Wiele instytucji, a także osób prywatnych zaangażowało się w pomoc dla uchodźców z Ukrainy. W tym gronie znalazły się również restauracje „Żółty Słoń” oraz „Winnica”, dostarczając i wytwarzając posiłki dla ludzi, którzy przybyli z objętego wojną kraju. Cała akcja trwała przez półtora miesiąca, a dzięki wsparciu udzielonemu między innymi przez firmy PSS Społem i Dafi udało się przygotować około 24 tysiące porcji.
Jak podkreśla Maciej Jakubczyk, właściciel „Żółtego Słonia”, dystrybucja dań rozpoczęła się wraz z początkiem konfliktu na Ukrainie. Początkowo zakładano wydawanie mniej więcej 100 posiłków dziennie na tyłach restauracji w formie bufetu. Przygotowano również strefę dla dzieci.
– Posiłki wydawaliśmy przez 7 dni w tygodniu. Niestety doszliśmy do momentu w którym tworzyły się kolejki. Część obiadów udostępnialiśmy również pod restauracją „Winnica”, gdzie też gotowaliśmy za uprzejmością PSS Społem. Zapotrzebowanie na te obiady stale rosło, w pewnym momencie było to około 400 porcji dziennie. Część w formie szwedzkiego stołu w „Żółtym Słoniu”, część była do odbioru w „Winnicy”, a sporo dostarczaliśmy do instytucji takich jak szkoły, instytucje miejskie. Wydaliśmy łącznie około 12 tysięcy dwudaniowych posiłków, więc wyszło to ok. 24 tysiące porcji – podkreśla Maciej Jakubczyk.
I dziękuje za pomoc pochodzącą od różnych osób i firm. Chodzi na przykład o Enerpol, który sponsorował opakowania. Duże wyrazy wdzięczności płyną także w kierunku wspomnianego już PSS Społem.
– Przekazywali nam część darów z własnych środków do gotowania, udostępnili także swój lokal i kuchnię oraz w pełni pokrywali koszty eksploatacyjne. Bardzo pomogli kieleccy kucharze. Na szczęście kieleckie grono gastronomiczne nie zawiodło. Mieliśmy również uczniów ze szkół. Do tego Dafi Formaster sponsorowali nam produkty spożywcze jakie były najbardziej niezbędne. Duże wsparcie otrzymaliśmy też od firmy sprzątającej Polimerex, która pomogła przygotować kuchnię w „Winnicy” w jeden dzień. Abyśmy mogli odpalić to gotowanie. Łączna kwota całej pomocy oscyluje pomiędzy 150, a 200 tysięcy złotych – mówi właściciel restauracji „Żółty Słoń”.
Jaką rolę odegrały zaś miejskie i państwowe spółki? Pod tym względem nie otrzymano żadnego wsparcia. Choć zaznaczono przy tym, że nikt nie poprosił o ich udział. – Jeżeli chce się pomagać, trzeba patrzeć na siebie i na to co można zaoferować. I pomagać w granicach własnych możliwości, a nie liczyć na to, że ktoś da na tę pomoc – podsumowuje Maciej Jakubczyk.