Rodzice małej Hani Terleckiej podzielili się nowymi wiadomościami. Hania po raz pierwszy podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych mogła wyjść ze szpitala do pensjonatu, gdzie mieszkają jej rodzice. Teraz przed małą wojowniczką najtrudniejszy etap leczenia, który daje nadzieję, ale niesie za sobą sporo zagrożeń.
Treść wiadomości od rodziców Hani:
„Witajcie Kochani,
Dawno się do Was nie odzywaliśmy i nie pisaliśmy co słychać u Hani, gdyż ostatnie tygodnie były na nas bardzo trudne. Po trzecim cyklu chemioterapii Hania miała bardzo duże problemy spowodowane efektami ubocznymi, jakie ta chemia wywołuje. Wiemy, że zapewne trudno Wam sobie to wyobrazić, co czuje matka w momencie kiedy patrzy na swoje dziecko, które leży z zamkniętymi i spuchniętymi oczami, a łzy które lecą mają pomarańczowy kolor i zastygają niczym strupki, usta są we krwi, a wszystko to efekt ciężkiej chemii, która skumulowała się w jej organizmie w ciągu trzech cykli. Wtedy człowiekowi odechciewa się wszystkiego i zastanawiasz się jaki to wszystko ma sens.
W obecnej sytuacji związanej z koronawirusem, każdemu z Was było ciężko, bo musiał siedzieć w domu, często samotnie. My cały okres Świąt spędziliśmy na intensywnej terapii, oddzielnie, bo od jakiegoś czasu, ze względu na nową politykę szpitala związaną z koronawirusem, tylko jedno z nas może być z Hanią. Każdy dzień przynosił nowe komplikacje, z którymi musieli się zmierzyć lekarze, a przede wszystkim Hania. Ale dzięki Bogu, po kilku tygodniach, udało nam się wyjść na prostą, wyniki Hani zaczęły się poprawiać, przez co mogliśmy wrócić z powrotem na ostatnie, 12 piętro oddziału onkologii. Jedyne co jest tu pięknego, wręcz magicznego dla małych pacjentów, to widok wschodzącego słońca widziany z okien w każdym pokoju. Ale niestety, po powrocie, niemal każdego dnia borykaliśmy się z innymi problemami, o których nie będziemy się specjalnie rozpisywać.
Chcieliśmy do Was napisać w momencie, kiedy moglibyśmy się podzielić z Wami jakąś dobrą nowiną, więc nadszedł ten czas. Po raz pierwszy od listopada 2019 roku, kiedy to jeszcze w Polsce trafiliśmy do szpitala, udało nam się wyjść razem z Hanią do naszego pokoju w pensjonacie Ronald McDonald House. Od poniedziałku 4 maja jesteśmy w końcu razem poza szpitalem, we trójkę, pierwszy raz od ponad pół roku. Jest to tym bardziej wspaniałe, że wychodząc ze szpitala przywitała nas piękna, wiosenna pogoda, która nareszcie odwiedziła Columbus i jak zwykle dla Hani znów zaświeciło słońce. Teraz Hania regeneruje swoje siły przed kolejnym etapem leczenia, którym będą trzy cykle autoprzeszczepu. Hania zacznie go już w czwartek 14 maja. Niestety, ale chemioterapia, przez którą tak bardzo cierpiała do tej pory, jest niczym wobec tego co czeka ją podczas autoprzeszczepu na oddziale transplantologii. Gdy otrzymaliśmy do podpisania niezbędne dokumenty i lekarze wyjaśnili nam na czym to wszystko dokładnie polega, uświadomiliśmy sobie, że teraz Hania wkracza w najważniejszy, ostatni fragment swojego leczenia, który niestety niesie ze sobą tyle samo szans, jak i zagrożeń. Ale wiemy, że to jej jedyna, ostatnia szansa, a Ona jest bardzo silna i ma za sobą ogromne wsparcie jakim dla niej jesteście. Dlaczego też zrozumcie nas, że nie zdajemy relacji często, bo czas w szpitalu z chorym dzieckiem płynie inaczej, a dla nas rodziców to bardzo ciężki okres i każdego dnia walczymy ze sobą, by myśleć pozytywnie. Bo gdzieś za nami wciąż pojawia się to samo pytanie, dlaczego spotkało to Hanię?
Bardzo dziękujemy naszym Przyjaciołom, którzy z niesłychaną starannością i zaangażowaniem prowadzą stronę Hani. Dziękujemy Wam za poświęcenie, cierpliwość, oddanie i to, że odpisujecie w naszym imieniu na różne, często trudne pytania, rozumiejąc w jak trudnej sytuacji jesteśmy.