Przeczytaj także
Przed Industrią Kielce najważniejsze spotkanie pierwszej części sezonu, które może zdefiniować pozostałe miesiące. W 10. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów podejmie Kolstad Handball. – Dla nas to pierwszy finał. Mamy do uniesienia dużo presji, ale mamy olbrzymie pragnienie zwycięstwa – tłumaczy Benoit Kounkoud, prawoskrzydłowy kieleckiego zespołu.
Klub ze stolicy Świętokrzyskiego przegrał cztery spotkania z rzędu. Notuje najgorszą serię w europejskich rozgrywkach od blisko 15 lat. Obecnie zajmuje ostatnie dające awans do fazy pucharowej, szóste miejsce. Ma sześć punktów – tyle samo, co siódme Kolstad. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa wygrali w Norwegii, dlatego zwyciężając teraz postawiliby rywali w trudnym położeniu, bo w czterech meczach w nowym roku, musieliby oni odrobić do nich trzy punkty. – W życiu są momenty historyczne. Kiedyś pierwszy raz wygraliśmy w Barcelonie, kiedyś zwyciężyliśmy pierwszy raz w Lidze Mistrzów. Teraz przegraliśmy cztery spotkania z rzędu. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak trenują zawodnicy. Oczywiście, wyniki wpływają na to, że w głowie nie ma luz na sto procent. W takim spotkaniu możesz wziąć tylko nóż w zęby i wygrać dwa punkty – wyjaśnia Tałant Dujszebajew, trener Industrii Kielce.
Kielczanie nie zachwycili ostatnio w Aalborgu. Przegrali zdecydowanie z mistrzem Danii. Nie mieli żadnych argumentów, aby nawiązać z nim walkę. W środę kluczowa będzie obrona, ale „żółto-biało-niebiescy” mają potężne rezerwy w ataku pozycyjnym, chociaż wachlarz możliwości uległ zwiększeniu. – Im więcej, tym mniej; im mniej, tym więcej. Popatrzmy na Kolstad. Kiedy byli wszyscy, nie punktowali. Zaczęli to robić bez kontuzjowanych Johanessena i Sagosena. Poszli w górę. To samo zrobiliśmy my w Magdeburgu. Tak działa głowa. Wystarczy trochę więcej luzu. To rzecz, którą ciężko wytłumaczyć. W przeszłości też wygrywaliśmy w okrojonym składzie. Ciężko znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Gdyby to było tak proste jak przepis kucharski, to dalibyśmy 200 gramów mięsa, 300 gramów czegoś innego składnika i zespół funkcjonuje. Takie jest życie. Musimy walczyć. Fajnie, że piłka ręczna jest sportem zespołowym. Musimy walczyć razem – tłumaczy szkoleniowiec z Kirgistanu.
W środę w kieleckim klubie zadebiutuje sprowadzony w trybie awaryjnym Klemen Ferlin. 35-letni bramkarz ze Słowenii grał ostatnio w niemieckim Erlangen. Teraz swoim doświadczeniem ma pomóc Industrii Kielce. Z miejsca będzie towarzyszyła mu duża presja.
– Chcę zaprezentować się z dobrej strony. Mam 35 lat i za sobą trochę doświadczeń. Włodarze klubu powiedzieli do mnie, masz jutro odbić 45-50 procent. Powiedziałem, że nie ma problemu. (śmiech) Każdy zawodnik, od razu po przyjściu do nowego klubu chciałby natychmiast błyszczeć. Chcę pomóc temu zespołowi – mówi Klemen Ferlin.
Z presją muszą poradzić sobie również pozostali zawodnicy. – To będzie bardzo trudne spotkanie. Sami sprawiliśmy, że teraz czeka nas takie starcie, nie ma innej drogi. Wiemy, jak grać, kiedy ciąży na nas presja. Ona może być tylko pozytywna. Gramy przed swoimi kibicami, którzy dodają nam energii, napędzają w każdej akcji. Jesteśmy przygotowani na mocną walkę. Chcemy wygrać, aby wydostać się z trudnego położenia – tłumaczy Benoit Kounkoud.
– Nie rozpatruję tego spotkania pod kątem presji. Zamiast niej, musi być pozytywna motywacja. Ten mecz musi być rozegrany na skrajnych emocjach, takich jak „ostatnia szansa”. Trzeba „pójść w trupa” i nie kalkulować. Najważniejsze, żeby wygrać na koniec jedną bramką – wyjaśnia Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy 20-krotnego mistrza Polski.
Środowe spotkanie z Kolstad w Hali Legionów rozpocznie się o godz. 18.45.
fot. Patryk Ptak, Anna Benicewicz-Miazga