Przeczytaj także
fot. Mateusz Wolski
Rozmowa z Kamilem Pacholcem, kielczaninem, finalistą XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego imienia Fryderyka Chopina.
– Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas konkursu? Było dużo stresu? A może wręcz przeciwnie?
– Tak, to były ogromne emocje. Oczywiście dużo stresu, dużo napięcia. Wszyscy czekali na te koncerty od dawna, więc oczekiwania były ogromne. Tę presję dało się po prostu odczuć, dlatego każdy etap wiązał się ze sporym napięciem emocjonalnym. Po trzech tygodniach konkursu można było faktycznie poczuć zmęczenie spowodowane wszystkimi emocjami.
– Jak radziłeś sobie ze stresem?
– Nie miałem specjalnych metod. Starałem się natomiast odseparować od różnych informacji medialnych. Nie śledziłem komentarzy, czy też występów innych uczestników. Przychodziłem po prostu do Filharmonii Narodowej na swoje występy. I to na nich się skupiałem. Nie chciałem też uczestniczyć w konkursowej wrzawie, tych emocjach, które zawsze towarzyszą wszystkiemu, co się dzieje wokół konkursu.
– Rozumiem, że starałeś się odciąć od dużej popularności tego wydarzenia?
– Ja byłem w zasadzie bardzo ciekawy tego wszystkiego. Natomiast jako uczestnicy nie jesteśmy zwykle przyzwyczajeni do tak dużego zainteresowania medialnego. Do tak uważnego śledzenia, tego co robimy. To było coś nowego, co mogło wpłynąć negatywnie na nasze występy.
– Czy wsparcie bliskich oraz fanów pomagało?
– Takie wsparcie docierało do mnie w trakcie konkursu. Częste wiadomości, telefony. Tak więc na pewno było to niesamowicie pomocne i zachęcało do dalszego wysiłku. Do tego, żeby się nie poddawać. Aby cały czas dawać z siebie sto procent.
– W jaki sposób przygotowywałeś się do konkursu?
– Te przygotowania były bardzo długie, bo konkurs miał się przecież odbyć w ubiegłym roku. Wybór repertuaru i jego perfekcyjne opanowanie pochłonęły wiele miesięcy – w tym wybór różnych opcji: który utwór najlepiej pasuje, co mi najbardziej „leży” w danym momencie. Przed konkursem wygospodarowałem czas na tydzień odpoczynku, aby móc utrzymać formę przez cały październik. Później nastąpiły już szczegółowe przygotowania pod konkurs, związane z bardzo wytężoną pracą.
– Który z etapów był dla Ciebie największym wyzwaniem?
– Na pewno pierwszy etap. Pierwsze wyjście na scenę i sprawdzenie się w warunkach Konkursu Chopinowskiego. Drugi etap stanowił z tego powodu nieco łatwiejsze wyzwanie. Trzeci też był trudny, ponieważ zmęczenie dawało o sobie znać. Nie można przy tym zapomnieć o coraz większych oczekiwaniach i rosnącej odpowiedzialności za swoją grę. I coraz dłuższych recitalach, bo ten półfinałowy był już bardzo długi. Oczywiście występ finałowy także stanowił ogromne przeżycie, towarzyszyło mi wtedy wiele emocji. To w końcu występ z orkiestrą, więc dochodziła jeszcze większa odpowiedzialność za wykonanie koncertu.
– Jak ważny jest dla pianistów Konkurs Chopinowski?
– To jedno z najbardziej prestiżowych wydarzeń artystycznych. Myślę, że dla wszystkich uczestników sam udział w nim wiązał się z bardzo dużymi emocjami. Prawdopodobnie wszyscy cieszyliśmy się, że w ogóle tu jesteśmy i możemy tu grać. Ten konkurs ma przecież ogromną historię. Występowało w nim wielu wybitnych artystów. Poczucie, że możemy kontynuować tę tradycję zobowiązywało i na pewno stanowiło spełnienie naszych marzeń. A tym bardziej dotarcie do finału i znalezienie się w najwyżej ocenionej dwunastce. Mowa przecież o ogromnym wyróżnieniu., będącym jednocześnie ogromną promocją dla finalistów i dającym możliwość dotarcia do bardzo szerokiej publiczności. To naprawdę niesamowite przeżycie, móc tego wszystkiego doświadczyć.
– Czy uważasz, że konkurs może przyczynić się do spopularyzowania muzyki klasycznej wśród młodych ludzi?
– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Mam nadzieję, że muzyka klasyczna będzie miała coraz lepszy odbiór wśród młodych osób. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina wkłada naprawdę dużo wysiłku, żeby docierać do publiczności nie tylko poprzez transmisje radiowe, czy też kanał TVP Kultura, ale także poprzez Instagram oraz Youtube. Z tego co słyszałem, tw tym roku Konkurs Chopinowski był nawet obecny na TikToku. Liczę więc, że przełoży się to na większe zainteresowanie muzyką klasyczną wśród młodego pokolenia.
– Jakie znaczenie ma dla Ciebie muzyka Chopina?
– Uważam, że jest ona ważna dla każdego pianisty. Chopin i fortepian to słowa wręcz nierozłączne. Ten człowiek poświęcił się jako kompozytor temu instrumentowi, stanowiąc wzór dla wszystkich pianistów. Dlatego nie będę wyjątkowy, gdy powiem, że Chopin towarzyszył mi od dziecka, że wychowałem się między innymi na jego muzyce. Myślę, że dla wielu artystów, a zwłaszcza uczestników konkursu, jest on kompozytorem, który w szczególny sposób wpływa na każdego z nich. Takie wrażenie można odnieść, gdy gra się jego muzykę właśnie na konkursie, czy też wykonuje ją na koncertach. Sama publiczność również w jakiś wyjątkowy sposób kocha dzieła Chopina. Jest to więc postać, bez której nie mógłbym sobie wyobrazić mojej kariery artystycznej.
– Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
– Zaczęła się nagle i niespodziewanie. W moim domu nikt nie był muzykiem, nikt też nie słuchał klasycznych kompozycji. Pasja pojawiła się więc zupełnie znienacka. Po usłyszeniu kilku utworów Chopina, zacząłem się wyjątkowo interesować właśnie tym kompozytorem. Sięgałem po książki związane z jego postacią. Prosiłem rodziców o nuty. Zostałem nawet zapisany do ogniska muzycznego, zanim jeszcze poszedłem do szkoły. Potem rodzice sprawili mi pierwsze pianino. Wtedy traktowałem to rzeczywiście jako swego rodzaju rozrywkę. Rozczytywałem utwory, które wpadły mi w ręce. To była świetna zabawa.
– Słuchasz innej muzyki? Na przykład popu lub rocka?
– Oczywiście, czasami słucham innej muzyki. To jest zawsze trochę inny sposób odbioru. Jeśli chodzi o rocka, to akurat niespecjalnie go lubię, ale podoba mi się to i owo, także niektóre współczesne utwory. Przepadam za to za nieco starszymi artystami. Kiedyś słuchałem Beatlesów, ale także Elli Fitzgerald. W domu często brzmiał też Queen.
– Jak wspominasz naukę w Państwowej Szkole Muzycznej im. Ludomira Różyckiego w Kielcach? Dużo wtedy ćwiczyłeś?
– W zasadzie aż do samego liceum byłem uczniem tej szkoły. Najpierw popołudniowej, a od pierwszej gimnazjum uczęszczałem już do Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej. Wtedy praktycznie całe dnie spędzałem w jednym budynku, ucząc się przedmiotów ogólnych oraz muzycznych. Był to więc na pewno bardzo pracowity okres, ponieważ miałem sporo zajęć. Musiałem jeszcze regularnie ćwiczyć. Tak więc mój dzień zaczynał się o godzinie ósmej rano, a kończył o 21. Natomiast nawiązałem wtedy wiele relacji, które trwają do tej pory. Ponadto czas gimnazjum i liceum to czas poświęcony na rozwój. Wszechstronny, bo zarówno w muzyce, jak i innych przedmiotach mieliśmy świetne warunki do nauki. Dlatego wspominam ten okres niezwykle dobrze.
– Obecnie studiujesz w Akademii Muzycznej imienia Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Co skłoniło Cię do podjęcia nauki na tej uczelni?
– Takie decyzje zawsze wiążą się z wyborem pedagoga instrumentu głównego. Nie inaczej było w moim przypadku. Przed wyjazdem na studia brałem udział w wielu kursach mistrzowskich z profesorami różnych uczelni. Tak więc już w czasach szkolnych nawiązywałem relacje z pedagogami. Na początku studiowałem w Akademii Muzycznej imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach u profesora Wojciecha Świtały, następnie rozpocząłem studia w Bydgoszczy, pod kierunkiem profesor Ewy Pobłockiej. To są więc zawsze decyzje artystyczne, indywidualne. Od każdego pedagoga można bardzo dużo się nauczyć. Poszczególni profesorowie mają też swój specyficzny sposób rozumienia muzyki. Niezwykle się więc cieszę, że na swojej drodze mogłem spotkać takich świetnych nauczycieli.
– Jakie masz plany na przyszłość? Myślisz o odpoczynku, a może nie masz zamiaru zwalniać tempa?
– Na odpoczynek był już czas po samym konkursie. Natomiast już niedługo zaczną się nowe koncerty. Będzie ich dosyć dużo. Tak więc na końcówkę tego roku oraz na rok 2022 jest już poczynionych wiele planów. Chciałbym też, po zakończeniu edukacji w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, rozpocząć studia podyplomowe za granicą, w Stanach Zjednoczonych lub Europie. Kształcić się pod kierunkiem naprawdę wybitnych profesorów. A potem wrócić do Polski z nowymi doświadczeniami. Chcę się przede wszystkim dalej rozwijać i oczywiście grać koncerty, bo to jest chyba jeden z najprzyjemniejszych sposobów spełniania się w muzycznym świecie. Na tę chwilę nie myślę o kolejnym konkursie, ale nie wykluczam, że może za rok lub dwa… Zobaczymy, jak to się ułoży.
– Piątego grudnia odwiedzisz Kieleckie Centrum Kultury. Co zaprezentujesz swoim fanom? (wywiad został przeprowadzony na początku listopada – dopisek redakcji).
– Na pewno utwory Fryderyka Chopina. To będą te dzieła, które wykonywałem w Filharmonii Narodowej podczas konkursu. Chciałbym też przemycić do programu coś innego, natomiast nie do końca jeszcze wiem co.
Jak wspominasz Kielce? Często tutaj wracasz?
– Wspominam je z nostalgią jako miejsce, w którym się wychowałem i spędziłem młodzieńcze lata. Obecnie studiuję w Bydgoszczy, mieszkam w Warszawie i dlatego z moim życiem wiąże się wiele podróży, bo każdy koncert to po prostu inne miasto. Zawód muzyka wymaga też ciągłej pracy, a kolejne występy – przygotowań. Nie możemy ich odłożyć, zająć się czymś innym, a potem zagrać koncert. W pewnym sensie cały czas musimy pracować nad muzyką na nowo. Jeśli jednak mam chociaż odrobinę czasu, żeby wrócić do Kielc, robię to. A moje powroty to oczywiście powroty na łono rodziny.
– A gdzie najbardziej lubisz spędzać czas w Kielcach?
– Lubię Wzgórze Zamkowe, a także ulicę Sienkiewicza. Przepadam również za okolicami Kielc. W te wakacje spacerowałem na przykład w okolicach Świętej Katarzyny, ponieważ po prostu kocham przyrodę, a tam jest ona wspaniała. Odwiedziłem w tym roku również Sandomierz. Nasz region ma bardzo bogatą historię, cały czas znajduję tutaj coś ciekawego. Okazuje się, że im więcej podróżuję, im więcej odwiedzam miejsc w Polsce i za granicą, tym bardziej moje postrzeganie Kielc zmienia się. Bo kiedy żyjemy tutaj, nie ruszamy się zbyt często z rodzinnego miasta, zwykle nie dostrzegamy, jak wyjątkowe jest to, co mamy pod nosem.
– Dziękuję za rozmowę.