Przeczytaj także
Szczypiorniści Industrii Kielce nie znajdują się w najwyższej formie. Wśród graczy, których stać na zdecydowanie lepszą grę jest Arciom Karaliok. – Wiem, że nie gram na poziomie, na którym byłem lub mogę grać. Nie daję zespołowi tyle, ile powinienem – przyznaje obrotowy z Białorusi.
Mimo słabszej formy, kielczanie ciągle są w walce o bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W tabeli grupy A jest bardzo ciasno. Między liderem a szóstą drużyną są dwa punkty różnicy.
Sztab szkoleniowy oraz zawodnicy mistrza Polski przyznają, że zespół nie jest w najwyższej dyspozycji. – Jesteśmy w okresie, w którym nie wszystko wychodzi nam tak, jakbyśmy chcieli. Z tego wynika niepewność, która jest widoczna na boisku. Nie gramy tak luźno, jak wcześniej, kiedy biegaliśmy do kontry, ryzykowaliśmy i rzucaliśmy po ponad 35 bramek – mówi Arciom Karaliok.
– Teraz tego brakuje i mamy to w głowie. Każdy sportowiec ma coś takiego w swoim życiu. Oczywiście, to nie może trwać długo. Musimy sobie z tym poradzić. Musimy przełamać tę barierę. Nie uważam, że nie potrafimy czegoś taktycznie albo nie umiemy już grać w piłkę ręczną. Dobrze, że mamy dwa spotkania w domu. Ostatnio z Zagrzebiem daliśmy więcej od siebie i wygraliśmy, chociaż zaczęło się źle – wyjaśnia Białorusin.
Industrię Kielce z uderzenia wybiła przerwa reprezentacyjna i wyjazd na Super Globe. Wcześniej zespół musiał radzić sobie bez dwóch czołowych postaci, a więc Alexa Dujszebajewa i Andreasa Wolffa. Po kontuzji wraca Szymon Sićko. Zespół potrzebuje czasu, aby złapać odpowiedni rytm. Z drugiej strony, przez dwa wcześniejsze lata ekipa Tałanta Dujszebajewa znajdowała się bardzo dobrej dyspozycji, a spadek formy w sporcie jest czymś naturalnym.
– Nie jestem psychologiem. Każdy może widzieć swoją prawdę i mieć rację. My możemy tylko się przełamać i zacząć się cieszyć z tego, co robimy. Musimy mieć satysfakcję, że jesteśmy na boisku i możemy grać na takim poziomie – przekonuje Arciom Karaliok.
W ostatnich spotkaniach kluczem do osiągania dobrych wyników jest obrona. Zapewne podobnie będzie w czwartkowej, domowej rywalizacji z Eurofarmem Pelister.
– Nasza gra trochę się zmieniła. Wcześniej rzucaliśmy, ile chcieliśmy – teraz nie możemy pozwolić rzucić rywalom zbyt wiele. Przez ostatnie dwa miesiące gramy bardzo dobrze w obronie. Wrócił do nad Andreas Wolff. Musimy dać od siebie więcej w ataku – wyjaśnia Arciom Karaliok.
W ofensywie kielczanie nie grają na luzie, do którego przyzwyczaili. Do tego mają duże problemy ze skutecznością. Czas płynie na ich korzyść?
– Nie jest łatwo coś pomyśleć i zmienić. Powtórzę się, musimy się przełamać. Trzeba grać, grać i grać. Każdy musi walczyć z sobą – przyznaje zawodnik mistrza Polski.
W pierwszej kolejności Arciom Karaliok wymaga więcej od siebie.
– Nie ukrywam. Wiem, że nie gram na poziomie, na którym byłem lub mogę grać. Nie daję zespołowi tyle, ile powinienem. Muszę dalej walczyć. Na tyle, ile mogę, staram się dawać więcej. To nie jest tak, że jeśli zagrałeś jeden, drugi mecz słabo, to nagle w trzecim dasz 500 procent. Musisz iść krok po kroku. Kolejnymi rzuconymi bramkami można budować pewność. Tak powinien mieć każdy. Kiedy sam zmieniasz swoją grę, to zmienia się gra zespołu – tłumaczy obrotowy.
Po ośmiu kolejkach Industria Kielce ma dziewięć punktów i jest trzecia. W czwartkowym starciu z Eurofarmą Pelister jest faworytem. Zwycięstwo jest obowiązkiem, jeśli podopieczni Tałanta Dujszebajewa chcą awansować bezpośrednio do półfinału.
– Jak na naszą grę, mamy sporo punktów. Obecnie jesteśmy na drugiej, trzeciej pozycji. Jeśli przegramy, to możemy być szóści. Wiemy o tym doskonale. Dalej chcemy wywalczyć bezpośredni awans do ćwierćfinału, bez względu na to, w jakiej obecnie jesteśmy formie. Wiemy, że stać nas na to, aby wygrać wszystko do końca. Nie będziemy mieli innego podejścia. Chcemy mieć wszystko w swoich rękach – kwituje Arciom Karaliok.
Czwartkowy mecz z Eurofarmem Pelister w Hali Legionów rozpocznie się o godz. 20.45.