– Nie chcę za dużo rozmawiać o meczu. Do tego całego sezonu potrzebujemy dystansu, czasu i odpoczynku, przede wszystkim poważnych rozmów. Jesteśmy mega szczęśliwi. To jest pewne. Najważniejsze, że Korona pozostaje w miejscu, na które zasługuje – powiedział Kamil Kuzera po zwycięstwie w Poznaniu, które dało Koronie Kielce utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie.
„Żółto-Czerwoni” wygrali przy Bułgarskiej 2:1. Zaczęli dobrze. Od początku mieli inicjatywę. Nie mogli skierować jednak piłki do siatki. Tuż przed przerwą, już w doliczonym czasie, gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Mikael Ishak. Na początku drugiej czerwoną kartkę za brutalny faul na Martinie Remacle’u obejrzał Filip Marchwiński. Kielczanie błyskawicznie wykorzystali grę w przewadze. Dwie bramki zdobył Jewgienij Szykawka, obie po asystach Adriana Dalmau.
Podopieczni Kamila Kuzery skończyli rozgrywki na 14. miejscu, bo swoje mecze przegrały Radomiak i Warta Poznań. Zespół z Wielkopolski pożegnał się z ligą. Mistrzem została Jagiellonia Białystok.
– Nie będę rozmawiał o meczu. Wszyscy potrzebujemy dystansu, czasu i odpoczynku. Musimy naładować baterię i podjąć rozmowy. Jesteśmy przeszczęśliwi. Najważniejsze, że Korona zostaje w miejscu, na które zasługuje – powiedział Kamil Kuzera.
–Dzisiejszy mecz był spięciem całego sezonu, który był bardzo emocjonujący i taki dziwny w naszym wykonaniu. Najważniejszy jest efekt końcowy. Towarzyszyło temu wiele emocji, których nie opiszę. Nie chciałbym, żeby ktoś był w mojej skórze – trenera, który jest z Kielc. Nikt nie wyobrazi sobie, jakie temu wszystkiemu towarzyszą emocje. Zostaję z tym sam – wyjaśniał szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Korona miała dobry plan na mecz. Od początku inicjatywa należała do niej. Brakowało jednak konkretu w postaci bramki. W końcówce kielczanie popełnili jednak błąd, który kosztował ich gola do szatni. W drugiej części „Żółto-Czerwoni” szybko odrobili straty. Bohaterem został Jewgienij Szykawka.
– Zarządziliśmy przerwą i zmianami. Finalnie, dało to dobry efekt. W zespole była bardzo dobra energia. Nie trzeba było potrzeby z nim rozmawiać. Drużyna czuła, że odwróci ten mecz. Bramka wisiała w powietrzu. Przytrafił nam się jeden błąd, który kosztował nas gola. Z takim przeciwnikiem zawsze trzeba uważań. Niestety, przekonaliśmy się o tym. Zespół zareagował jednak bardzo dobrze. Finalnie, jesteśmy szczęśliwi – tłumaczył Kamil Kuzera.
Korona uciekła spod topora. Jesienią grała dobrze, ale słabo punktowała. W drugiej części sezonu w zespole pojawiły się kontuzje, a na finisz rozgrywek sprowadzeni zostali Fredrik Krogstad i Petteri Forsell, którzy od kilku miesięcy nie mieli na koncie meczów. „Żółto-Czerwoni” trafili już cztery punkty do bezpiecznego miejsca, ale wyrwali się z opresji rzutem na taśmę.
– Cały ten sezon był trudny do zarządzania. Przytrafiły nam się urazy. Nieustannie musieliśmy rotować strukturą i organizacją gry. Do tego dobierać ludzi, którzy nie do końca dobrze czują się w pewnych rzeczach. Łataliśmy. Ponieśliśmy straty personalne, których nie mogliśmy odrobić jeden do jednego. Cały czas pracowaliśmy, doskonaliliśmy pewne rzeczy. Teraz mamy urlop, ale dyrektor sportowy musi działań. Musimy wiedzieć na czym stoimy organizacyjnie i kadrowo – wyjaśnia szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
– Musimy działać i określić, czego chcemy. Jest dużo rzeczy, które są do poprawy, które – delikatnie mówiąc – nie pomagają. Wiemy, jakie zamieszanie pojawiło się ostatnio wokół klubu. Wielu rzeczy nie wiemy. Teraz czekamy – kwituje Kamil Kuzera.