Oba zespoły początku sezonu nie mogą zaliczyć do zbyt udanych. Korona po remisie na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław 1:1, w ostatniej kolejce przegrała na wyjeździe z ŁKS Łódź 1:2. Zabrzanie w trzech spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt, nie strzelając żadnej bramki.
Goście byli tego bliscy już w szóstej minucie. Po podaniu Lukasa Podolskiego strzał Kamila Lukoszka trafił w słupek kieleckiej bramki. Korona odpowiedziała uderzeniem Martina Remacle’a, ale bramkarz Górnika Daniel Bielica spisał się bez zarzutu. Kilkanaście minut później belgijski pomocnik uderzył po raz kolejny, ale piłka przeszła nad poprzeczką bramki gości.
Ataki gospodarzy były coraz groźniejsze. Po jednym z nich w pole karne Górnika dośrodkował Jakub Łukowski, ale będący w dogodnej sytuacji Nono nie trafił w piłkę. Zabrzanie pod pole karne Korony zapuszczali się sporadycznie, ale w 35. min mogli objąć prowadzenie. Po faulu na Podolskim rzut wolny wykonał Paweł Olkowski, ale Xavier Dziekoński wybił piłkę na rzut rożny. Chwilę później po centrze Olkowskiego głową minimalnie niecelnie uderzył Kryspin Szcześniak.
Pierwsza połowa nie przyniosła zbyt wielu emocji, ale drugą kielczanie mogli rozpocząć od mocnego uderzenia. W pole karne gości wpadł Łukowski, ale jego strzał o centymetry minął bramkę Górnika. Korona nadal przeważała, ale jej akcjom ofensywnym brakowało wykończenia. W 59. min po dośrodkowaniu Nono piłka trafiła do Jewgienija Szykawki, ale białoruski napastnik, naciskany przez obrońcę rywali, uderzył bardzo niecelnie.
Na kwadrans przed końcem gorąco było pod polem karnym Korony, ale strzał Olkowskiego w świetnym stylu obronił Dziekoński. Kielczanie odpowiedzieli uderzeniem ponad poprzeczkę wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Jacka Podgórskiego. Gospodarze kontynuowali ofensywę. Bliski zdobycia bramki był Ronaldo Deaconu, ale jego strzał z narożnika pola karnego obronił Bielica. W 83. min kielczanie domagali się rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym Górnika Richarda Jensena, ale sędzia Paweł Raczkowski nakazał grać dalej.
Kiedy wydawało się, że to stojące na słabym poziomie spotkanie zakończy się remisem, goście już w doliczonym czasie gry wykonywali rzut rożny. Po dośrodkowaniu Roberta Dadoka piłka trafiła na głowę Rafała Janickiego, a ten pokonał Dziekońskiego. Była to praktycznie jedyna groźna akcja gości w drugiej połowie. (PAP)
Autor: Janusz Majewski