Przeczytaj także
Dwupiętrowa restauracja, gdzie znajdziemy zarówno wywar gotowany na kurczaku, perliczce, kościach wołowych, czy też gęsty ramen na zimno. Różnorodność to jednak nie jedyna zaleta Shō Ramen, który już niedługo odwiedzimy przy ulicy Paderewskiego. Będzie też piękny wystrój i nawiązania do… kotów.
Prawdopodobne pod koniec sierpnia zostanie otwarty Shō Ramen. Restauracja jest pomysłem Michała Kostrzewy, będącego właścicielem Sushi – Ya – jednego z najlepszych sushi barów w Polsce.
– Sushi-Ya jest za mała żeby na pełną skalę produkować w niej ramen. Dlatego zawsze chciałem stworzyć osobny lokal. Gdzie moglibyśmy się skupić na takiej prawdziwej japońskiej kuchni, która jest wydawana szybko i przejrzyście. A jednocześnie żebyśmy mogli otworzyć się na gościa, który nie zawsze chce jeść pałeczkami i nie zawsze chce się poczuć jak w kraju kwitnącej wiśni. Dlatego zrobimy podział na japońską i europejską część – mówi Michał Kostrzewa.
Czego goście będą mogli skosztować?
Już teraz wyjawiono, że pojawi się Tonkotsu w kilku wersjach, a więc wywar oparty na wieprzowych kościach. W menu znajdzie się również ramen gotowany na kurczaku, perliczce, czy też przepiórce. – Pokażemy, że polski rosół i ramen to są dwa różne światy. Bardzo zbliżone do siebie, bo idea jest podobna, ale tutaj samo wykonanie ma duże znaczenie – tłumaczy właściciel.
Oprócz tego zapowiedziano japoński klasyk w wersji na zimno. Przygotowywany jest on na mleku oraz jogurcie sojowym, stanowiąc idealne danie w porze letniej. Zawiedzeni nie będą też fani Spicy Miso, które znajduje się w ofercie Sushi – Ya. – Będziemy je tutaj robić. Zrobimy delikatny upgrade, poprawimy to wszystko – uzupełnia Michał Kostrzewa.
Warto podkreślić, że restauracja ma zamiar stawiać na eksperymenty, a jako przykład podano przyprawę, która smakuje jak cola. Podkreślono przy tym, że chodzi właśnie o odzwierciedlenie azjatyckiej kuchni, gdzie do ramenu często dodaje się składniki, teoretycznie do niego nie pasujące. Gdy z kolei mowa o wszelkiego rodzaju składnikach, to te będą charakteryzowały się najwyższą jakością.
– Makaron jest bardzo ważny, więc zamówiliśmy maszynę do jego produkcji. Będziemy korzystać tylko i wyłącznie z japońskiej mąki. Te makarony będziemy też sprzedawać „na zewnątrz”, bo wiem, że jest na to zapotrzebowanie w Kielcach. Chciałbym przy tym produkować go na własnych zasadach. Wiadomo, że każdy kto tworzy takie rzeczy do „ramen shopu” , robi to pod własne potrzeby – mówi Michał Kostrzewa.
Przekazuje jednocześnie, że w kolejnym etapie działalności lokalu chce uzupełnić menu o sando. Chodzi o kanapki z różnymi dodatkami, tworzone na mlecznym pieczywie. Według planów chleb powinien być wypiekany na miejscu. Pożywny posiłek dostępny ma być na przykład z… kotletem schabowym. – One występują w zasadzie wszędzie na świecie. Japończycy nie rozbijają mięsa, robiąc kotlety o grubości 4 – 5 cm. Będziemy panierować mięso nama panko, czyli drobinkami chleba, mającymi swoją naturalną wilgoć. Po usmażeniu wilgoć daje zupełnie inną chrupkość, to jest po prostu inne przeżycie – twierdzi właściciel.
Cegła, dąb, ale też koty i anime
Shō Ramen znajduje się przy ulicy Paderewskiego 27. Dębowa podłoga i odsłonięte cegły wpływają na klimat otoczenia. – Spodobało mi się, że są tutaj dwa piętra, dzięki czemu mogliśmy stworzyć dwa lokale w jednym. Pierwsza część, do której będzie się wchodzić z ulicy, ma przypominać właśnie tradycyjny „ramen shop”, jaki możemy zastać w Japonii. Znajdą się tam małe stoliczki, przy których szybko będzie można coś zjeść. Z kolei na piętrze zastaniemy restaurację, gdzie rozsiądziemy się i miło oraz w spokoju spędzimy czas– informuje właściciel.
Co istotne, motywem przewodnim miejsca są… koty. Michał Kostrzewa przyznaje, że jest wielkim fanem tych zwierząt, a oryginalna nazwa nowej działalności miała nawet nawiązywać do imienia jego pupila i brzmieć „Kiki Ramen”. – To miało być w innej lokalizacji. Tutaj nie do końca pasowało, więc zmieniliśmy koncepcję na trochę bardziej elegancką. Ponadto Japończycy także są kociarzami, więc staram się przemycać takie rzeczy, gdzie tylko się da – zaznacza.
W środku nie zabraknie również nawiązań do anime. I choć wystrój oddaje ducha kraju kwitnącej wiśni, to zarazem stworzono przestrzeń, gdzie odnajdą się osoby niezaznajomione z takimi klimatami, chcący po prostu dobrze zjeść. – „Shō” ma ponad 50 znaczeń i to jedna z rzeczy, która mnie przekonała w tym słowie. Jest również ciekawe, bo inaczej wypowiadają je Japończycy, a inaczej my. Jest to więc wielowymiarowa nazwa i przez to pasuje do restauracji, będąc jednocześnie prostą do zapamiętania – podsumowuje Michał Kostrzewa.