Arczewski: Do domu wracamy niepocieszeni, a tak naprawdę źli na siebie - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Arczewski: Do domu wracamy niepocieszeni, a tak naprawdę źli na siebie

Przeczytaj także

– Zdobyliśmy punkt. Do domu wracamy niepocieszeni, a tak naprawę jesteśmy źli sami na siebie – powiedział Mariusz Arczewski, tymczasowy trener Korony Kielce, po zremisowanym 1:1 meczu z Motorem w Lublinie.

Korona rozegrała dobrą pierwszą połowę. Od początku była nieźle zorganizowana. Cierpliwie szukała sposobu na rozmontowanie obrony gospodarzy. Ta sztuka udała jej się w 43. minucie, kiedy na listę strzelców wpisał się Adrian Dalmau. W drugiej części kielczanie cofnęli się. Szukali szans w kontratakach. W końcówce gospodarze mocniej przycisnęli. W 82. minucie Xavier Dziekoński sprokurował rzut karny, którego na gola zamienił Piotr Ceglarz.

Po spotkaniu Korona mogła czuć niedosyt, że nie zdołała strzelić drugiego gola, który zamknąłby spotkanie. – Zdobyliśmy punkt. Do domu wracamy niepocieszeni, a tak naprawę jesteśmy źli sami na siebie. Po pierwszej połowie mieliśmy korzystny wynik i wszystko pod kontrolą. Motor stworzył w niej tylko jedną szansę. W drugą część weszliśmy źle, ale po pięciu minutach znów zaczęliśmy realizować nasze zadania. Znów to my mieliśmy inicjatywę. Stwarzaliśmy pozycje, bo tych korzystnych sytuacji było mało. Największe zagrożenie przychodziło po stałych fragmentach. Od 70-75 minuty niepotrzebnie napędziliśmy gospodarzy. Podaliśmy im rękę stratami, wybiciem w aut. Publika niosła Motor. Wracamy mocno rozgoryczeni. Dziękuję drużynie za trud włożony w ten mecz. Było dużo zaangażowania. Dopóki trzymaliśmy się planu, wszystko było pod kontrolą – tłumaczył Mariusz Arczewski.

W drugiej części Korona była bardziej wycofana. – Do tej pory nie strzeliliśmy bramki, nie zdobyliśmy punktu. Dla mnie było naturalnym, aby w drugiej połowie poczekać na otwarcie Motoru. Czailiśmy się na kontratak. Po to wszedł Jewgienij Szykawka. Nie mam wpływu na pewne rzeczy. Zabrakło gola na 2:0, który zamknąłby mecz. Wiemy, że nasz zespół jest w przebudowie. Wielu zawodników odeszło, wielu przyszło. Proces układania pewnych rzeczy nie dzieje się natychmiast. Wiemy też, co wydarzyło się w tym tygodniu. Starałem się zrobić wszystko, aby zespół był pewny siebie. Taki był. W pewnym momencie, przy prowadzeniu, drużyna zawsze się wycofa. Mimo, że graliśmy w niskiej obronie, to Motor nie stwarzał klarownych sytuacji – tłumaczył Mariusz Arczewski.

W niedzielę debiut w PKO BP Ekstraklasie zaliczył 21-letni Igor Kośmicki. To było spowodowane urazem Piotra Malarczyka. – Piotrek przez cały mikrocykl zmagał się z urazem pleców. Do końca nie wiedzieliśmy, czy będzie w stanie zagrać. Na moją prośbę zgłosiliśmy Igora. Zagrał bardzo dobre zawody – wyjaśniał tymczasowy trener kieleckiego zespołu.

Po raz pierwszy od pierwszej minuty zagrał Pedro Nuno, który stworzył duet środkowych pomocników z Martinem Remaclem.

– Pedro zagrał na nie swojej pozycji. On jest zawodnikiem ofensywnym. Mocno wierzę, że nam tam pomoże. Wypadł nam Yoav Hofmeister, który się rozchorował. Nie chcieliśmy się otwierać. Wiemy, jak gra Motor. Pedro był taką drugą szóstką. Utrzymywał piłkę, rozrzucał. Gospodarze prezentowali się inaczej niż we wcześniejszych meczach. W nich bardziej wywierali presję. Teraz byli cofnięci, przez co ciężej było atakować – tłumaczył Mariusz Arczewski.

W przyszłą sobotę Korona podejmie na swoim stadionie Cracovię.

fot. Paweł Małecki (Echo Dnia)

Przeczytaj także