Stok w Krajnie ruszy w środę? Rozmawiamy z właścicielem - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Stok w Krajnie ruszy w środę? Rozmawiamy z właścicielem

Przeczytaj także

„Pracujemy nad tym, aby od środka tygodnia udostępnić tereny zjazdowe. Więcej informacji w poniedziałek!” – czytamy w komunikacie właścicieli obiektu Sabat Krajno. Jeżeli stok otworzy się na narciarzy i snowboardzistów, będzie to drugi przypadek w regionie – po Szwajcarii Bałtowskiej. 

– Czekamy na działania Stowarzyszenia Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych, którego jesteśmy członkiem. W tej chwili nie chcemy walczyć z rządem w sposób prowokujący, ale merytoryczny. PSNiT wystosował petycję do rządu w sprawie wycofania się z lockdownu i uruchomienia stacji narciarskich od 18 stycznia – mówi Zenon Dańda, właściciel Parku Rozrywki i Miniatur Sabat Krajno.

Właściciel stoku narciarskiego w Krajnie ma nadzieję, że poskutkują merytoryczne argumenty stowarzyszenia i rząd zrobi korektę w rozporządzeniu wprowadzającym dalszy lockdown w branży narciarskiej do 31 stycznia. – Data ta tak naprawdę powoduje to, że sezon zimowy będzie totalnie stracony i wiele rodzinnych stacji narciarskich po prostu zbankrutuje, bo nie będzie miała środków, aby przetrwać do następnego sezonu zimowego. Nie ma również gwarancji, że w następnym sezonie nie będziemy mieli podobnej sytuacji – zaznacza. I dodaje, że jest przygotowany do otwarcia swojego obiektu w Krajnie.

Zenon Dańda pytany jak ocenia sytuację z zamknięciem stacji narciarskich w Polsce z powodu pandemii koronawirusa uważa, że najlepiej całą sytuację diagnozuje wspomniane wcześniej pismo PSNiT do rządu. – Są w nim przedstawione merytoryczne argumenty, pokazujące bezsensowne zamykanie stacji narciarskich, które mogłyby działać w reżimie sanitarnym, wypracowanym z rządem i Głównym Inspektoratem Sanitarnym. Stacje mogłyby także regulować swoje zobowiązania zaciągnięte przed sezonem oraz płacić podatki do gmin i państwa. Pracownicy stacji nie byliby też w dramatycznej sytuacji. Rząd musi zrozumieć, że w miejscach turystycznych nie ma przemysłu, a głównym pracodawcą jest stacja narciarska. To jest jakiś absurd, że władze kraju traktują rodzinne stacje narciarskie jako ogniska zakażeń, których nie było i nie stwierdzono ani jednego. To nie są stacje takie jakie istnieją w krajach alpejskich, gdzie narciarze tłumnie korzystają z oferty apres-ski – mówi Zenon Dańda.

– Do tej pory nie otrzymałem ani jednej złotówki pomocy, a pomoc, którą proponuje rząd jest nie do zaakceptowania nie tylko przeze mnie, ale przez większość stacji narciarskich. Może to jest absurd dla nieznających specyfiki i sytuacji stacji narciarskich, ale dla wielu z nas, którzy by przyjęli taką pomoc jest po prostu gwoździem do trumny – tłumaczy właściciel stoku narciarskiego w Krajnie.

– Obyśmy doczekali normalności i oby nasz rząd, który jest nadzorowany przez ludzi z partii, która w świętokrzyskim uzyskała doskonały wynik i w którą wielu uwierzyło i wierzy, dostrzegał problemy polskich rodzinnych stacji narciarskich. Jeszcze sezon jest do uratowania, nie będziemy wyciągać rąk po pomoc, ale jeszcze będziemy pomagać innym – podsumowuje Zenon Dańda.

Przeczytaj także