Przeczytaj także
Malików i obszar przy ulicy Wystawowej, a także Łódzkiej, Szybowcowej, Wikaryjskiej oraz Posłowickiej. To ponad 400 hektarów, gdzie zdaniem radnego Macieja Burszteina oraz Stowarzyszenia Przyjazne Kielce, powinny powstać tereny inwestycyjne. – Mówimy „nie” nieudolności władz miasta, mówimy „nie” zubożaniu kielczan – stwierdzono podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Jak podkreślił Arkadiusz Stawicki ze Stowarzyszenia Przyjazne Kielce, tworzenie terenów inwestycyjnych i tym samym tworzenie nowych miejsc pracy, zatrzyma młodzież wyjeżdżającą z Kielc. Takie działanie zwiększy też średnie zarobki, które aktualnie są najniższe ze wszystkich miast wojewódzkich.
– Na początku roku wystosowałem interpelację, gdzie wskazałem 5 miejsc w których powinny powstać tereny inwestycyjno – przemysłowe. Lokalizacje, które są wskazane na mapie, nie są wyjęte z kapelusza. Zostały one skonsultowane z ekspertami z dziedziny scalania, skupowania gruntów właśnie pod wielkokubatorowe inwestycje. A także z samorządowcami, którzy podążają tą drogą od -nastu lat – tłumaczył Maciej Bursztein, radny, członek zarządu Formaster S.A i członek rady nadzorczej Dafi S.A.
Mówił przy tym, że Kielce inwestorów przyciągają, ale problemem jest brak odpowiednich terenów. W trakcie konferencji zaznaczono nawet, że rocznie do miasta trafia około 50 zapytań inwestorskich. Ostatecznie większość z zainteresowanych przedsiębiorców lokuje swoje biznesy gdzie indziej.
– Już poprzedni prezydent zaniedbał tę kwestię. Aktualny prezydent również nic tutaj nie robi. To też nie jest tak, że wystarczy zrobić plan zagospodarowania przestrzennego i można sobie siedzieć z założonymi rękami. Tereny trzeba skupować. Wyobraźmy sobie, że w ciągu ostatnich 15 lat co roku przekazywalibyśmy 3 lub 4 miliony na skupowanie, scalanie i uzbrajanie takich obszarów. Dzisiaj mielibyśmy do zaoferowania 40, a być może więcej hektarów spójnych własnościowo, na których mogłyby powstawać miejsca pracy dla kielczan – dodawał Maciej Bursztein.
Głos zabrał także przedsiębiorca Igor Hawryszko, stwierdzając, że Kielce „mają bardzo dobre położenie logistyczne, o dużym potencjale”. – Dzisiaj wiemy, że praca nad planem zagospodarowania trwa kilka lat. Jak już przejdziemy przez ten proces, to zaczynamy walkę z uzbrojeniami. Natomiast w momencie, kiedy trafia do nas inwestor, my powinniśmy być gotowi, aby dać mu odpowiedni produkt. Jeśli to będzie szybki proces weryfikacji i podjęcia decyzji, to ten przedsiębiorca zostanie u nas – tłumaczył Igor Hawryszko.
Dodał, że obecnie „mamy inwestora, który szuka lokalizacji w mieście i to jest pierwszy etap, który ten przedsiębiorca rozważa”. Chodzić ma o 3,5 hektara na stworzenie „centrum logistycznego, wojewódzkiego”. – Tak naprawdę nie mamy za dużo takich lokalizacji. Jedna jest wykluczona przez miejski plan, a druga jest w rękach prywatnych – twierdzi Igor Hawryszko, nadmieniając że rozmowy z prywatnymi właścicielami już się toczą.
Podczas konferencji zwracano również uwagę, że władze próbują ożywić centrum imprezami organizowanymi raz lub dwa razy w roku. Według zebranych wspomniane działania są potrzebne, jednak przede wszystkim trzeba postawić na kreowanie warunków rozwoju. – Mówimy stanowcze „nie” i żądamy pracy na rzecz uzbrajania, scalania terenów inwestycyjnych. Żądamy poprawy warunków administracyjnych, bo administracja działa bardzo źle. Powoli i do tego cały czas trafiamy na coraz to nowsze bariery oraz przeszkody. Dlatego musimy to zdecydowanie zmienić. To są nasze postulaty – mówił kolejny przedsiębiorca Kamil Kamiński.
Pod koniec spotkania odniesiono się także do informacji o fatalnym stanie finansowym Kielc. Chodzi o pismo, które skarbnik wysłała do prezydenta Bogdana Wenty. Czytamy w nim, że „przewidywany w aktualnym harmonogramie brak środków finansowych na pokrycie zobowiązać Urzędu Miasta i jednostek podległych w wysokości 206,9 mln zł, świadczy o grożącym braku płynności finansowej miasta”.
– Gdybyśmy tworzyli tereny inwestycyjne, istniałoby już tak dużo firm i nasi mieszkańcy zarabialiby na tyle dużo, że w budżecie miasta mielibyśmy o pół miliarda złotych więcej. Co roku – podsumował Arkadiusz Stawicki.