Przeczytaj także
– Płock musiał wygrać – patrząc na nasz skład personalny i fakt, że mieli przewagę po meczu u nas, a teraz mieli wypełnioną halę. My mogliśmy. Problemy zdrowotne nie odbiły się na nas. Bardzo cieszymy się, że wracamy na fotel lidera – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce po zwycięstwie w Płocku.
Mistrzowie Polski dali koncert w hali odwiecznego rywala. Do meczu przystąpili w zaledwie 12-osobowym składzie. Ich liczebność spadła jeszcze w pierwszej połowie, kiedy czerwoną kartkę obejrzał Benoit Kounkoud. Nie wpłynęło to jednak na zespół Tałanta Dujszebajewa, który rozegrał świetne zawody w obronie. Kielczanie raz za razem zmuszali rywali do błędów. Do tego byli pewni w ataku, którym zarządzali doświadczeni Alex Dujszebajew i Igor Karacić. Na kole brylował nominalny skrzydłowy – Dylan Nahi, który zdobył aż dziewięć bramek. W pewnym momencie Industria prowadziła już ośmioma golami.
– Przed meczem można było odnieść wrażenie, że nie mamy szans. Mamy siedmiu kontuzjowanych zawodników. Każdy z nich jest ważny. Urazy nas nie złamały, nie podcięły skrzydeł. Mało tego, wydaje mi się, że z każdym tygodniem jesteśmy coraz bardziej scaleni. Ten, kto jest na boisku haruje za dwóch, bierze odpowiedzialność. Dodatkowe minuty nie przeszkadzają. Tałant rotował składem. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Zagraliśmy jedne z najlepszych zawodów pod względem obrony. Ruchliwość, mobilność, współpraca jeden z drugim była na wysokim poziomie – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Kielczanie znakomicie zagrali na początku drugiej połowy, kiedy wypracowali kilka bramek przewagi.
– Nie było kluczowego momentu. Szanowaliśmy przeciwnika i kontrolowaliśmy emocje. To robiliśmy od samego początku. Nie daliśmy się wybić z rytmu. To był klucz do sukcesu – przekonywał drugi trener mistrza Polski.
Kielczanie znakomicie wyglądali w obronie. Orlen Wisła zanotowała aż 15 strat.
– W naszej obronie widziałem duże zaangażowanie. Graliśmy bardzo agresywnie, mądrze. Do tego szanowaliśmy piłkę w ataku. W defensywie wyglądaliśmy fenomenalnie, chociaż mieliśmy braki kadrowe. Każdy sobie pomagał. Było nas mniej, ale jakość nie spadła – tłumaczył Miłosz Wałach, bramkarz kieleckiej ekipy.
Takie zwycięstwo daje bardzo dużo pod kątem psychologicznym.
– Walka i intensywność były najważniejsze. Mamy sporo kontuzji, ale nie poddajemy się. Ci którzy są zdrowi dają z siebie wszystko. Pokazaliśmy moc i klasę. Pięknie walczyliśmy. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie w obronie. Na naszych dwójkach grali zawodnicy, którzy nie maja z tym wiele wspólnego, czyli Igor Karacić i Haukur Thrastarson. Współpracowaliśmy jednak bardzo dobrze jako zespół. To jest naszą największą wartością. Dopóki będziemy mieć sześciu zawodników w polu i bramkarza, zawsze będziemy chcieli wygrać – wyjaśniał Alex Dujszebajew, kapitan Industrii Kielce przed kamerami Polsatu.
Mistrzowie Polski w pełni zrewanżowali się za grudniową porażkę. Do play-offów przystąpią z pierwszego miejsca.