Przeczytaj także
Polacy w całym kraju strajkowali dzisiaj przeciwko wysokim cenom paliwa. Akcja „Blokujemy Orlen” odbyła się również w Kielcach, na stacji benzynowej przy ulicy Żytniej. Na protest przyjechało jednak tylko kilka samochodów.
Jak informują organizatorzy, w akcji chodzi o stworzenie sztucznej kolejki, która zablokowałaby sprzedaż paliwa na określony czas.
– Każdy z Was podjeżdża pod dystrybutor, wychodzi z pojazdu i kieruje się w stronę słupka z rękawiczkami, które założy by bezpiecznie otworzyć wlew i podnieść pistolet paliwowy i nagle się rozmyśla, zamyka bak, wyrzuca rękawiczki do śmietnika i wraca do samochodu. Może też się przydarzyć, że ktoś będzie musiał skorzystać nagle z toalety bo kiszki dostały rozstroju. Następnie taki uczestnik jedzie z powrotem na koniec kolejki, a kolejna osoba robi to samo. Nawet jeśli obsługa stacji wezwie policję to nikt Wam nic nie może zrobić – zaznaczono na profilu BlokujemyOrlen.pl
Kierowcy korzystali też z innych sposobów, np. płacąc za usługę groszówkami. Strajki zaplanowano w wielu polskich miastach. Na liście znalazła się między innymi Warszawa, Lublin, Bielsko – Biała, Starachowice, Radom. Protest odbył się również w Kielcach na stacji paliw przy ulicy Żytniej. Tutaj pojawiło się jednak niewielu zainteresowanych.
– Nasze społeczeństwo jest takie, że wszystko wszystkim przeszkadza. Tylko nikt z tym nic nie robi. Ja chciałem coś pokazać. Każdy woli w domu, każdemu nie podoba się, każdy narzeka. Myślę, że w innych miastach, w innych miejscowościach ten protest jest troszkę większy. Powiem szczerze, że jestem rozczarowany. Przybyły parę samochodów. Dlatego postoję pół godziny i pojadę – przyznawał jeden z protestujących.
Wtóruje mu drugi, który również zwraca uwagę na niską frekwencję. – Strajkuję, ponieważ nie zgadzam się z tym co mówi rząd. Że walczy z inflacją, a tak naprawdę marża na paliwie jest teraz największa w historii. Stoję już pół godziny. Protest oceniam kiepsko, przyszło bardzo mało ludzi. Wszyscy narzekają, a gdy przyjdzie co do czego, to nie ma nikogo – tłumaczyła druga osoba.