Przeczytaj także
– Graliśmy falami. Rzuciliśmy mało bramek. Nie przystoi, aby ich mieć dziesięć do przerwy. Poziom obrony Zagrzebia był bardzo wysoki – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce, po zremisowanym meczu z mistrzem Chorwacji.
Spotkanie siódmej kolejki zakończyło się wynikiem 22:22. Podobnie jak podczas Super Globe, mistrzowie Polski mieli problemy ze skutecznością. Raz za razem zatrzymywał ich Matej Mandić. 21-letni golkiper odbił 17 piłek, co dało mu 47 procent obron. Zagrzeb długo prowadził. O ile w ataku kielczanie grali fatalnie, to w obronie spisywali się bardzo dobrze. Dzięki niej zaliczyli zryw w końcówce. W dwie i pół minuty odrobili dwubramkową stratę. W ostatniej akcji mieli szansę na wygraną, ale Dylan Nahi pomylił się ze skrzydła. Po podopiecznych Tałanta Dujszebajewa widać olbrzymie zmęczenie.
– Po ostatnim rzucie czułem duże zdenerwowanie. Mimo nie najlepszego meczu w ataku, mieliśmy szansę na szczęśliwe zakończenie. To spotkanie nie układało się po naszej myśli. Graliśmy falami. Rzuciliśmy mało bramek. Nie przystoi, aby ich mieć dziesięć do przerwy. Poziom obrony Zagrzebia był bardzo wysoki. Przez nią nie jest się łatwo przedrzeć. Ich praca zasługuje na uznanie. Z drugiej strony cieszymy się, że wracamy z punktem, bo jego mogło nie być – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
– To był bardzo trudny mecz. Nie zagraliśmy najlepiej, ale walczyliśmy do końca. Przetrwaliśmy trudny moment. W następnym tygodniu musimy być trochę lepsi. W tym sezonie ich bramkarz gra bardzo dobrze, co pokazał przeciw nam. Mieliśmy problemy w ataku pozycyjnym, ale też zmarnowaliśmy wiele sytuacji jeden na jeden – tłumaczył Alex Dujszebajew, kapitan kieleckiego zespołu.
Na półmetku fazy grupowej kielczanie zajmują 5. miejsce w grupie. Mają osiem punktów. Takim samym dorobkiem legitymują się PSG i Kolstad. Dwa punkty więcej ma THW Kiel, a punkt Aalborg.
– Od początku nasze wyniki to duży rollercoster. Przed sezonem wypadł Andreas Wolff. Nie wiedzieliśmy, co z nim będzie. Zaczęliśmy całkiem nieźle. Po porażce z Aalborgiem wygraliśmy z Kolstad i Paryżem. Wydawało się, że wszystko wraca na dobre tory. Niestety, znów pojawiły się kontuzje kluczowych zawodników, czyli Alexa Dujszebajewa i Szymona Sićki. Tych drobnych urazów jest więcej. Teraz wypadł Arek Moryto. Mamy osiem punktów. Mogło być więcej, ale też mniej. Przed nami jeszcze trzy spotkania w tym roku. Wierzymy, że będzie dobrze. Dużo pracy czeka nas nad atakiem. Dochodzimy do sytuacji, ale nie stawiamy kropki nad „i”. To boli. Na treningach widzimy, że chłopaki fajnie pracują, przykładają się, a podczas meczów coś nie wychodzi. Musimy być jednak optymistami – zakończył Krzysztof Lijewski.
W sobotę podopieczni Tałanta Dujszebajewa zagrają u siebie z Zepterem KPR Legionowo. W przyszły czwartek stoczą rewanż z Zagrzebiem.