Mroźne mikołajki na Suzuki Arenie. Korona chce sprawić prezent swoim kibicom - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Mroźne mikołajki na Suzuki Arenie. Korona chce sprawić prezent swoim kibicom

Przeczytaj także

W środę Korona Kielce rozegra ostatnie spotkanie w tym roku przed własną publicznością. W 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski zmierzy się z Legią Warszawa (godz. 21). – Chcemy napisać fajną historię. Stać nas na to. Warto walczyć o piękne rzeczy – mówi Kamil Kuzera, trener kieleckiego zespołu.

Za Koroną bardzo trudne spotkanie z Lechem Poznań, które zostało rozegrane na śniegu. Jak już informowaliśmy, po nim nie ma żadnych urazów w zespole. W środę synoptycy nie przewidują opadów śniegu, ale zawodnicy i kibice, którzy wybiorą się na stadion muszą liczyć się z silnym mrozem. Murawa Suzuki Areny powinna być w niezłym stanie. – Na 21 przewidywane jest minus trzynaście stopni. Na pewno będzie to wyzwanie. Oczywiście, każdy chciałby grać na super przygotowanych murawach. Jako klub robimy wszystko, aby płyta była jak najlepsza. Nie narzekamy, bierzemy to, co jest. Mamy wpływ tylko na formę i zaangażowanie w każdych warunkach – przekonuje Kamil Kuzera.

W pierwszych dwóch rundach Korona przeszła trzecioligowe rezerwy Jagiellonii Białystok i Legii Warszawa. Teraz poprzeczka idzie maksymalnie w górę, bo na Suzuki Arenę przyjeżdża obrońca trofeum, którego celem jest ponowna gra w finale na Stadionie Narodowym. Podopieczni Kosty Runjaicia rywalizują na trzech frontach. W lidze zajmują piąte miejsce z dziewięciopunktową stratą do Śląska Wrocław i jednym meczem rozegranym mniej. W minioną niedzielę Legia pokonała na wyjeździe Zagłębie Lubin 3:0. „Wojskowi” ciągle są w grze o awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy. Aby to zrobić, nie mogą przegrać przyszłotygodniowego, domowego meczu z AZ Alkmaar.

– Legia walczy na trzech frontach, ale ma też bardzo mocną kadrę. Obojętnie, kto nie wyjdzie w pierwszym składzie, to poprzeczka będzie zawieszona bardzo wysoko. Oni są bardzo mocno nastawieni na te rozgrywki. Zrobią wszystko, aby wygrać. My też mamy jednak swoją przygodę. Te rozgrywki to duża nobilitacja. Jesteśmy ciekawi tego spotkania. Zrobimy wszystko, aby zameldować się w ćwierćfinale – wyjaśnia Kamil Kuzera.

Przed Koroną trudny finisz w lidze i mecze we Wrocławiu oraz w Częstochowie. „Żółto-czerwoni” nie zamierzają jednak odpuszczać pucharowej potyczki, nawet jeśli ma dojść do kilku zmian w składzie. Ewentualny awans do ćwierćfinału, po pokonaniu faworyta, może wpłynąć na ocenę rundy jesiennej.

– Jesteśmy bardzo blisko, aby w lidze punktować lepiej. Jesteśmy w stanie rywalizować z każdym. Nie powiem, że jestem spokojny, ale bardzo ciekawy tej pucharowej potyczki. Ostatni mecz ligowy był jaki był, ale w nim też mieliśmy swoje szanse. Jestem bardzo dumny z pracy zespołu. Nie widzę żadnej rezygnacji. Jest złość i chęć pracy. To olbrzymia wartość, kiedy masz możliwość współpracy z tak zaangażowanymi ludźmi, tak mocno wierzącymi w to, co robią. Szybko mamy mecz, aby wyładować złość w pozytywny sposób – wyjaśnia szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.

Na pozytywny wynik liczą również piłkarze. Mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych, chcą stworzyć swoje widowisko.

– Nie mamy możliwości wyboru warunków. Oczywiście, jest trudniej. Dwie strony mają tak samo. Legia to jeden z największych polskich klubów. To wymagający rywal. Mają jednak trudny, napięty terminarz. W tym upatruje naszej szansy. Gramy u siebie. To tylko jeden mecz. Może dobrze, że gramy z nimi już teraz – mówi Martin Remacle, pomocnik „żółto-czerwonych”.

Pucharowe starcia Korony z Legią mają swoją historię. Do pierwszego meczu między tymi zespołami doszło właśnie w tych rozgrywkach. 21 września 1983 roku. Zespół z Warszawy był naszpikowany gwiazdami reprezentacji Polski z Andrzejem Buncolem na czele. Drugoligowiec postawił jednak im twarde warunki, przegrał 3:4.

– To był niesamowity mecz. Tego samego dnia Błękitni grali u siebie z mistrzem Polski – Szombierkami Bytom. Wygrali 2:1, ale mieli pusty stadion. U nas było 10 tysięcy. Buncol nas rozkręcił. Przy stanie 3:3 nie wykorzystaliśmy karnego. To jedno z lepszych naszych spotkań z tamtego okresu, które na długo zapamiętali kibice – powiedział Sławomir Wojtasiński, legenda kieleckiego klubu w cyklu „50 lat jak jeden dzień”.

Sytuacja powtórzyła się 20 lat później. W pierwszym spotkaniu ćwierćfinału trzecioligowy Kolporter Korona zremisował u siebie z Legią 1:1. Prowadził po golu Kamila Kuzery. Wyrównał Aleksandar Vuković. W rewanżu stołeczny klub wygrał 2:0.

– Pamiętam bardzo dobrze to spotkanie. Fantastycznie było przyjechać dwie godziny wcześniej na stadion, a tam nie było żadnego wolnego drzewa. Teraz mamy jedno spotkanie, w którym wszystko może się wydarzyć. Stać nas na to, aby wygrać i napisać fajną historię. Warto walczyć o takie piękne rzeczy, nie jest – mówi Kamil Kuzera.

Korona wyeliminowała Legią w Pucharu Polski w sezonie 2005/06. W pierwszym spotkaniu w Warszawie przegrała 0:2, ale w rewanżu przy Szczepaniaka, na nie najlepszej murawie, wygrała 3:0 po dogrywce i zameldowała się w półfinale. Czy teraz powtórzy się szczęśliwa historia. Przekonamy się w mikołajki. Pierwszy gwizdek o godz. 21.

Piłkarze Korony zagrają z Legią w trzecim, jubileuszowym komplecie strojów. Te koszulki następnie trafią na szereg akcji charytatywnych.

fot. Paweł Jańczyk

Przeczytaj także