Przeczytaj także
W środowym meczu trzeciej kolejki Orlen Superligi, KS Kielce pokonał w Hali Legionów Energę MKS Kalisz 40:29.
Po raz pierwszy w tym sezonie w kadrze mistrza Polski znalazł się Szymon Sićko, który miał drobne problemy z kolanem. Do listy kontuzjowanych dołączył Benoit Kounkoud, który ma uraz mięśni żebrowych. Wolne dostał Dylan Nahi. Po raz pierwszy w Hali Legionów zameldował się Hassan Kaddah. Lewy rozgrywający z Egiptu poczeka jednak na debiut w „żółto-biało-niebieskich” barwach.
Zespół z Kalisza przyjechał do Kielc z nowym trenerem. Dzień przed meczem, po dwóch przegranych, pożegnano Pawła Nocha. Jego miejsce zajął Rafał Kuptel.
Początek przyniósł wyrównaną grę. W kieleckiej bramce dobrze spisywał się Miłosz Wałach, ale jego koledzy z pola popełniali zbyt wiele błędów, aby odskoczyć na większą różnicę. Po 13. minutach prowadzili 8:6. Co warte podkreślenia, przy problemach na prawej stronie, Tałant Dujszebajew rozpoczął od gry z dwoma kołowymi.
Taki wariant stosował również po tradycyjnych zmianach. Na prawej stronie rozegrania akcje zaczynał Tomasz Gębala, ale często zbiegał na szósty metr. Kielczanie utrzymywali dwie, trzy bramki zapasu.
Z biegiem czasu mistrzowie Polski uszczelnili swoją obronę. W ataku dużą ochotę do gry wykazywał Szymon Sićko, który szybko zapisał na swoim koncie cztery gole. Mógł więcej, ale przez zbytnie kombinowanie zmarnował dwa kontrataki. W 27. minucie czerwoną kartkę obejrzał Piotr Krępa. Obrotowy MKS-u w nierozważny sposób zaatakował będącego już w górze Cezarego Surgiela. Do przerwy kielczanie prowadzili ośmioma golami – 20:12.
Podczas meczu doszło do bardzo ważnego spotkania dotyczącego przyszłości klubu. Prezes Bertus Servaas oraz Marian Urban i Tadeusz Dziedzic (reprezentujący stowarzyszenie KS Vive Kielce) spotkali się ze Szczepanem Rumanem z Industrii. Państwowa spółka chce przejęć sto procent akcji mistrza Polski.
Druga część przebiegała bardzo spokojnie. Gospodarze utrzymywali swoją przewagę. Przyjezdni zdołali ją delikatnie zredukować, głównie dzięki bardzo dobrym interwencjom Krzysztofa Szczeciny, wychowanka kieleckiego klubu. Kwadrans przed końcem bramkarz musiał jednak opuścić boisko z powodu urazu stawu skokowego.
Kielczanie mieli wszystko pod kontrolą. W ostatnich minutach wypracowali dwucyfrową przewagę. Po raz trzeci w sezonie przekroczyli barierę czterdziestu zdobytych bramek.
KS Kielce – Energa MKS Kalisz 40:29 (20:12)
Kielce: Wałach, Błażejewski – Wiaderny 7, Surgiel 1, Sićko 6, Gębala, Stenmalm, D. Dujszebajew, Karacić 4, Olejniczak 1, A. Dujszebajew 6, Moryto 8, Karaliok 2, Tournat 4