Hofmeister pojechał z meczu do szpitala. Kuzera: nie ważne jak, liczy się efekt końcowy - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Hofmeister pojechał z meczu do szpitala. Kuzera: nie ważne jak, liczy się efekt końcowy

Przeczytaj także

– Jesteśmy w takiej sytuacji, że nie ważne jak, ale liczy się efekt końcowy. Tego brakowało nam w pierwszej rundzie. Zespół to czuje. W słabszych chwilach byliśmy drużyną. Byliśmy zdeterminowani do końca i to dało nam trzy punkty – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce, po zwycięskim meczu z ŁKS-em.

„Żółto-czerwoni” wyszarpali zwycięstwo w doliczonym czasie gry. W jego czwartej minucie kapitalnym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się Denny Trejo. Druga połowa była męczarnią dla „żółto-czerwonych”, którzy nie mogli sforsować dobrze zorganizowanego ŁKS-u. Kielczanie nieźle zaprezentowali się między 20. a 45. minutą, a potwierdzeniem tego był gol Yoava Hofmeistera. Tuż przed przerwą do wyrównania doprowadził jednać Husein Balić.

– Historia zatoczyła koło i to my cieszymy się ze zwycięstwa w doliczonym czasie. Pierwsza połowa bardzo dobra w naszym wykonaniu. Zanotowaliśmy jednak głupią stratę. Po tym ŁKS uwierzył, że jest w stanie coś zrobić. Wszedł mocniej w drugą połowę. My nie byliśmy sobą pod względem piłkarskim. Było dużo nerwowości, ale też sporo determinacji. Było widać zespół i drużynę. Wygraliśmy i to jest najważniejsze – tłumaczył Kamil Kuzera.

Najlepszym zawodnikiem „żółto-czerwonych” był Yoav Hofmeister, który wykonał ogrom pracy w środku pola. Izraelczyk trzy razy dostał również w głowę po starciach z rywalami. Po spotkaniu szybko zszedł do szatni.

– Jest problem. Yoav pojechał do szpitala, aby wykonać badanie tomografem. Czuje się lepiej i jest świadomy. Ma olbrzymie serducho. Dostał trzy uderzenia w to samo miejsce. Nie powinno być większego problemu – tłumaczył szkoleniowiec kieleckiego klubu.

Bohaterem spotkania został Denny Trejo, który popisał się fantastycznym uderzeniem sprzed pola karnego. Meksykanin wszedł na boisko w 58. minucie.

– Nie miałem do podjęcia łatwych decyzji. Po Dennym było widać dużo złości i determinacji. Rozmawialiśmy o tym. Nie wyszedł w pierwszym składzie, ale powiedziałem mu, że po meczu będzie najszczęśliwszym graczem w tym zespole. Sprawdziło się. Jeśli ktoś nie dostaje szansy od początku, to nie znaczy, że jest gorszy – wyjaśniał szkoleniowiec kieleckiego zespołu.

W pierwszej połowie Korona atakowała głównie lewą stroną. Kamil Kuzera wyjaśnił założenie wystawienia Marcusa Godinho na prawej pomocy.

– Marcus zawsze wykonuje swoją robotę na maksa. To nie jest zawodnik usposobiony typowo do gry ofensywnej. Po analizie rywala stwierdziliśmy, że wystawimy go na prawej stronie. ŁKS jest tam mocniejszy. On zrobił swoją robotę. Mieliśmy kilka opcji na ten mecz. Mało z tego korzystaliśmy. Liczyliśmy się z tym, że jeśli pójdziemy na nich system na system, czyli czwórką, to rywale będą mieli możliwość nas „domykać”. Staraliśmy się zmieniać i rozruszać przeciwnika. Tego było jednak za mało. Inauguracja była ciężka. Szczerze, nie spodziewałem się, że kibice w poniedziałek stawią się na stadionie w liczbie 10 tysięcy. To fantastyczne. Pomagali nam w ciężkich chwilach. Chylę czoła – tłumaczył szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.

Dzięki tej wygranej Korona wydostała się ze strefy spadkowej. W przyszły poniedziałek zagra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.

Przeczytaj także