Industria Kielce złoży odwołanie od ostatniej akcji meczu z Magdeburgiem. Zapewne nic to nie da, ale do sprawy odniesie się Europejska Federacja Piłki Ręcznej. – Sędzia nie musiał użyć gwizdka, ale to zrobił – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce po przegranym boju o Final4.
Rewanżowe spotkanie w Getec Arenie przyniosło ogrom emocji. Magdeburg wygrał 23:22 i o awansie do Final4 musiały przesądzić rzuty karne. W nich gospodarze zwyciężyli 4:3. Kielczanie nie wykorzystali szansy na zwycięstwo. Alexa Dujszebajewa zatrzymał Siergiej Hernandez. Kielczanie mogli awansować po regulaminowym czasie. Daniel Dujszebajew podał w ostatniej akcji na koło do Arcioma Karalioka, ale sędziowie ze Szwecji odgwizdali rzut wolny. To budzi potężne kontrowersje.
Po spotkaniu bardzo zdenerwowany był Tałant Dujszebajew. Na pomeczowej konferencji powiedział ironicznie, że „wszystko było super”. Nam udzielił odpowiedzi na jedno pytanie. – Gratulacje dla tych chłopaków. Walczyli przeciwko całemu światu. Nie mam do nich żadnych pretensji. Dzisiaj dokonali fantastycznej rzeczy. Będę mówił tylko pozytywnie. Każdy widział, co się wydarzyło. Moi zawodnicy są wielcy. Cały sezon kontuzji, a patrzenie na ich grę to bajka – powiedział szkoleniowiec z Kirgistanu.
Do takiej porażki ciężko było znaleźć odpowiednie słowa. – Nie wiem, co mam powiedzieć. Też jestem rozczarowany, rozgoryczony i smutny. Z mojej strony, mogę tylko podziękować chłopakom za fantastyczną walkę przez 120 minut. Pokazali, że to mężczyźni z wielkimi arbuzami. Walczyli jak lwy. Niestety, nie ma nas w Final4 – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener kieleckiego zespołu.
Mistrzowie Polski wykonali kapitalną pracę w obronie. Nawet jeśli Siergiej Fernandez imponował między słupkami, to oni przez pracę w defensywie trzymali wynik w granicach remisu.
– Wiedzieliśmy, co będą grali rywale, jak mamy reagować. Realizowaliśmy nasz plan, co do joty. W naszych oczach było widać ogień od pierwszej minuty. Każdy stał za sobą murem, przy wspaniałym wsparciu naszych kibiców. Dziękujemy im. Wjeżdżając na obiekt zrobili nam szpaler. To podniosło ciśnienie i krew gotowała się w żyłach. Robiliśmy wszystko, aby dać im radość, ale niestety… – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Kielczanie wytrzymali trudny okres na początku drugiej części, kiedy Magdeburg rzucił się do odrabiania strat.
– W przerwie powiedzieliśmy, że chłopaki mają to trzymać. Wiedzieliśmy, że gospodarze jeszcze nacisną na manetkę. Musieliśmy przetrwać nawałnice. Trzeba było zachować zimną głowę. Musieliśmy grać do gry pasywnej. Chcieliśmy ich zmęczyć w obronie i rzucać na podniesionych rękach sędziów. Nie było nam dane dokończyć ostatniej akcji, a mieliśmy ku temu sposobność. Pan się zna na piłce ręcznej i wie, co napisać. Powinni puścić tę akcję z duchem gry. Podający do obrotu nie był faulowany. Sędzia nie musiał użyć gwizdka… ale to zrobił. Nie chcę oskarżać, ale sędziowie mogli tego nie przerywać – zakończył drugi trener Industrii Kielce.
Po końcowym gwizdku załamani byli zawodnicy. – Możemy podziękować tylko kibicom. Oni są najlepsi na świecie. Walczyliśmy przez 60 minut. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Zaraz mamy kolejne spotkanie. Nie wiem, czego zabrakło. Nie wiem, co stało się w ostatniej akcji. Nie byłem faulowany, nie zrobiłem kroków. Magdeburg to super zespół, ale walczyliśmy Szkoda, że nie awansowaliśmy – powiedział Daniel Dujszebajew.