Przeczytaj także
Jacek Łukawski – rocznik 1980, kielczanin, debiutował cyklem fantasy „Kraina Martwej Ziemi”. Od kilku lat mieszka w Lipowicy koło Chęcin, w których toczy się akcja jego kryminału „Odmęt” (2020 r.). Doskonale przyjęta przez krytyków i czytelników powieść właśnie doczekała się kontynuacji – 16 czerwca na półki księgarskie trafił „Podszept”, tym razem rozgrywający się w środowisku kieleckich influencerów. Pisarz, z zawodu grafik komputerowy, przez lata ćwiczył walkę mieczem, strzelectwo sportowe, jazdę konną i karate. Ponad wszystko uwielbia jazdę motocyklem, bo jak twierdzi: tylko motocykl potrafi tak pachnieć: tą wyjątkową mieszaniną stali, smaru, paliwa i gumy – unikalny i niepowtarzalny zapach obiecujący radość i przygodę.
Rozmawiała Agata Niebudek-Śmiech
– Czy małe miasteczko, takie jak Chęciny, jest dobrym miejscem na zbrodnię?
– Każde miejsce jest dobre na popełnienie morderstwa, ale małe miasteczka przez swoje ograniczenie przestrzenne i przez to, że wszyscy się w nich znają, są szczególnie wdzięczną scenerią. Gdy w takim mikroświecie zdarza się coś, co burzy jego porządek, to jest to o wiele bardziej wymowne i poruszające, niż w wielkim mieście, gdzie ludzie są anonimowi.
– Coraz więcej kryminałów rozgrywa się w niewielkich społecznościach, gdzie tak, jak w Pana „Odmęcie” wszyscy są podejrzani i każdy skrywa jakieś sekrety. Jak społeczność Chęcin, miejsca, w którym dzieje się powieść, zareagowała na tę kryminalną historię. Mieszka pan przecież w pobliskiej Lipowicy. Ktoś się obraził, obruszył…
– Ważne jest dla mnie, aby stworzyć taki świat literacki, w który uwierzą czytelnicy, dlatego też osadzenie powieści w konkretnym miejscu było ogromnym wyzwaniem. Pisząc o znanym mi miejscu, zastanawiałem się, jak zostanie to odebrane przez mieszkańców, którzy kojarzą opisywanie ulice, zaułki. Chciałem przedstawić Chęciny jako miejsce klimatyczne, a przez to zachęcić do ich zwiedzania. Po premierze książki z delikatnym stresem czekałem na pierwsze reakcje i przyznam, że byłem mile zaskoczony. Natomiast osoby, które przed laty były związane z Chęcinami, dziękowały mi, że po lekturze „Odmętu” znów poczuły klimat tego miejsca. Nawet burmistrz zadzwonił i podziękował, że miasto zostało w powieści tak sugestywnie przedstawione. Nadal mogę więc bez obaw spacerować jego uliczkami, wybrać się na lody na Rynek.
– Akcja powieści rozgrywa się również na terenie ośrodka leczenia uzależnień San Damiano i w klasztorze Ojców Franciszkanów…
– Na etapie zbierania materiałów do książki rozmawiałem z jednym z terapeutów z ośrodka San Damiano, który już po przeczytaniu „Odmętu” wypowiadał się o powieści pochlebnie. Planowaliśmy spotkanie autorskie, ale covid pokrzyżował te plany. Odezwał się do mnie również wychowanek ośrodka i powiedział, że był zachwycony książką, przypomniały mu się czasy pobytu w San Damiano, które miały zbawienny wpływ na jego późniejsze życie. Zainspirowany powieścią powrócił do Chęcin, by pokazać miasto swojej narzeczonej.
– „Ojciec Mateusz” wypromował Sandomierz, jest więc szansa, że Pana powieści rozsławią kolejne miejsca regionu. Może w Chęcinach albo w Kielcach powstanie szlak – śladami zbrodni…
– Mam bujną fantazję, ale chyba nie aż tak… Cieszę się jednak, że tak wielu czytelników zamierza po przeczytaniu książki przyjechać do Chęcin, żeby zobaczyć te wszystkie niezwykłe zakamarki na własne oczy.
– I zjeść pyszne placki ziemniaczane albo naleśniki, których smak i zapach wręcz unosi się z kart powieści… Ale wróćmy do zbrodni – powiedział Pan w jednym z wywiadów, że świętokrzyskie zasługuje na swoje kryminały. Pana kolejna książka „Podszept” dzieje się w Kielcach.
– W „Podszepcie” prokurator Painer ma rozwikłać zagadkę śmierci młodej influencerki, a że sam kompletnie nie odnajduje się w świecie nowych technologii, z pomocą przychodzą mu znani z poprzedniej części – techniczka kryminalna – Dorota Kowalska i śledczy – Dariusz Kryński. Do grupy dołącza również młody informatyk z wydziału do walki z cyberprzestępczością.
– Wiem, że nie kończy się na jednym zabójstwie, morderca wciąż wodzi stróżów prawa za nos, swoje trzy grosze dorzucają także media, słowem – robi się takie nasze kieleckie piekiełko. Zdradzi Pan, po których ulicach Kielc prowadzi Pan czytelników?
– W drugim tomie cyklu „Krąg Painera” zmniejszyłem znacznie zakres turystyczno-krajoznawczy, ale siłą rzeczy pojawiają się kieleckie alokacje. Ważną rolę odgrywa były budynek Exbudu, bohaterowie odwiedzają Czarnów, anegdotycznie pojawia się też Mariott, czyli wieżowiec socjalny przy ulicy Młodej, w powieści nie zabrakło także Placu Wolności z pomnikiem marszałka Piłsudskiego, budynku prokuratury i komisariatu.
– A gdzie ginie pierwsza ofiara?
– W tym wypadku unikałem dokładnej lokalizacji, ale w domyśle jest to osiedle domków w Dyminach, druga ofiara ginie na Barwinku, trzecia w lesie na Białogonie…
– Uff, to już teraz wiem, jakich miejsc unikać u Kielcach. Wspomniał Pan o tym, jak ważna jest wierność realiom. Czy dużo czasu poświęcił Pan na research?
– Zbieranie podstawowych informacji zajmuje mi z reguły kilka miesięcy, a potem, w trakcie pisania poszerzam wiedzę w miarę potrzeb. Ważne jest, aby nie pisać rzeczy nie sprawdzonych, więc gdy mam możliwość zweryfikowania informacji, porozmawiania z ludźmi, to zawsze to robię. Chcę być fair wobec czytelnika. Przykładowo, największym problemem podczas pisania „Odmętu” była praca prokuratora, bo moja wiedza o tym zawodzie była znikoma. Zwróciłem się do kieleckiej prokuratury z prośbą o możliwość porozmawiania o jej pracy i tu spotkałem się z ogromną życzliwością, nie tylko zostałem zaproszony na rozmowę, ale również w trakcie pisania konsultowałem fragmenty poświęcone prokuratorowi Painerowi. Dzięki temu mogłem rozbudować tę postać. Współpracowaliśmy również przy „Podszepcie”.
– Czy w przypadku „Podszeptu” też musiał Pan wejść w nowe środowiska? Co było największym wyzwaniem?
– Tu było o tyle prościej, że już miałem zebrany spory materiał na temat pracy policji i prokuratury, na której pomoc zresztą mogłem dalej liczyć. Pozostało mi więc odwiedzić kilka miejsc, istotny był także wątek dotyczący handlu w Internecie, więc musiałem zgłębić to zagadnienie, poznałem też środowisko influencerów. Moim zamierzeniem było stworzenie wielowymiarowej intrygi, tak mocno absorbującej czytelnika, by cały czas kombinował, kto i dlaczego, a jak już będzie znał rozwiązanie, żeby mógł dywagować, w jaki sposób doszło do pewnych rzeczy.
– To jest to, co kochamy w kryminałach – skomplikowane intrygi, stawianie znaków zapytania, wodzenie za nos. A przy tym wszystko ma być logicznie poprowadzone. Jak tworzy się takie historie? Czy potrzeba do tego ścisłego umysłu?
– Jestem stuprocentowym humanistą, ale praca grafika komputerowego nauczyła mnie dyscypliny i analitycznego myślenia. Zazwyczaj tworzę luźny, wstępny szkielet powieści, zawierający kluczowe kwestie, a reszta, czyli oklejanie tego szkieletu fabułą, to już jest żywy materiał, który powstaje na bieżąco. Najważniejsze jest, by wszystko było logiczne, konsekwentne i ciekawe fabularnie. Moi bohaterowie często zaczynają żyć swoim życiem, nie zawsze zachowują się tak, jak ja sobie to zaplanuję.
– Na jakich autorach pan się wychował?
– Uwielbiam tych, którzy piszą książki z szacunkiem dla czytelnika. Mam swoich ulubionych autorów, u każdego staram się znaleźć coś innego. Zaczynając swoja przygodę z literaturą sięgałem po takich autorów, jak Tolkien, Donaldson, Lem, Brzezińska czy Sapkowski, moim ukochanymi pisarzami są Arthur Conan Doyle i Karol Olgierd Borchardt. Uwielbiam Agathę Christie, Dana Simmonsa, Lee Childa, i Terry’ego Prachetta, który tak jak nikt inny potrafi łączyć humor z fantastyką.
– Skoro już jesteśmy przy fantastyce, od której zaczynał Pan swoją pisarską przygodę – czy wróci Pan do tego gatunku?
– Pisanie jest dla mnie formą wyzwania i na razie nie rozpatruję powrotu do fantastyki. Gdy kończyłem pracę nad trylogią „Kraina Martwej Ziemi”, to ciągnęło mnie już gdzieś dalej. Wprawdzie mam rozpoczętą rzecz z kręgu fantastyki, ale odłożyłem to, bowiem zajmuje mnie teraz penetrowanie możliwości kryminału i thrillera. Piszę dość ciężką powieść z wątkiem psychologicznym, której akcja osadzona jest współcześnie na początku pandemii w okolicy Mniowa, ale tło stanowi dla niej tragiczna i niejednoznaczna historia z czasów II wojny światowej, która praktycznie jest nieznana, choć do dziś żyją jej świadkowie. Zdecydowałem, że równolegle będę pisał na ten temat reportaż historyczny.
– A co z trzecią częścią sagi kieleckiej?
– Teraz daję ekipie prokuratora Painera odpocząć, ale zapewniam, że wrócę do niej.
– Ekipa Painera odpoczywa, a jak Pan regeneruje swoje siły? Po ciężkim dniu pracy pisarskiej wsiada Pan na swój ukochany motocykl i mknie przed siebie?
– Motocykl rzeczywiście pomaga się odstresować, ale w pracy wspiera mnie przede wszystkim żona, która jest przy mnie w każdej chwili. Od dziecka marzyłem o tym, by pisać, ale dopiero żona stworzyła taki dom, że mogłem tę pasję realizować. Bo pisanie to jest coś, co dzieje się cały czas, nawet wtedy, gdy nie siedzi się przy klawiaturze komputera.
– Dziękuję za rozmowę.