Dujszebajew: Kibice chcą spektaklu, a my nie możemy grać najlepszymi. Ten przepis uderza w nas i w Płock. Mamy swoje kłopoty, ale nie płaczemy - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Dujszebajew: Kibice chcą spektaklu, a my nie możemy grać najlepszymi. Ten przepis uderza w nas i w Płock. Mamy swoje kłopoty, ale nie płaczemy

Przeczytaj także

W niedzielę Industria Kielce rozpocznie walkę o 21 w historii i 13 z rzędu mistrzostwo Polski. W pierwszym meczu finału Orlen Superligi zagra na wyjeździe z Orlenem Wisłą Płock. – Zaskoczeniem będzie, że moi zawodnicy, którzy są bardzo zmęczeni, będą mieli świeżość i będą odczuwać radość z meczów. Mamy swoje kłopoty, ale nie płaczemy – mówi Tałant Dujszebajew, trener kieleckiego zespołu.

W ostatnich latach rywalizacja na linii Kielce – Płock nabrała rumieńców. Zespół z Mazowsza nie wygrywa już tylko pojedynczych meczów. Jego łupem trzy razy z rzędu padł Puchar Polski. Na początku maja Orlen Wisła pokonała zmęczoną Industrię Kielce 29:20. „Żółto-Biało-Niebiescy” przystąpili do Final4 w Kaliszu dwa dni po morderczym boju z Magdeburgiem.

Rywalizacja o mistrzostwo to inna bajka. Chociaż kilku zawodników Industrii Kielce przebywało na zgrupowaniach zespołów narodowych, to i tak był czas, aby nieco naładować akumulatory. Do pełni zdrowia po ponownym urazie łydki zdążył wrócić Tomasz Gębala. – Może nie wszyscy grali dużo na kadrach, ale ich trenerzy widzą ich raz na cztery miesiące, więc cały czas trenują. Nie mają szansy na odpoczynek. Oni też są zmęczeni. Ci, którzy grali są do tego bardziej zmęczeni mentalnie. To finisz sezonu. Zostało mniej niż dwa miesiące. Trzeba zacisnąć zęby i walczyć. Każdy kto pracował na miejscu wygląda trochę lepiej – wyjaśnia Tałant Dujszebajew.

W tym sezonie dużo emocji przyniósł sezon zasadniczy. W ostatnim spotkaniu rundy jesiennej Orlen Wisła wygrała po raz pierwszy od ponad 12 lat w Hali Legionów (29:28). W marcu, grający w mocno okrojonym składzie, podopieczni Tałanta Dujszebajewa wzięli rewanż i zwyciężyli w Płocku 34:29. Dzięki temu w finale do dwóch zwycięstw będą mieć drugi i ewentualny trzeci mecz w swojej hali. To jednak wątpliwa korzyść. Do tego dochodzi problematyczny problem o dwóch Polakach na parkiecie.

– O przepisach dotyczących dwóch Polaków powiem, że na pewno jest lepsze rozwiązanie, bardziej działające na korzyść rozwoju piłki ręcznej. To przepis przeciwko Kielcom i Płockowi. Mamy kontuzje. To jest normalne. Nie będziemy płakać. Oni mieli więcej czasu na przygotowania. To kwestia ustawienia kalendarza, z którą się nie zgadzamy. Nie rozumiem też, dlaczego pierwszy mecz finału gramy na wyjeździe. To wyrównanie szans i danie korzyści zespołowi, który jest niżej.  Oni mogą powiedzieć, że później mamy dwa spotkania u nas. Proszę popatrzeć na NBA, czy wiele innych lig. Gdzie gra się pierwsze spotkanie. Jeśli wygramy to będzie okej, ale przy innym rozwiązaniu jesteśmy pod ścianą, a przewaga mentalna jest po stronie rywali. Teraz wyjdzie, że to moja krytyka. Nie, to moja rada do władz, aby trochę myśleli. Co było w Pucharze Polski? Mieliśmy dać widowisko, a widzieliśmy, co to było. Ewentualny trzeci mecz? Przecież on będzie już w środę, a wiemy, jakie mamy braki kadrowe. Na dzisiaj w szansach na mistrzostwo mamy 50 na 50. Jeśli gralibyśmy w sekwencji dom – wyjazd – ewentualnie dom, to wtedy byłoby 51 do 49 dla nas – wyjaśnia szkoleniowiec mistrza Polski, który rozwinął również wątek dotyczący przepisu o dwóch Polakach na boisku. Jego zdaniem znalezienie odpowiedniego balansu w zmianach jest trudniejsze od wymyślenia taktyki pod rywala.

– Nie rozumiem tego przepisu, nie wspieram go. To niewyobrażalne, że muszę myśleć o tym, że nie może zagrać Andreas Wolff czy Dylan Nahi. To jest bzdura. W sumie, mogę wpuścić wszystko i zagrać bez Polaków. W sądzie wygram, bo to jest Europa. Prawo Bosmana zostało wprowadzone, aby nie było takich ograniczeń. Muszę wymyślać, jak pilnować zmian. Kibice chcieliby zobaczyć spektakl i oglądać najlepszych, a my nie możemy grać najlepszym składem. To samo ma Płock. Kiedy nie mamy Michała Olejniczaka i Szymona Sićki to jeszcze trudniejsza sytuacja. Nie płaczemy. Superliga i Związek dają nam jednak dodatkowy ból głowy – tłumaczy szkoleniowiec.

Tałant Dujszebajew nie jest zwolennikiem ligi, którą kończą play-offy. Podczas swojej ponad już dziesięcioletniej przygody z kieleckim klubem, nie stracił jeszcze mistrzostwa. W finałach przegrał tylko raz – w 2014 roku. Kielczanie wygrali wówczas rywalizację z odwiecznym rywalem 3:1.

Orlen Wisła w Kaliszu była bardzo dobrze przygotowana pod względem fizycznym. W starciach przeciwko „Nafciarzom” jak zawsze trzeba nastawić się na wiele fizycznych starć z silnymi obrońcami. W ataku ostatnio błyszczeli Geogro Fazekas i Michał Daszek. W ostatnich tygodniach na zdecydowanie wyższy poziom wszedł doświadczony bramkarz Mirko Alilović.

– Odkąd jestem w Kielcach zawsze było trudno o mistrzostwo. Pamiętam jeszcze początek, kiedy ich trenerem był Manolo Cadenas. Trudno grać co rok i walczyć. To najlepsze, co mamy w Polsce. Mamy wielki szacunek dla zespołu przeciwnika. Cieszymy się, że razem możemy promować polską piłkę ręczną, bo starcia między nami stoją na bardzo wysokim poziomie – tłumaczy Tałant Dujszebajew.

Niedzielne spotkanie w Płocku rozpocznie się o godz. 15.

Przeczytaj także