Przeczytaj także
Dwa tysiące chętnych na studia stacjonarne, a także wysokie zainteresowanie wariantem zaocznym. Takim wynikiem może pochwalić się Politechnika Świętokrzyska, która niedawno zakończyła podstawową rekrutację. Największą popularnością wśród dostępnych kierunków cieszyła się informatyka, drugie miejsce zajęło budownictwo, a trzecie logistyka.
Na studia stacjonarne pierwszego stopnia Politechnika przygotowała w tym roku ponad 1900 miejsc, czyli o prawie sto więcej niż poprzednio. – Zgłosiło się do nas dwa tysiące chętnych, a to również oznacza ponad trzydziestoprocentowy wzrost (w 2021 roku było 1540). Przyjęliśmy już 1812 osób – zaznaczył profesor Artur Maciąg, prorektor ds. studenckich i dydaktyki PŚk.
Dodano przy tym, że rekrutacja przebiegła nad wyraz dobrze również w przypadku studiów zaocznych. Poprzednio było tutaj 419 chętnych, zaś obecnie wynik wzrósł do 542. – Po pierwsze uczelnia włożyła bardzo dużo wysiłku w promocję. Po drugie myślę, że Kielce są relatywnie tanim miastem w stosunku do tego co obecnie dzieje się w kraju. Mowa tutaj o wzrostach kosztów utrzymania, stancji, wyżywienia czy dojazdu. W Kielcach można studiować taniej. To są głosy osób, które wybierają naszą uczelnię – podkreślił Artur Maciąg.
Największą popularnością cieszyła się informatyka, gdzie odnotowano 401 kandydatów. Pozycję niżej zajęło budownictwo z 189 osobami. Sporym zainteresowaniem wyróżniały się również: logistyka, automatyka i robotyka, ekonomia, teleinformatyka, geodezja i kartografia. W sumie do wyboru udostępniono 23 kierunki. Nowość stanowi inżynieria biomedyczna, współtworzona razem z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego, co jest pierwszym tego typu rozwiązaniem w skali naszego miasta. Pojawiło się także zarządzanie biznesowe, jednak zostanie ono uruchomione, gdy uczelnia uzyska potrzebną zgodę od ministerstwa.
Co zaś z osobami, którym nie udało się zakwalifikować w pierwszym naborze? 16 lipca ruszyła rekrutacja uzupełniająca, z kolei rekrutacja dodatkowa ma odbyć się we wrześniu. – Zwykle jest tak, że młodzi ludzie aplikują na wiele uczelni. Jeśli dostaną się na wszystkie, muszą wybrać jedną. A to oznacza, że miejsca mogą się jeszcze zwolnić – twierdził prorektor.