[KOMENTARZ] Nie ma w tym logiki, ale taka jest decyzja   - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

[KOMENTARZ] Nie ma w tym logiki, ale taka jest decyzja  

Przeczytaj także

W klubie sportowym nigdy nie będzie normalnie, kiedy w tle będzie polityka. Tak było długo w Koronie Kielce, podobnie może być w Industrii Kielce. Znów po sezonie ze stanowiskiem prezesa najprawdopodobniej pożegna się Magdalena Szczukiewicz. Ze strony zawodników, sponsorów, osób ze środowiska piłki ręcznej słyszymy, że kielczanka wykonała bardzo dobrą pracę, ale właściciel i tak ogłosił konkurs na prezesa, szukając „doświadczonego menedżera”. W środowisku wiadomo już nawet, kto tym menadżerem miałby być, bo on sam zdążył się tym pochwalić.

Poniedziałek. Późne popołudnie. Industria Kielce zorganizowała tradycyjne zakończenie sezonu dla sponsorów i przyjaciół klubu. Nikt nie cieszył się z finału rozgrywek, jakim było przegrane drugi raz z rzędu mistrzostwo Polski. Podczas przemówienia Tałant Dujszebajew bardzo przepraszał za taki stan, najmocniej Magdalenę Szczukiewicz. Trener tchnął jednak odrobinę optymizmu. Dziękując zarządowi za dotychczasową pracę i walkę o lepszą przyszłość, życzył jej, aby była pierwszą kobietą, która wygra Ligę Mistrzów w roli prezesa.

Kilka godzin wcześniej rozmawiałem z trenerem o zakończonym sezonie. Podczas wywiadu mocno zaakcentował to, że jest mu przykro, że we wcześniejszych latach w klubie było sporo zawirowań organizacyjnych, ale drużyna odnosiła sukcesy. Teraz, kiedy zapanowała stabilizacja i przede wszystkim nie ma opóźnień w wypłatach, zabrakło wyniku sportowego. Szkoleniowiec dziękował właścicielowi i zarządowi za ciężką pracę, która daje nadzieję na powrót na europejski szczyt po kilku zmianach kadrowych. Najlepsi gracze w Europie dalej chcą grać dla Kielc.

We wtorek jak grom z jasnego nieba, spadła jednak zaskakująca informacja. Świętokrzyska Grupa Przemysłowa Industria rozpisała konkurs na stanowisko prezesa KS Iskry. Magdalena Szczukiewicz nie została odwołana, ale taki krok świadczy, że niebawem do tego dojdzie. To więcej niż wotum nieufności. Pytając o przyczynę takiego stanu osobę związaną z firmą usłyszałem, że „to nowe otwarcie”, „taka jest praktyka w spółkach skarbu państwa”, „to sposób oceny”. Bo oczywiście dotychczasowa prezes może wziąć udział w konkursie. Tylko po co? Jeśli wykonuje dobrą pracę, to po co konkurs? Pewnie, nie wystartuje. Sama zainteresowana nie chce tego komentować.

„Nie ma w tym logiki, ale taka jest decyzja” – powiedział kilka lat temu Krzysztof Zając, były prezes Korony Kielce. W takich niejasnych, trudnych do wytłumaczenia sytuacjach, w mojej głowie wracają jego słowa. Oczywiście, właściciel ma prawo podjąć decyzję według własnego uznania. Każdą. Szczególnie taki, który uratował najbardziej utytułowaną drużynę w historii polskiej piłki ręcznej z beznadziejnej sytuacji. KS Iskra Kielce wychodzi z długów i ma stabilizację dzięki Świętokrzyskiej Grupie Przemysłowej Industria, która w tym sezonie przekazała na klub bardzo duże pieniądze.

W obecnym działaniu nie ma jednak logiki. Dlaczego? Magdalena Szczukiewicz i Paweł Papaj zaczęli kierować klubem, który miał na koncie ok. 10 milionów długu. Wielu nie weszłoby nawet na taki okręt, ale oni zakasali rękawy i przy wsparciu ze strony właściciela zaczęli wyprowadzać go ze sztormu. Jeszcze raz mocno scalili środowisko biznesowe przy zespole, rozpoczęli szereg rozmów z potencjalnymi, nowymi partnerami. Nie zabrakło trudnych decyzji, jak tej o sprzedaży Andreasa Wolffa, którego kontrakt był mocnym obciążeniem dla budżetu. Być może przez to osłabił się poziom sportowy, ale taki krok dał więcej możliwości działania na innych polach.

Będąc blisko drużyny, mogę stwierdzić, że dotychczasowy zarząd swoim działaniem zapracował na zaufanie ze strony szatni. W przeszłości zdarzały się sytuacje, kiedy zawodnicy musieli radzić sobie z długimi brakami w wypłatach. Teraz otrzymywali regularne przelewy. Udało się nadgonić niewypłacone wynagrodzenia. Zadłużenie zostało zredukowane o blisko 70 procent. Do tego, w ostatnich miesiącach nakreślono plan przebudowy drużyny. Nieoficjalnie wiadomo, że udało się osiągnąć już porozumienia z kilkoma graczami, którzy zapewne w Kielcach będą chcieli grać o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Najlepszym przykładem niech będzie Aleks Vlah. Słoweniec nie podpisałby czteroletniego kontraktu, nie wiedząc kogo przy swoim boku będzie miał np. za dwa czy trzy lata. Do tego gołym okiem było widać dobre relacje między zarządem a sponsorami klubu. Podobnie, jak z kibicami. Magdalena Szczukiewicz weszła też w świat handballowych menadżerów, w którym przez lata karty rozdawał Bertus Servaas. Wejście w takie buty, nie było prostą rzeczą.

Decyzja o ogłoszeniu konkursu na prezesa zapadła również w newralgicznym momencie. Z jednej strony, do domknięcia jest jeszcze poprzedni sezon. Z drugiej, w czerwcu podpisywane są umowy sponsorskie na kolejny. Już od kilku tygodni słyszeliśmy, że klub dopina duży kontrakt z nową firmą. W tle są negocjacje z zawodnikami, którzy dołączą do drużyny latem 2026 roku. Obecne przepisy EHF zabraniają na podpisywanie kontraktów wcześniej niż na rok przed wygaśnięciem ich w obecnych klubach. Do tego Industria Kielce walczy o dziką kartę w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Osoby znajdujące się po drugiej stronie, słysząc o zmianach w Kielcach… mogą być w lekkim szoku.

Jeszcze raz podkreślę, że właściciel może dokonać zmiany na stanowisku prezesa, ale obecna sytuacja ni jak, ma się do słów o stabilizacji, o której słyszeliśmy od kilku miesięcy. Przypomina tę z końcówki maja poprzedniego roku, kiedy były szef ŚGP Industria – Szczepan Ruman odwołał Magdalenę Szczukiewicz w skandalicznych okolicznościach. Sam siebie czyniąc pełniącym obowiązki prezesa. Na szczęście na krótko, bo wiatr politycznych zmian strącił go ze stanowiska.

Jego następca, Grzegorz Bednarski, miał doświadczenie w sporcie. Na rzecz klubu działała raczej z cienia, nie wysuwa na czołowo swojego „ja”, co często czynił jego poprzednik. Długo dało się czuć jedność między nim a zarządem. Dlatego decyzja o szukaniu nowego prezesa jest zaskakująca.

Jeszcze mocniej, biorąc pod uwagę, że główny kandydat na to stanowisko ma być znany. To Artur Jankowski, który dał się już poznać sportowej społeczności w Kielcach jako prezes Korony. Piastował to stanowisko przez dziewięć miesięcy. Został na nie wybrany… poza konkursem, również w nie do końca klarownych okolicznościach. Furory nie zrobił. W sumie nic nie zrobił. Podobnie jak w innych miejscach, w których pracował. Kibice z Zabrza czy Lubina wprost nazywają go „nieudacznikiem”. Przy Ściegiennego 8 zasłynął wejściem do szatni w przerwie pucharowego meczu z Widzewem Łódź i zarzuceniem piłkarzom słabej gry. Nie wiedział nawet, jak nazywa się Jewgienij Szykawka i zwrócił się do niego: „ty dziewiątka”. Prezes miał nawet marginalny udział w kwestiach przejęcia klubu przez prywatny podmiot. Władze miasta wolały, aby w tym nie uczestniczył. Nikt nie powie tego oficjalnie, ale osoby w Ratuszu zrozumiały, że we wrześniu 2024 roku popełniły błąd wybierając go na sternika klubu. Były prezes klubu przyjeżdżał jeszcze na Exbud Arenę. To właśnie podczas jednego z kwietniowych spotkań miał pochwalić się, że niebawem może wrócić do klubu… i zostać prezesem Iskry.

To wszystko nie brzmi zbyt poważnie. Bo z drugiej strony z funkcją prezesa żegna się osoba zaangażowana w życie klubu 24 godziny na dobę, która zyskała poparcie i zaufanie ze strony środowiska, chociaż wchodziła w nieznane, zastępując Bertusa Servaasa.  Jeśli ktoś ma ją zastąpić, to tylko ktoś kto będzie lepszy i zagwarantuje np. szybkie przyniesienie sponsorów. Nie ktoś kto będzie drenował budżet tylko swoim wynagrodzeniem. W Kielcach jest tylko jedna osoba, która mogłaby stanąć na czele klubu, przy zachowaniu pewności, że nie da mu zrobić krzywdy. I ona w nim pracuje. Kibice oczywiście wiedzą, o kogo chodzi.

Stabilizacja to słowo klub do osiągnięcia sukcesu w sporcie. Doskonale przekonali się o tym w Płocku… więc może nie warto iść inną drogą?

Przeczytaj także