Przeczytaj także
– Cieszymy się, że każdy z zawodników zagrał i złapał swój rytm. Bo tego rytmu i dobrych akcji w kontekście kolejnych pojedynków bardzo potrzebujemy – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce po wysokim zwycięstwie Kaliszu.
W środowy wieczór podopieczni Tałanta Dujszebajewa zagrali bardzo pewnie. Zaczęli od prowadzenia 7:1. Później utrzymywali dobry rytm, dzięki czemu znów są liderami Orlen Superligi. Wygrali różnicą siedemnastu bramek – 38:21. – Od początku graliśmy w tym meczu bardzo dobrze. Cechowała nas duża intensywność oraz praca na nogach w obronie na najwyższym poziomie – tłumaczył Krzysztof Lijewski.
– Miłosz Wałach miał 50 procent skuteczności po pierwszej połowie. Dzięki temu, odskoczyliśmy na bardzo bezpieczną przewagę po pierwszej części spotkania. Potem już w pełni kontrolowaliśmy pojedynek – wyjaśniał asystent Tałanta Dujszebajewa.
Miłosz Wałach zakończył spotkanie z dziewięcioma obronami, co przełożyło się na 41 procent skuteczności. Otrzymał tytuł MVP.
– Mieliśmy jasny cel. Chcieliśmy wygrać jak najwyżej. Od pierwszej do ostatniej minuty było widać olbrzymie zaangażowanie całej drużyny. Wszystko funkcjonowało tak jak trzeba. Wykonaliśmy cel – powiedział młody bramkarz.
Dla Energi MKS-u była to bolesna lekcja, która przyszła po trzech zwycięstwach z rzędu.
– Oczekiwaliśmy od siebie więcej. Jestem zadowolony z postawy obrony, ale atak nie funkcjonował tak, jak chcieliśmy. Wiemy, z jaką defensywą przyszło nam się mierzyć. Graliśmy jednak za mało agresywnie. W takich przypadkach nadziewa się na kontry i traci łatwe bramki – tłumaczył Rafał Kuptel, trener drużyny z Kalisza.
Przed Industrią Kielce dwa mecze przed własną publicznością. W niedzielę podejmą Górnika Zabrze (godz. 15), a w środę Orlen Wisłę Płock (godz. 20.30).