Nowe informacje w sprawie zdarzenia, które rozegrało się w nocy z soboty na niedzielę na parkingu przy ul. Pileckiego. To właśnie wtedy kobieta kijem bejsbolowym uszkodziła sześć aut. – Młodzi ludzie przyjeżdżają spod kieleckich wsi, aby się tam pościgać i podriftować – mówi mieszkanka Kielc.
Jak przekazywała naszemu portalowi policja, 41 – latka przy użyciu kija bejsbolowego uszkodziła sześć aut, które znajdowały się na parkingu przy ulicy Pileckiego. Kobieta dogadała się z trzema właścicielami pojazdów i wypłaciła im odszkodowanie we własnym zakresie. Natomiast do innych poszkodowanych musiała przyjechać policja i została sporządzona dokumentacja. Po wczorajszym artykule kobieta odezwała się do naszej redakcji, aby opisać całą sytuację.
– Z uwagi na to, że na ul. Pileckiego jest nowa droga, to mieszkańcy powiatu, młodzi ludzie, przyjeżdżają spod kieleckiej wsi, aby się tam pościgać i podriftować. Widocznie nie stać ich na to, żeby wynająć tor wyścigowy w Miedzianej Górze, więc raczą nas swoim zachowaniem. Podczas ostatnich wakacji naprawdę często się to zdarzało – mówi mieszkanka jednego z kieleckich osiedli.
W nocy z soboty na niedzielę (17/18 czerwca) miała z kolei zadzwonić pod numer alarmowy. – Zgłoszenie przyjął dyżurny pod numerem 112. Poza tym nie było żadnej reakcji policji, nikt nie przyjeżdżał. Mój mąż zadzwonił ponownie i usłyszał, że policja nie ma wolnego radiowozu. Byłam już wtedy poirytowana, wyszłam z kijem bejsbolowym. Zabrałam go, aby obronić się przed atakami, gdyby coś mi groziło. Kiedy jednak przyszłam na parking, byłam znieważana i obrażana – tłumaczy powody swojej decyzji.
Przyznaje, że sytuacja z samochodami jest uciążliwa dla osób mieszkających w okolicy. Zwraca uwagę, że obok powstały nowe bloki, gdzie mieszkają również dzieci. Nie wyklucza się więc formy protestu.
Jak tłumaczy mł. asp. Małgorzata Pędzik z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach, od początku obecnego miesiąca wpłynęło na policję tylko jedno zgłoszenie dotyczące ulicy Pileckiego. Dotyczyło ono zakłócania porządku, a funkcjonariusze zarejestrowali je około godziny 1:30 w nocy z soboty na niedzielę. – W sytuacji, gdy ktoś dzwonił po tym zgłoszeniu, to funkcjonariusze nie mogli wprowadzić drugi raz interwencji, skoro na podany adres została już takowa przyjęta. Jeśli zaś policja nie przyjechała na przykład w trybie „ekspresowym”, to nie wynika z tego, że nie chciała, lecz widocznie nie było wolnego patrolu lub kończono jakąś inną interwencję – mówi policjantka.
Przypominamy, że jeśli ktoś jest świadkiem nielegalnych wyścigów, należy zadzwonić bezpośrednio na numer 997 lub 112. Tego typu zdarzenia można również zgłaszać anonimowo przy pomocy Krajowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa.