Przeczytaj także
Korona Kielce może zapewnić sobie duży spokój na nadchodzącą przerwę reprezentacyjną. W sobotę podejmie na Exbud Arenie Lechię Gdańsk. – W zespole panuje pełna mobilizacja – podkreśla Jacek Zieliński, trener „żółto-czerwonych”.
Korona poprawiła swoją sytuację w miniony poniedziałek, kiedy pokonała na wyjeździe GKS Katowice 2:1. Kielczanie nie zagrali wielkiego spotkania, ale sięgnęli po kolejne cenne zwycięstwo, przesuwając się na 13. miejsce w tabeli i oddalając od strefy spadkowej na cztery punkty.
W sobotę Koronę czeka – być może – najważniejsze spotkanie rundy jesiennej. Na Exbud Arenę przyjeżdża piętnasta Lechia Gdańsk. Beniaminek wygrał ostatni mecz 14 września, kiedy pokonał przed własną publicznością Radomiaka (1:0). W kolejnych sześciu spotkaniach zespół Szymona Grabowskiego zdobył zaledwie dwa punkty. – Lechia jest rzeczywiście w bardzo ciężkiej sytuacji, ale takie zespoły są mocno zdeterminowane. Zdajemy sobie sprawę, że dla nich będzie to bardzo ważny mecz, ale dla nas też. Zwycięstwo da nam chwilę spokoju, dlatego w zespole panuje pełna mobilizacja – mówi Jacek Zieliński.
Lechia awansowała w cuglach do ekstraklasy. Wygrała pierwszoligowe zmagania w bardzo dobrym stylu. W elicie również stara się grać ofensywnie. Strzeliła 17 bramek – o pięć więcej od Korony. Gdańszczanie mają jednak problemy z defensywą. – Mają świetne fazy przejściowe, idą bardzo fajnie po przechwycie do kontry. Dysponują kilkoma bardzo szybkimi zawodnikami, na to musimy zwrócić szczególną uwagę. Mają oczywiście swoje problemy w defensywie, stracili najwięcej bramek, ale w sobotę nie będzie to już takie ważne – tłumaczy trener „żółto-czerwonych”.
Lechia przyjedzie do Kielc osłabiona. Do końca roku musi radzić sobie bez swojego najlepszego ofensywnego gracza – Kolumbijczyka Camilo Meny, który uszkodził mięsień dwugłowy. Wcześniej z powodu urazu kolana wypadł słowacki napastnik Tomas Bobcek. Teraz za nadmiar żółtych kartek będą pauzować Iwan Żelezko i Conrado. Szymon Grabowski podkreśla, że w obecnej sytuacji, dla jego zespołu najważniejsze jest zwycięstwo.
– To jest czas, w którym nie możemy oglądać się na rywali i interesować się, jakie osiągają wyniki. Wciąż musimy patrzeć na siebie, bo jeśli sami sobie nie pomożemy i nie zaczniemy punktować, to inne działania nie mają sensu. Wywalczmy w sobotę trzy punkty i wróćmy na dobre tory, a wtedy będziemy mogli spojrzeć na tabelę i analizować, co robią inne drużyny – wyjaśnia 43-letni szkoleniowiec, który mimo słabych wyników w ostatnich tygodniach nie obawia się zwolnienia w przypadku porażki w Kielcach.
– W moich rozmowach z prezesem nie ma podniesionego tonu ani jakiegoś ultimatum.Oczywiście każdy kolejny dzień przybliża mnie do końca pracy w Lechii, ale to jest naturalne. Mój kontrakt obowiązuje, jednak w ogóle nie zaprzątam sobie głowy, czy go wypełnię, albo przedłużę, czy też skończy się przed czasem. Najważniejsza jest Lechia, a nie ja.
W tym sezonie Korona wygrała dwa z sześciu meczów przed swoimi kibicami. Cztery razy musiała uznawać wyższość rywali. W całych poprzednich rozgrywkach „żółto-czerwoni” dali pokonać się przy Ściegiennego 8 tylko trzy razy. Kielczanie zaczęli za to lepiej radzić sobie na wyjazdach, na których zgromadzili już wspomniane dziewięć punktów.
– Teraz lepiej gramy na wyjeździe niż w domu. Przed naszymi kibicami jesteśmy jednak mocniejsi. Od pierwszej minuty musimy pokazać przeciwnikowi, że będzie im ciężko wywieźć stąd punkty. Lechia ma trudny moment. Oni będą bardzo mocno zmobilizowani. Pewnie myślą, że mogą z nami wygrać. To będzie ciężki mecz. W całym mikrocyklu mamy maksymalną koncentrację, bo wiemy, ile dla nas mogą znaczyć te trzy punkty – mówi Jewgienij Szykawka.
Korona przystąpi do sobotniego spotkania w składzie zbliżonym do tego z ostatniego meczu. Tym razem do wybiegnięcia na boisko ma być Adrian Dalmau, który przyzwyczaił się już do gry w masce. Na kartki musi uważać aż pięciu zawodników. Pauzą zagrożeni są Yoav Hofmeister, Konrad Matuszewski, Martin Remacle, Pau Resta i Hubert Zwoźny,
Spotkanie z Lechią na Exbud Arenie rozpocznie się o godz. 12.15.
fot. Paweł Jańczyk