Przeczytaj także
Na bieżni odnowionego stadionu lekkoatletycznego przy ulicy Leszka Drogosza pojawiły się wybrzuszenia. Skala problemu jest spora, bo pierwsze bąble zostały zauważone jeszcze w marcu. – Mamy nadzieję, że uda się to rozwiązać mniej inwazyjnymi metodami, niż zrywać całą nawierzchnię i kłaść ją od nowa – przyznaje Przemysław Chmiel, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Przypomnijmy, że ze stadionu po modernizacji można korzystać od 22 lutego. Oficjalne otwarcie zaplanowano z kolei na 14 maja, gdy odbędzie się Memoriał Zdzisława Furmanka. Sama inwestycja kosztowała około 7,6 milionów złotych, gdzie 2,5 milionów pochodziło od Ministerstwa Sportu. Przebudowa obejmowała przede wszystkim całkowitą wymianę nawierzchni, a także stworzenie 150 – metrowej bieżni rozgrzewkowej.
Niestety właśnie na nowej nawierzchni pojawiły się wyraźnie widoczne wybrzuszenia. Każdy tego typu problem zgłaszany jest do wykonawcy, który naprawy przeprowadza na podstawie 48 – miesięcznej gwarancji. – Wystąpiliśmy do nich w marcu, kiedy tylko zrobiło się trochę cieplej i zaobserwowaliśmy ten problem. Część bąbli została już usunięta, ale nie wszystkie. Wykonawca robi to sukcesywnie, tydzień po tygodniu pozbywa się tych wybrzuszeń. Jedyny pozytyw dotyczący tej sprawy jest taki, że nie zauważyliśmy zwiększenia się ilości bąbli przez okres ostatnich dwóch tygodni – mówi Przemysław Chmiel, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Dodaje jednak, że „nie jest powiedziane, że jeśli temperatury się jeszcze bardziej nie podniosą, to nowe wybrzuszenia się nie pokażą”. – Jak tłumaczy firma, przy rosnącej temperaturze zbiera się wilgoć w postaci pary wodnej i ona wychodząc z podbudowy powoduje te wybrzuszenia. Dlatego wycinane są otwory, przez które wypuszcza się powietrze. Wtryskuje się rozgrzany klej pod ciśnieniem i te elementy bieżni są z powrotem doklejane – mówi dyrektor MOSiR.
Wyraża przy tym nadzieję, że sprawę uda się rozwiązać mniej inwazyjnymi metodami, dzięki czemu nie będzie trzeba zrywać całej nawierzchni. Przy drugiej opcji stadion znowu mógłby być wyłączony na około rok czasu. – To jest ostateczna ostateczność. Mamy zagwarantowane w umowie warunki pracy, oprócz tego mamy gwarancję ubezpieczeniową przedstawioną jako zabezpieczenie ze strony wykonawcy, więc interes miasta i nasz nie jest zagrożony. Natomiast chcielibyśmy uniknąć bardzo inwazyjnych i rozległych prac, ponieważ wyłączylibyśmy stadion, na który wszyscy czekali – twierdzi Przemysław Chmiel.
Potwierdza przy tym, że wybrzuszenia nie powstają w miejscach, gdzie były nowe wylewki betonowe, czyli m.in. na nowej bieżni rozgrzewkowej. – To jest prawda. Zanim zostały podjęte prace na stadionie lekkoatletycznym, zleciliśmy ekspertyzę. Były pobierane próbki z tej starej podbudowy asfaltowej. Wykazano, że nadaje się ona do tego, aby po obróbce zewnętrznej – czyli szlifowaniu, usprawnianiu nawierzchni, wygładzaniu – można było na niej nawierzchnię typu mondo położyć. To zostało też zaakceptowane przez wykonawcę – podsumowuje dyrektor.
Starą podbudowę zdecydowano się zachować ze względu na koszty. W innym wypadku inwestycja znacząco przekroczyłaby zakładaną kwotę.