. „Woda ze źródeł na Białogonie musi być uznana za doskonałą: ma ona stałą i dość wysoką temperaturę, tak że wprawdzie w lecie będzie ona zimna, lecz w zimie niełatwo będzie mogła temperatura jej spaść w rurach poniżej punktu zamarzania […]. Pod względem chemicznym woda jest znakomita: twardość jej wystarczy, aby nadać jej dobry smak”, pisał w 1928 roku w ekspertyzie profesor Jan Piotr Lewiński, zatrudniony przez Ulen and Company.
Równolegle z wodociągiem powstała sieć kanalizacyjna, mieszcząca się w granicach miasta z 1927 roku, bez południowych dzielnic (Baranówek i Barwinek). Niestety, z braku pieniędzy zrezygnowano z planowanej budowy oczyszczalni ścieków i ścieki trafiały bezpośrednio do Silnicy. Do tej inwestycji powrócono dopiero pod koniec lat 30. ubiegłego wieku. W 1937 roku oczyszczalnia ścieków stanęła na prawym brzegu Silnicy, na Pakoszu, koło tak zwanej Cegielni. Zbudowana późno, ale za to według najnowocześniejszych wtedy technologii, pierwsza taka w Polsce i pierwsza w Europie według tzw. technologii sheffieldskiej . Aby podpatrzeć zagraniczną myśl techniczną, ówczesny dyrektor kieleckich wodociągów Olgierd Nowodworski objechał takie instalacje w czterech brytyjskich miastach, w Berlinie, Holandii i Belgii. Tak postawiona oczyszczalnia służyła kielczanom aż do 1974 roku.
Pierwsza, uruchomiona w latach 1928 – 1929 sieć miała 11 km wodociągu i 7,6 km kanalizacji. Plany inwestycyjne w znacznym stopniu wstrzymał wybuch II wojny światowej. Na szczęście w pierwszych dniach kampanii wrześniowej 1939 roku Niemcom nie udało się zbombardować budynków Wodociągów Kieleckich. Tuż przed wybuchem wojny jej dyrektor nakazał przemalowanie białych budynków w barwy ochronne i nie spadły na nie niemieckie bomby. Piloci prawdopodobnie pomyłkowo celowali w pobliskie białe budynki dwóch willi, bo bomby spadły tuż obok nich. Dyrektorowi Nowodworskiemu udało się zachować życie i kierować wodociągami, choć w pierwszych dniach okupacji został uwięziony jako zakładnik przez hitlerowców, a następnie wypuszczony.
Po wojnie sieć była rozbudowywana szczególnie na nowopowstających kieleckich osiedlach bloków, ale siłami spółdzielni mieszkaniowych. Niestety, nie zawsze były to materiały i robota najwyższej jakości, o czym świadczą obecne wskaźniki awaryjności. Przyrost długości sieci, szczególnie wodociągowej był jednak imponujący, odpowiadał rosnącej liczbie ludności miasta wojewódzkiego. Sprawą kluczową była budowa nowej oczyszczalni ścieków, bo istniejąca na Pakoszu miała za małą wydajność i była przestarzała. Coraz częściej dochodziło do spuszczania ścieków wprost do rzeki przez kanał awaryjny. Zapadła decyzja o nowej lokalizacji, w podkieleckiej gminie Sitkówka-Nowiny. Rozwijało się też samo przedsiębiorstwo. W I połowie latach 70. XX wieku Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Kielcach (tę nazwę miało od 1955 roku) zatrudniało 220 osób, w tym 155 robotników. W latach 70. decyzjami administracyjnymi dwa razy doszło do znacznego powiększenia terytorium działania kieleckiego przedsiębiorstwa. Najpierw stało się ono „rejonowe”, a następnie „wojewódzkie” (po utworzeniu 49 województw w 1976 r.). Dopiero w latach 1989 – 1992 nastąpiło stopniowe usamodzielnianie się poszczególnych spółek wodociągowych ówczesnego województwa kieleckiego aż do wyodrębnienia się międzygminnego związku, w skład którego weszły Kielce oraz trzy sąsiednie gminy – Masłów, Zagnańsk i Sitkówka-Nowiny. Ten zasięg terytorialny obowiązuje do chwili obecnej.
Najnowsza historia Wodociągów Kieleckich to olbrzymie inwestycje unijne. W 2012 roku spółce udało się zakończyć i rozliczyć modernizację i rozbudowę oczyszczalni ścieków w Sitkówce, w tym uruchomić pierwszą w regionie Stację Termicznej Utylizacji Osadów Ściekowych. Została też beneficjentem projektu rozbudowy i modernizacji sieci (Kompleksowa Ochrona Wód Podziemnych Aglomeracji Kieleckiej), który przekroczył półmetek i ma być zakończony w grudniu 2015 r.
Na podstawie książki prof. Jerzego Szczepańskiego, „Dzieje wodociągów i kanalizacji w Kielcach w latach 1929 – 1999”, Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce 1999
Źródło informacji i zdjęcia: materiał prasowy Wodociągów Kieleckich