Przeczytaj także
– Spodziewaliśmy się tego, co możemy tutaj zastać. To były bardzo trudne warunki do gry. Chcieliśmy sprowadzić spotkanie do piłki nożnej. Niestety, przez większość meczu piłka była na boku lub w powietrzu. Zrealizowaliśmy plan minimum. Ten punkt będzie dla nas ważny, poza tym mamy lepszy bilans bezpośrednich meczów – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce po zremisowanym 1:1 spotkaniu z beniaminkiem w Krakowie.
„Żółto-Czerwoni” nieźle zaczęli, ale od 18. minuty pierwsza połowa była rozgrywana na warunkach gospodarzy. Wtedy gola po rzucie rożnym strzelił Roman Yakuba. Po przerwie podopieczni Kamila Kuzery zaczęli grać lepiej. W 54. minucie wyrównał Martin Remacle. Do końca spotkanie było otwarte. Obie drużyny stworzyły swoje szanse, ale bramki już nie padły. W tabeli został zachowany status quo. Znajdująca się w strefie spadkowej Korona traci dwa punkty do ostatniej bezpiecznej Puszczy. – Po tym, co zobaczyłem w wykonaniu naszych kibiców w trakcie i po meczu dało mi pewność, że damy radę zrealizować nasz cel. Po straconym golu weszliśmy w przepychankę z Puszczą. Gra była rwana. To było im na rękę. Rozmawialiśmy o tym w przerwie i później spotkanie wyglądało lepiej z naszej strony. Zwracaliśmy uwagę, że nie robiliśmy rzeczy, które powinnismy lub było ich za mało. Za rzadko naprowadzaliśmy piłkę na przeciwnika, który stał w bazie i ciężko było cokolwiek zrobić. Jesteśmy źli, że nie wygraliśmy. Zawodnicy mocno przeżywają każde takie spotkanie. Mamy do rozegrania kolejne mecze. Jeśli będziemy grać z takim zaangażowaniem, to mamy szanse punktować za trzy – tłumaczył Kamil Kuzera, który odniósł się również do źle przygotowanej murawy.
– Rozumiem, że przy walce o utrzymanie łapiemy się wszystkich sposobów. Rozumiem to, jednak moim zdaniem, ekstraklasowym standardem powinno być podlewanie murawy przed meczem. Wtedy piłka szybciej chodzi i jest lepsze widowisko. Przede wszystkim zroszone boisko jest dużo bezpieczniejsze od takiego tępego. Każdy ma swój sposób na grę i to, co sobą reprezentuje – powiedział szkoleniowiec „Żółto-Czerwonych”.
Po spotkaniu niedosyt był również po stronie gospodarzy. Zdaniem Tomasza Tułacza, to jego zawodnicy stworzyli lepsze sytuacje.
– Mecz, jak się mogliśmy spodziewać, był o dużym zabarwieniu emocjonalnym. W pierwszej połowie Korona, poza strzałem Bartosza Kwietnia, nie stworzyła zagrożenia. Brawa dla Oliwiera Zycha za świetną interwencję. Potem graliśmy tak, jak zakładaliśmy. Szkoda, że powtarzaliśmy tego wariantu rozegrania rzutu rożnego, po którym zdobyliśmy bramkę. Generalnie było 1:0 i gra z naszej strony, której nikt w ekstraklasie nie lubi – wyjaśniał Tomasz Tułacz.
– Problemy zaczęły się w szatni. Po brutalnym, ale przypadkowym faulu, Kamil Zapolnik wylądował w szpitalu. Musieliśmy przestawić naszą grę, bo inaczej gramy z Arturem Siemaszką w ataku. Trochę nam z tym zeszło i zapłaciliśmy za to bramką. Był trochę przypadkowa, bo Zych obroniłby strzał, ale poszedł blok, a przy poprawce nie miał już szans. Mecz się otworzył. Uważam, że mieliśmy lepsze sytuacje, więc ten remis jest ze wskazaniem dla nas, ze względu choćby na te dwa słupki. Przyjmujemy ten punkt, jako punkt dodany. Oczywiście jako gospodarz chcieliśmy wygrać, bo odskoczylibyśmy od strefy spadkowej, ale jedziemy z podniesioną głową na kolejne spotkanie – wyjaśniał szkoleniowiec Puszczy, który w dalszej części odniósł się do słów Kamila Kuzery.
– Jest takie przysłowie, że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy. Jak to brzmi? Korona dwa, trzy razy bogatszy klub od nas, z kapitalnymi warunkami do treningu, świetnym stadionem. Im przeszkadzało, że trawa była niepodlana? Nie odpowiadam za to, czy podlewają trawę. My tutaj jesteśmy gośćmi w jakimś sensie. Gramy na boisku Cracovii. Powiem szczerze, nie wiedziałem nawet o tym. To może co? Za wolno wznawiamy auty, bo trener krzyczał? Dzisiaj zrozumiałem po co Kamilowi Kuzerze jest komin. To nie tylko szczęście. Usłyszeliśmy od niego parę słów jako ławka. Życzę mu powodzenia, najzwyczajniej w świecie, ale też trochę pokory. Rozumiem emocje, to młody szkoleniowiec z nowej szkoły. Szukanie takich rzeczy jest małe, słabe. Korona, jak i wiele innych klubów w ekstraklasie, przy tym potencjale organizacyjno-finansowym, przy takich zawodnikach, powinna funkcjonować inaczej, a nie zwalać na to, że może było za jasno, może za ciemno. Ciężko się do tego odnosić Jakby Korona wygrała 3:0 czy 5:1, to też by mu to przeszkadzało – zakończył szkoleniowiec Puszczy.
W następnej kolejce, w najbliższą niedzielę, Korona zagra u siebie z Piastem Gliwice.
fot. Mateusz Kaleta