Po dwutygodniowej przerwie reprezentacyjnej wraca piłkarska PKO BP Ekstraklasa. W niedzielę Korona Kielce zagra na wyjeździe z Radomiakiem Radom. – To będzie bardzo dobry mecz. Jest trochę podtekstów. Wiemy, jakie są animozje między miastami – nie ma wątpliwości Kamil Kuzera, trener „żółto-czerwonych”.
Przerwa reprezentacyjna była czasem, kiedy kielczanie mogli poprawić swoją sytuację kadrową. To udało się częściowo, bo do treningów z zespołem wrócili Adrian Dalmau i Dalibor Takacz. Wciąż dolegliwości bólowe w ścięgnie Achillesa odczuwa Kyryło Petrow. Problemy z kolanem ma Konrad Forenc, który w czwartek przeszedł kolejne badania. W efekcie do rozgrywek zgłoszony został 18-letni napastnik Daniel Bąk.
Przed tygodniem „żółto-czerwoni” rozegrali sparing z Widzewem Łódź. Przegrali 2:3. – Nastroje są bardzo bojowe. Myślę, że dobrze przepracowaliśmy przerwę. Skupialiśmy się nad elementami, które zawodziły. Nie do końca potrafiliśmy przechylać szalę na swoją korzyść. Sparing z Widzewem był bardzo korzystny, chociaż mieliśmy problemy w pierwszej połowie. Ona pokazała, że jeśli będziemy je powielać, to będzie się źle kończyć. Czasami trzeba niewiele zmienić, aby obraz gry był inny. Czasami wolę przegrać, ale tak, żeby zostało coś uwidocznione. Przy zwycięstwach zatracają się pewne rzeczy. Wszystko analizujemy solidnie, więc takie lekcje mają sens – wyjaśnia Piotr Malarczyk, obrońca kieleckiego zespołu.
Stan punktowy Korony jest daleki od ideału. Ma dziesięć „oczek”, co daje 14. miejsce, ale też bezpośrednie sąsiedztwo strefy spadkowej. „Żółto-czerwoni” potrzebują serii zwycięstw, choćby składającej się z dwóch meczów, aby w końcu złapać głębszy oddech.
– Cieszę się, że wracamy do gry. Wiem, że oczekiwania są bardzo duże. Przed nami wiele ciężkich chwil, ale te najtrudniejsze mamy za sobą. Bardzo dobrze reagujemy na to, co się działo. Najważniejsze, że w tych chłopakach widzimy olbrzymią chęć i uczucie rozczarowania, kiedy nie wygrywają. Rozczarowanie jest czasami lepsze. Wierzymy w kierunek pracy, w którym idziemy – tłumaczy Kamil Kuzera, który oczekuje ze strony swoich podopiecznych większych konkretów.
– Piłkarze uwielbiają grać w piłkę. Pokazujemy, że chcemy ja mieć. W naszym posiadaniu jednak zbyt często zapraszaliśmy rywali do pressingu. Nie chcemy burzyć tego, co wypracowaliśmy w ostatnich miesiącach. Nie zejdziemy z tej drogi, ale gramy po to, aby wygrywać. To jest cel. Nie możemy wymieniać piłki tylko, aby pograć. Pracowaliśmy nad konkretyzacją działań. To było już widoczne w drugiej połowie sparingu z Widzewem, to była Korona, którą chcemy oglądać – przekonuje szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Radomiak ma cztery punkty więcej i jest ósmy. W ostatnim spotkaniu przed przerwą reprezentacyjną drużyna z Mazowsza pokonała u siebie ŁKS 3:0, przerywając serię sześciu meczów bez zwycięstwa, w której znalazło się również potknięcie z trzecioligową Garbarnią w pierwszej rundzie Fortuna Pucharu Polski. Tym samym zakończyła się saga związana z możliwym odejściem trenera Constantina Galki.
– Ich przedsezonowe oczekiwania były mocno górnolotne. Mają jednak swoje problemy. Indywidualnie to bardzo mocna drużyna. Mamy nadzieje, że zespołowość będzie naszą największą siłą. Wiemy, jak zneutralizować ich atuty – wyjaśnia Kamil Kuzera.
Spotkanie na linii Kielce-Radom są bardzo ważne dla kibiców. W ubiegłym wieku zyskały status „Świętej Wojny”. W niedzielę Korona pierwszy raz od osiemnastu lat zagra na stadionie przy ulicy Struga. Wcześniej Radomiak tymczasowo grał na obiekcie Broni.
– To będzie bardzo dobry mecz. Jest trochę podtekstów. Wiemy, jakie są animozje między miastami. To dodatkowy smaczek. Naszym większym problemem jest to, że święta piłki nożnej powinny mieć swoją oprawę. Fani powinni mieć możliwość wspierania swoich zespołów, tak niestety nie będzie – kwituje szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Niedzielny mecz w Radomiu rozpocznie się o godz. 12.30. Poprowadzi go najlepszy polski sędzia Szymon Marciniak.
fot. Paweł Jańczyk