Mieszkam#wKielcach - Ola i Karol, którzy busem zwiedzają świat - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Mieszkam#wKielcach – Ola i Karol, którzy busem zwiedzają świat

Przejechali 500 tysięcy kilometrów busem, odwiedzili ponad 60 państw na 5 kontynentach i wydali 5 książek. Choć w podróży są 8 miesięcy w roku, to kiedy z niej wracają na chwilę, mieszkają w Kielcach. Poznajcie Olę i Karola, podróżników, autorów bloga  Busem przez Świat.

Jak w 2009 roku kupowałeś starego vokswagena T3 za 2000 zł to taki był plan, że przez kolejne 10 lat spotka Cie tyle niesamowitych podróży?

Karol: Plan był zupełnie inny. Chcieliśmy pojechać na jedne wakacje, zrobić to jak najtaniej, wrócić i sprzedać auto. Będąc dosyć biednymi studentami nie było nas stać na wakacje z biurem podróży, więc wymyśliłem, że trzeba kupić duże auto, żeby zmieścić tam całą ekipę i do tego spakować zapas jedzenia. Zebraliśmy po 1500 złotych i pojechaliśmy dookoła Europy. Udało nam się, odwiedziliśmy kilkanaście państw i spotkało nas masę przygód. Myśleliśmy, że będzie jak na zwykłych wakacjach, ale podróż takim starym samochodem nie wygląda jak normalna podróż i dzieje się dużo nie przewidzianych rzeczy. Zaczęło się od tego, że w Szwajcarii rozsypała nam się skrzynia biegów, w Barcelonie ktoś nas okradł, a na Gibraltarze zostaliśmy aresztowani pod zarzutem przemytu narkotyków. A prawda była taka, że po prostu auto było kolorowe, więc policja stwierdziła, że możemy je mieć. W sumie ludzie nas ostrzegali przed tymi wszystkimi problemami, ale z każdej z tych przygód wychodziliśmy bardzo pozytywnie i albo sami sobie poradziliśmy albo ktoś nam pomógł. Dzięki temu uwierzyliśmy, że skoro dało się taką jedną podróż zorganizować to czemu nie kolejne. Samochodu nie sprzedaliśmy i zorganizowaliśmy kolejne wyjazdy. 

No i tak się poznaliście z Olą…

Ola: Tak. Takie czasy, że szukamy wszystkiego w internecie. Ja szukałam busa, a znalazłam chłopaka z busem. Dwa w jednym, fajnie wyszło. (śmiech)

Ale to nie jest tak, że przez ostatnie 10 lat jeździcie jednym i tym samym busem.

Karol: Tak, na początku był Volkswagen T3 za 2000 zł. W momencie, kiedy ten model auta przekroczył wiek 25 lat, czyli stał się zabytkiem, to części do niego zrobiły się bardzo drogie.

Ola: Dzisiaj już nie kupilibyśmy takiego auta za takie pieniądze. One są teraz dla bardzo bogatych ludzi.

Karol: Musieliśmy kupić kolejne samochody. Teraz często jeździmy Mitsubishi Delicą. To nim pojedziemy w przyszłym roku na Syberię. Ale kupiliśmy jeszcze w Stanach Zjednoczonych Forda, którego właśnie tam trzymamy.

A jak często psuje Wam się samochód w podróży? I jak radzicie sobie z usterkami?

Ola: Przynajmniej raz w tygodniu jest mniejsza usterka, raz na dwa tygodnie większa i raz na miesiąc taka, że stoimy i nie wiadomo co będzie i szlak nas trafia. (śmiech) Ale pamiętamy, że zawsze wychodzimy z różnych kryzysów, także szukamy rozwiązania.

Karol: Oj nie demonizowałbym tak bardzo tych samochodów, bo może się wydawać, że głównie spędzamy podróż na naprawie. Prawda jest taka, że zdecydowaliśmy się na tak stare auto, bo łatwo je naprawić i często są dostępne części. One mają prostą konstrukcję i w momencie kiedy pęka jakiś wąż, pada alternator czy coś innego, to jesteśmy w stanie to zrobić sami, albo u pierwszego, lepszego mechanika. Trzeba mieć świadomość, że te samochody robią w trudnych warunkach kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. I często są narażone na bardzo wysokie temperatury.

Zdarzały się takie sytuację, że myśleliście, że nie ma z nich wyjścia?

Ola: W Norwegii pojechaliśmy na dwa busy i najpierw nam się zepsuł silnik, a tydzień później naszemu koledze. W takich sytuacjach trzeba najpierw znaleźć lokalnego mafiose, który chce odkupić swoje winy.

Karol: Wtedy akurat trwały w Norwegii białe noce i niejaki Tommy przyjechał w środku nocy na stacje benzynową i zobaczył nas jak rozkręcamy coś w busie. Dopił piwo, rzucił puszkę w naszą stronę i rzucił „Co tu się dzieję”. Zacząłem mu opowiadać i powiedział, że ma pomysł, i że mnie zawiezie w jedno miejsce. Nie pytając wsiadłem z nim do samochodu i jechaliśmy tak około 30 minut od tej stacji do jakiegoś lasu. W pewnym momencie zrobiło się już dziwnie. Okazało się, że trafiliśmy do domu jego znajomego, który był miłośnikiem volkswagenów i miał masę części do tych samochodów, w tym m.in. silnik. W Norwegii, która słynie z tego, że jest bardzo droga, udało nam się kupić silnik za około 400 zł.

No właśnie, bo nie podróżujecie sami, a zazwyczaj bierzecie ze sobą pasażerów.

Ola: Tak, przez 10 lat zabraliśmy ponad 200 osób. To zupełnie obce dla nas osoby, których znaleźliśmy w Internecie. Najpierw Karol podróżował z kuzynami, ale ekipa się rozchodziła, bo pozakładali rodziny. A że Karol nadal chciał podróżować niskim kosztem, to ogłosiliśmy to w Internecie. Mimo, że nie byliśmy wtedy zbyt znani, to sporo osób się zgłaszało.

Karol: I to całkiem sporo, bo na początku na dwa miejsca było kilkaset chętnych, a później nawet pięć tysięcy osób.

Ola: Braliśmy ludzi na zasadzie kto pierwszy ten lepszy.

DCIM120GOPROG0092788.JPG

Czy te osoby zdawały sobie sprawę co ich czeka podczas podróży busem? Nie każdemu taka podróż przecież pasuje.

Karol: Musieli wiedzieć co ich czeka. Obowiązek był taki, że zanim ktoś wysłał zgłoszenie, to  musiał obejrzeć serię naszych filmów albo przeczytać którąś z naszych książek. Dzięki temu ludzie wiedzieli, że będą warunki spartańskie i będzie wiele nieprzewidzianych sytuacji. Nasze podróże wyglądają tak, że podróżujemy z niewielkim budżetem i często nie korzystamy nawet z kampingów. Mamy namioty i szukamy miejsc darmowych, ale legalnych. Tak na prawdę nigdy nie wiemy gdzie będziemy spać. Zazwyczaj szukamy miejsca na 2 godziny przed zachodem słońca. To zawsze bardzo dziwiło naszych współpodróżników. Najczęściej jednak są to piękne miejsca z niepowtarzalnym widokiem i do tego darmowe. Nie korzystamy też z restauracji tylko sami sobie gotujemy. Prysznic jest czasem co kilka dni, bo mamy ograniczony zapas wody i musimy szukać często jakiś stacji benzynowych, gdzie możemy się umyć. Te podróże są bardzo nieprzewidywalne wiec na pewno nie są dla kogoś kto lubi luksus.

Często się kłócicie podczas podróży?

Ola: Na początku musieliśmy się dotrzeć. Tak jak pary zaczynają ze sobą mieszkać, tak naszym mieszkaniem był właściwie bus. I tam sobie układaliśmy życie. Na początku było różnie, ale dzisiaj nie kłócimy się. Nie jesteśmy osobami, które nie odkładają smutków, żeby wyciągnąć je później i zaatakować. Nie mamy żadnych tematów tabu, jak mamy coś do przegadania to robimy to zazwyczaj od razu albo w ciągu kilku godzin.

Karol: Trzeba mieć też świadomość, że w podróży mamy tak dużo krytycznych sytuacji, gdzie jesteśmy zdani tylko na siebie, że nie ma tam miejsca na kłótnie. Musimy dbać o siebie i działać. W tej chwili spędzamy około ośmiu miesięcy razem w podróży i żyjemy w busie, więc żeby to wszystko było możliwe musieliśmy mieć wspólną pasję i pasować do siebie. Ja każdej parze polecam, żeby pojechać chociaż raz w taką niskobudżetową podróż, bo wtedy wychodzą z człowieka wszystkie prawdziwe emocje i cechy.

Które z odwiedzonych miejsc najbardziej Was oczarowały?

Ola: Podczas ostatniej podróży byliśmy w Slap City w Kalifornii. To takie miasto bezprawia na środku pustyni stworzone przez osoby, które nie chciały uczestniczyć w tradycyjnych systemie państwa. To skupisko ludzi kreatywnych i wolnych. Pamiętam, że chcieliśmy jechać tam już dwa lata temu, ale przeczytaliśmy, że są tam sami narkomani i zabójcy. Okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Ludzie są bardzo mili i przyjaźni i nie za bardzo mają siłę, żeby kogoś zabijać, bo tam jest strasznie gorąco. (śmiech)

Karol: Na mnie ogromne wrażenie zrobiła droga 66, uznawana za najsławniejszą drogę na świecie.  Wiele osób mówiło, że nie było sensu tak jechać, bo niewiele z niej zostało i jest nieprzejezdna. Postanowiliśmy, że to sprawdzimy. Droga ma 4 tysiące kilometrów i przejechaliśmy ją w trzy miesiące robiąc 20 tysięcy kilometrów.  Przejechaliśmy ją bardzo szczegółowo, razem ze wszystkimi jej odnogami, bo jej bieg zmieniał się przez lata. Okazało się, że 90% tej drogi nadal istnieje. Jest to taki wehikuł czasu, bo przenosi nas do Ameryki lat 50. i 60., którą znamy z filmów. Kina samochodowe, knajpy z szafami grającymi, rodeo. To wszystko dalej istnieje. W miastach przy drodze 66 żyją ludzie, którzy czasem przeprowadzili się i poświęcili całe życie, żeby ratować pamięć o tej drodze. Jest też wiele niespotykanych atrakcji. Na przykład ktoś postanowił wkopać w ziemię 12 zabytkowych Cadillaców, które są żywym dziełem sztuki, bo każdy turysta może wziąć spray i je malować. I one właściwie co godzinę wyglądają inaczej. Jeśli ktoś lubi Amerykę, to musi tą drogę przejechać.

Ola: Z kolei w Australii zauroczyły nas sierocińce dla kangurów. Są domy, w których mieszka mnóstwo adoptowanych kangurów. To prywatne inicjatywy ludzi, którzy  postanowili opiekować się tymi zwierzętami. Często mają tez wombaty i emu. Ci ludzie prowadzą je za swoje pieniądze, mają normalną prace, a utrzymanie przeciętnego sierocińca to około 5 tys. dol. miesięcznie i jest bardzo pracochłonne. Taki mały kangur musi jeść co trzy godziny. Często ci ludzie poświęcają swoje życie dla prowadzenia takich miejsc.

DCIM100MEDIADJI_0089.JPG

Nie macie czasem przesytu wrażeń? W końcu w krótkim odstępie czasu widzicie często tak dużo niezwykłych miejsc.

Ola: Doświadczyliśmy czegoś takiego przy 4-miesięcznym wyjeździe i wtedy postanowiliśmy, że maksymalny czas podróży to 3 miesiące. Przy dłuższych pobytach znika ta czujność i czujemy, że nic nas już nie cieszy. Jesteśmy po prostu zmęczeni.

Karol: A szkoda być na końcu świata i nie doceniać go na 100%. Trzeba czasem zatęsknić za podróżami.

Co mówicie ludziom, którzy chcieliby podróżować, ale coś ich zawsze trzyma? Dziecko, pieniądze itp.

Ola: To nie jest łatwy temat. My zaczęliśmy podróżować w momencie, kiedy nie mieliśmy zobowiązań. Mieliśmy pracę czy studia, ale to nie jest dla mnie tak duże zobowiązanie jak wychowywanie dziecka czy zajmowanie się chorym rodzicem.

Karol: To masz już trochę inne podejście niż osoby, które do nas piszą. Oni mają normalną pracę albo studia i szukają sobie wymówek w stylu: wyjadę na miesiąc i wszystko się zawali. Najczęściej te wymówki są tylko w naszej głowie. Podróże wcale nie są takie drogie i nieosiągalne. Najważniejsze jest ruszyć. Może nie trzeba się od razu rzucać się w podróż dookoła świata, tylko małymi krokami. Najpierw po Polsce, później Europa i tak dalej. Dla nas każda podróż była trochę dalsza i trudniejsza i na początku też byśmy sobie z nimi nie poradzili, ale sporo zależy od doświadczenia.

Czujecie, że inspirujecie ludzi do podróżowania?

Ola: Dostajemy dziennie 20-30 wiadomości od ludzi, którzy piszą nam, że ich zainspirowaliśmy. Dostaliśmy też kilka nagród w świecie podróżniczym. To jest bardzo fajne, dlatego że jesteśmy cały czas zwykłymi ludźmi. Czujemy się tak samo jak 10 lat temu. Wiadomo, że jesteśmy bardziej wrażliwi, doświadczeni, ale dalej bardzo mocno stąpamy po ziemi.

Karol: Jesteśmy też bardzo transparentni. Nie koloryzujemy naszych podróży, co się często zdarza. My chcemy udowodnić, że są one dla wszystkich osiągalne. Robimy na swoim bloku specjalne poradniki, pokazujemy ile co kosztuje. Fajnie to pokazują liczby. Nasze wpisy mają czasem po pół miliona wyświetleń i wtedy wiemy, że tyle Polaków szukając porad np. przy wyjeździe na Islandie korzysta z naszego bloga.

Kiedy wracacie do Polski po kilku miesiącach podróży to jak odbieracie nasz kraj?

Ola: Bardzo lubimy Polskę i nie wyobrażamy sobie życie w innym kraju. Polska jest przepiękna i różnorodna. Jest masę wyjątkowym miejsc, które można odwiedzić. Ale z drugiej strony ta nasza polska mentalność po powrotach z Australii czy ze Stanów, szybko nas dopada i trochę nas boli.

Karol: Chodzi o to, że ludzie w Polsce rzadko się uśmiechają. Trudno też załatwić bardzo proste sprawy. Ja szczerzę mówiąc wolę naprawiać zepsute koło na pustyni w Australii niż załatwić coś w polskim urzędzie, bo jest to dla mnie duży większy stres.

Ola: Nie rozumiem pewnych zachowań. Idę na pocztę i pani jest bardzo niemiła dla mnie. Choć przez to,  że ja jestem tak niepoprawnie wrażliwa to od razu zastanawiam się co ja mogłam zrobić nie tak.

Karol: W Australii jak idzie się chodnikiem i do kogoś się uśmiechniesz, to ta osoba też się uśmiechnie. Niezależnie czy robi to facet do faceta czy facet do dziewczyny. Często jest tak, że jeszcze coś zagadają i rzucą jakimś żartem. A w Polsce ludzie wezmą cie za wariata i dadzą ci jeszcze w twarz.

Ola: Albo pomyślą, że chcesz kogoś poderwać.

A gdybyście mieli wyróżnić Polaków w pozytywny sposób to co by to było?

Karol: Pierogi, gołąbki i schabowe. Tego nam brakuje najbardziej po drugiej stronie świata. (śmiech)

Ola: Polacy są bardzo pracowici. Mają często fach w ręku i umieją go super wykorzystać.

Karol: Potrafią też rozwiązać każdy problem.

A jak oceniacie Kielce, w których mieszkacie, kiedy wracacie ze swoich podróży? Polecilibyście to miasto osobom, które zastanawiałyby się nad przeprowadzką tutaj?

Ola: Jasne, ja jestem z Kielc i bardzo lubię to miasto. W Kielcach i ogólnie w Świętokrzyskim jest masa różnych miejsc rekreacyjnych, szczególnie zbiorników wodnych. Można się rozłożyć z kocykiem, pogrillować. Na skalę Polski jesteśmy w tym wyjątkowi. Karol jest ze Świdnicy i tam nie ma takich miejsc.

Karol: Na pewno to dobre miasto dla kogoś kto lubi spędzać aktywnie czas w weekendy. Są świetne góry. Ale przede wszystkich fajne jest to, że Kielce są tanim miastem pomimo tego, że są duże. Nie brakuje tutaj niczego, bo właściwie jest tu mniej więcej to samo co w Krakowie czy Wrocławiu, a ceny nie są tak kosmiczne. Te miasta się niewiele różnią a tam jest dużo, dużo drożej.

Ola: Myślę, że teraz kielczanie Cie pokochali za to, że nie widzisz różnic między Kielcami a Wrocławiem czy Krakowem. (śmiech)

Karol: Nie no oczywiście różnią się, jeśli jedzie się tam jako turysta. Ale normalny człowiek nie chodzi codziennie na Sukiennice czy Wawel, tylko potrzebuje zupełnie innych rzeczy.

Ola: A wręcz mieszkańcy unikają tych turystycznych miejsc. Duże miasta turystyczne mają sporo minusów, a w Kielcach żyje się miło, spokojnie i przyjemnie.

Karol: Jedyne czego mi brakuje, to fajnej imprezy podróżniczej, która jest w większości dużych miast.

Czujecie się spełnieni jako podróżnicy i ludzie?

Karol: Myślę, że tak. To co robimy teraz to dla nas trochę wymarzone życie. Pasja przerodziła się w nasz sposób zarabiania na życie to jest fajne.

Gdzie kolejna podróż?

Ola: Myślimy teraz o wschodzie. Byliśmy 5 razy w Australii, tyle samo w Ameryce Północnej. Najeździliśmy się po Europie, ale nie byliśmy u naszych wschodnich braci. Chcemy przez Kazachastan i Mongolię dojechać na Syberię i wracać północną Rosją.

Dziękuje bardzo za rozmowę.