Cuda w Lanxess Arenie. Niebywały rzut, a później hat-trick Nahiego. Wolff robił co mógł, ale Danii nie zatrzymał - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Cuda w Lanxess Arenie. Niebywały rzut, a później hat-trick Nahiego. Wolff robił co mógł, ale Danii nie zatrzymał

Przeczytaj także

W kolońskiej Lanxess Arenie został zapisany kolejny, kapitalny rozdział historii piłki ręcznej. Po świetnych półfinałach o złoto mistrzostw Europy powalczą Francja i Dania. Industria Kielce ma pewne co najmniej srebro. 

W piątek, na rozgrzewkę, w meczu o 5. miejsce Węgry pokonały Słowenię 23:22. Później hala, w której od wielu lat rozgrywane są turnieje Final4 Ligi Mistrzów zapełniła się do ostatniego miejsca. Blisko 20-tysięczna widownia była świadkiem świetnych spotkań.

Po 30 minutach pierwszego półfinału wydawało się, że nie będzie emocji. Francja prowadziła ze Szwecją 17:11. Obrońcy trofeum wrócili jednak do gry dzięki fantastycznej postawie Andreasa Palicki w bramce. Skandynawowie stosunkowo szybko wyrównali. W końcówce to oni zyskali przewagę, nawet dwubramkową. 14 sekund przed końcem mieli piłkę przy stanie 27:26 dla nich. Jim Gottfridsson zrobił jednak za dużo kroków. Francuzi nie zdołali odpowiedzieć z akcji, ale wywalczyli rzut wolny bezpośredni.

Sytuacja i tak wydawała się beznadziejna. Piłkę wziął Elohim Prandi. Lewy rozgrywający Paris Saint-Germain popisał się spektakularnym rzutem. Z dłoni wypuścił prawdziwą petardę i doprowadził do rozgrywki. Tylko, że oderwał przy tym… obie nogi (najpierw przesunął prawą, a przy rzucie uniósł delikatnie lewą)m, co słusznie wywołało olbrzymie kontrowersje.

Doliczony czas należał do Francuzów. W nim trzy pierwsze bramki zdobył Dylan Nahi. Dla skrzydłowego Industrii Kielce były to praktycznie pierwsze minuty na boisku. Mistrzowie olimpijscy wygrali 34:30. Nicolas Tournat przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych. Benoit Kounkoud nie znalazł się w kadrze.

Drugie spotkanie kibice oglądali na stojąco. Niemcy dostały się do półfinału z pięcioma punktami w fazie zasadniczej – co jest najmniejszą liczbą w historii Euro. Gospodarze zmierzyli się Duńczykami, którzy wygrali trzy ostatnie mundiale, dlatego nie byli faworytami. Od pierwszej akcji kadra Alfreda Gislasona pokazała, jak chce grać przeciwko bardziej utytułowanemu rywalowi. W obronie grali na nieustannym kontakcie, z dużą agresją. Do tego znów w bramce mogli liczyć na Andreasa Wolffa. Efekt? Do przerwy prowadzili 14:12.

W drugiej części w bramce Skandynawów pojawił się Emil Nielsen. On zaczął regularnie odbijać piłki. Niemcy zaczęli też popełniać błędy w ataku. Kwadrans przed końcem Duńczycy prowadzili już trzema bramkami. W ofensywie prezentowali większą zespołowość, z większą łatwością dochodzili do dogodnych sytuacji. Finalnie wygrali 29:26. Andreas Wolff odbił 11 piłek, co dało mu 30-procentową skuteczność.

Kluczowe rozstrzygnięcia zapadną w niedzielę. Mecz o 3. miejsce rozpocznie się o godz. 15, a finał o 17.45.

fot. Kolstad Handball

Przeczytaj także