
Piłkarze Korony Kielce w zakończonym sezonie, po bardzo dobrej rundzie rewanżowej, zajęli 11. miejsce w ekstraklasie. – Żeby zespół dobrze prezentował się na boisku, trzeba go budować także w szatni – powiedział w wywiadzie dla PAP trener Jacek Zieliński.
Polska Agencja Prasowa: Objął pan zespół już w trakcie sezonu, bez przepracowania z zawodnikami okresu przygotowawczego. To nie jest zadanie łatwe. Już wtedy był pan przekonany, że w tym składzie osobowym drużyna jest w stanie skutecznie walczyć o utrzymanie?
Jacek Zieliński: Nie to, że byłem przekonany, ale w to wierzyłem i tę wiarę starałem się przekazać, zaszczepić chłopakom. To był naprawdę niezły zespół, zbyt dobry, żeby spaść z ekstraklasy. Wiadomo, że początki były trudne, przez pierwszą rundę musiałem to wszystko odpowiednio poukładać. Ja też musiałem się dotrzeć, posprawdzać niektórych chłopaków i pewne ustawienia. Dopiero wiosną drużyna grała tak, jak tego oczekiwałem.
PAP: Wprowadzenie czy poprawa których elementów zadecydowały o tym, że drużyna z czasem zaczęła grać coraz lepiej?
J.Z.: Było ich wiele. Przede wszystkim poprawiliśmy intensywność gry. To też się wiązało z tym, że zawodnicy nieraz dawali z siebie „maksa”, a czasami więcej. Niektórzy piłkarze doznali urazów w końcówce poprzedniego sezonu i musieli dojść do odpowiedniej dyspozycji. Druga sprawa to zwrócenie zdecydowanie większej uwagi na poprawienie gry w defensywie i szybkiego przejścia z obrony do ataku. Ale do tego musieliśmy mieć odpowiednich ludzi. Dlatego też dobrze się stało, że w drugiej rundzie „odpalili” Mariusz Fornalczyk, Wiktor Długosz i Dawid Błanik. To był klucz do naszej lepszej gry.
PAP: Wprowadził pan do zespołu sporo młodych zawodników. Coraz lepiej w trakcie sezonu prezentował się Fornalczyk. Pau Resta, przez wielu skreślony jako piłkarz, stał się jedną z kluczowych postaci drużyny. Dosyć szybko chyba złapał pan kontakt z zespołem?
J.Z.: Nasze relacje naprawdę były dobre, bo uważam, że by zespół dobrze prezentował się na boisku, to trzeba też budować drużynę w szatni. Budować jej „mental”, dogadywać się z chłopakami, rozumieć ich problemy i potrzeby. Podczas mojej pracy w Kielcach to wszystko szybko zaczęło odpowiednio funkcjonować. Musiałem też znaleźć sposób, aby piłkarze, o których już wspominałem, czyli Fornalczyk, Błanik czy Długosz, odpalili. To wszystko zadziałało.
PAP: Wiosną pański zespół był jedną z największych rewelacji rozgrywek. Czy klucz do bardzo dobrej postawy drużyny w drugiej części sezonu tkwił w zimowych przygotowaniach?
J.Z.: Myślę, że w pierwszej rundzie. Już wtedy sobie pewne rzeczy układałem, sondowałem, sprawdzałem i od stycznia już wiedziałem na kogo można postawić, jak to wszystko powinno wyglądać. Dlatego ten zimowy okres przygotowawczy był bardzo ważny, bo był w naszym wykonaniu bardzo intensywny. Był on krótki, ale z tego względu, że na początek drugiej rundy mieliśmy bardzo trudne mecze. Nie chcieliśmy dochodzić do odpowiedniej dyspozycji, jak to się zazwyczaj odbywa, po jakimś czasie. Chcieliśmy „odpalić” od pierwszego spotkania i to się udało.
PAP: Korona zakończyła rozgrywki na 11. miejscu, chociaż przerwę zimową spędziliście w strefie spadkowej. Biorąc to pod uwagę, powinien być pan chyba zadowolony z tego, co zespół osiągnął w tym sezonie?
J.Z.: Jestem zadowolony, bo w momencie mojego przyjścia do klubu chciałem, żeby Korona nie przeżywała znowu nerwówki z dwóch poprzednich sezonów, kiedy utrzymywała się w ostatniej kolejce. Naszą pracą doprowadziliśmy do tego, że już pięć kolejek przed końcem byliśmy spokojni o ligowy byt. Myślę, że ta dobra wiosna podbudowała też zespół, podniosła jego morale i pewność siebie tych chłopaków. Uwierzyli, że mogą grać z każdym jak równy z równym. Nie było w tej lidze przeciwnika, który by nam odjeżdżał, od którego byśmy wyraźnie odstawali. To bardzo ważne, jeśli chodzi o przyszłość drużyny i tych chłopaków.
PAP: Z zespołu odeszli m.in. Miłosz Trojak, Jewgienij Szykawka, Dominick Zator, Pedro Nuno, Marcus Godinho i Shuma Nagamatsu. Fornalczyk według medialnych doniesień jest bliski przenosin do Widzewa Łódź. Nawet jeśli zostaną Adrian Dalmau i Yoav Hofmeister, to drużyna będzie potrzebowała wzmocnień. Do tej pory pozyskaliście tylko dwóch obrońców – Jakuba Budnickiego i Bułgara Wiktora Popowa.
J.Z. Rozmowy z Dalmau i Hofmeisterem trwają, ale chcemy jeszcze sprowadzić trzech, czterech konkretnych zawodników. Na pewno musimy wzmocnić zdecydowanie ofensywę. Mówię tu o napastniku w kontekście tego, że może odejść Fornalczyk, choć nie jest to jeszcze przesądzone. Na razie są to spekulacje medialne. Potrzebny jest nam zawodnik może nie o takich samych parametrach, ale podobnych, na pozycję numer 10. Być może ktoś do środka. Jestem przekonany, że dojdą do nas dobrzy, jakościowi zawodnicy i jesienią będziemy zespołem mocniejszym niż w zakończonym sezonie.
PAP: Do kiedy chciałby pan mieć skompletowaną kadrę?
J.Z.: Już w momencie rozpoczęcia pierwszych treningów, ale to są niepoprawne marzenia, nierealne w naszych warunkach. Dopiero rozpoczęło się okienko transferowe, za chwilę będą mecze reprezentacyjne, finałowy turniej mistrzostw Europy do lat 21, klubowe mistrzostwa świata. Więc to wszystko na pewno przesunie się w czasie. Jestem realistą, chciałbym mieć skompletowaną, zamkniętą kadrę do pierwszego ligowego meczu.
PAP: Treningi Korona wznowi 20 czerwca. Jak będzie wyglądał okres przygotowawczy do nowego sezonu?
J.Z.: 22 czerwca wyjeżdżamy na tygodniowe zgrupowanie do Warki. W okresie przygotowawczym rozegramy cztery gry kontrolne: z Polonią Warszawa, Cracovią, Stalą Rzeszów i izraelskim zespołem Maccabi Netanja. 18 lipca inaugurujemy ligę. Jeszcze nie wiemy z kim, czekamy na rozkład pierwszej kolejki.