Przeczytaj także
Sejmik województwa świętokrzyskiego nie odwołał we wtorek zarząd regionu z marszałkiem Andrzejem Bętkowskim (PiS) na czele. Głosowanie odbyło się na wniosek opozycyjnych radnych, którzy zarzucali władzom województwa utratę sejmikowej większość i brak legitymacji do dalszego sprawowania władzy.
Do odwołania zarządu sejmik potrzebował większości co najmniej 3/5 głosów ustawowego składu gremium, czyli przynajmniej 18 głosów. Podczas wtorkowego głosowania wniosek poparło 14 radnych. Przeciwko odwołaniu zarządu zagłosował jeden radny, a 13 głosów było nieważnych. Sesji towarzyszyło bardzo dużo emocji.
Wniosek o odwołanie zarządu województwa argumentowała radna PSL Agata Binkowska. Podkreślała, że niemalże od początku kadencji marszałek ma problem z przegłosowaniem istotnych dla siebie uchwał. Nie ma większości, aby skutecznie planować i realizować rozwój regionu.
„To kadencja, w której zarząd skupia się mocniej na swoich potrzebach, a nie potrzebach mieszkańców” – mówiła. Wskazywała przy tym m.in. na planowaną budowę nowego biurowca Urzędu Marszałkowskiego, znaczące zwiększenie wydatków bieżących przy stale niezrealizowanych na zaplanowanym poziomie wydatków majątkowych. Skutkiem czego było dwukrotne nieudzielenie absolutorium.
Marszałek Andrzej Bętkowski przed głosowaniem ocenił, że zarzuty wskazane we wniosku są całkowicie niezasadne.
Krytycznie do działań zarządu województwa odniósł się radny niezrzeszony Janusz Koza. Przypomniał, że do sejmiku dostał się z list PiS, a w 2018 roku, kiedy przejmowano władze po 12-letnich rządach PSL i PO „wszyscy mieszkańcy naszego województwa mieli ogromną nadzieję, że rzeczywiście nadchodzi czas na zmianę”. Mieliśmy nadzieje, że PiS nada dynamikę i przyczyni się do rozwoju województwa świętokrzyskiego” – mówił Koza. „I co z tego zostało, jakaś atrapa funduszu rozwoju województwa” – mówił. Krytykował, że zarząd województwa tej kadencji wykazał się „arogancją, bufonadą i traktowanie swoich radnych jako maszynki do głosowania”.
Zarzucał, że Kielce zostały zmarginalizowane w strategii rozwoju województwa, a zarząd nie zrobił nic w kierunku rozwiązania największego problemu województwa – demografii i wyludnianiu się regionu.
Zarządu województwa bronił radny PiS Paweł Krakowiak. Wniosek ws. odwołania ocenił, jako „bardzo słaby, nieumotywowany i polityczny”. Zwracał uwagę, że kadencja marszałka Bętkowskiego przypadała w wyjątkowo trudnych czasach, mimo tego „marszałek dał radę”.
Aresztowana urna i odepchnięcie radnej
Największe zamieszanie wzbudziła to, gdzie powinna stać urna wyborcza. Przewodniczący sejmiku Arkadiusz Bąk zaproponował, aby ustawić ją za kotarą, tak aby „zachować tajność głosowania”. Z kolei radni Prawa i Sprawiedliwości domagali się, aby urna znalazła się w widocznym miejscu. W pewnym momencie radny Grzegorz Banaś wchodząc na mównicę wyrwał mikrofon i odepchnął przewodniczącą komisji skrutacyjnej Jolantę Tyjas. – Zostałam w drastyczny sposób odepchnięta! Proszę mnie nie dotykać – zwróciła się do radnego Jolanta Tyjas. Banaś tłumaczył, że tylko ją „delikatnie przesunął”.
Ostatecznie w trakcie głosowania radni PiS oddawali puste głosy, bez wchodzenia za kotarę. Oddano 15 głosów ważnych, 14 głosów nieważnych. Za odwołaniem marszałka zagłosowało 14 radnych, 1 wstrzymał się od głosu. Po odczytaniu wyników głosowania radni prawicy zaczęli śpiewać sto lat.
Wtorkowy wniosek o odwołanie zarządu województwa to pokłosie sesji absolutoryjnej z czerwca, kiedy radni opozycji odwołali przewodniczącego sejmiku województwa Andrzeja Prusia (PiS). W jego miejsce powołano Arkadiusza Bąka z PSL. Podczas tej samej sesji radni nie udzielili zarządowi województwa absolutorium oraz wotum zaufania. Kilka tygodniu później do sejmiku trafił wniosek o odwołanie marszałka Andrzeja Bętkowskiego i zarządu województwa. Podpisało się pod nim dwunastu radnych opozycyjnych.