– Gratulacje dla zespołu z Płocka. Zagrali fantastyczny mecz. Dla chłopaków z naszej drużyny czapki z głów, bo starali się, ile mogli. Widać było ogromne zmęczenie ostatnimi meczami. To jest naprawdę niedorzeczne i niedopuszczalne, by grać tyle meczów w takim krótkim okresie. A zawodnicy i tak walczyli, i grali na maksa – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce po przegranym finale Orlen Pucharu Polski.
Trofeum trzeci raz z rzędu zgarnął zespół z północnego Mazowsza. Podopieczni Xaviera Sabate wygrali w Kaliszu 29:20. Po kielczanach było widać potworne zmęczenie po dwumeczu z Magdeburgiem. – Przyczyny porażki? Kontuzje, okrojony skład, mało treningów, brak regeneracji. Bez tego nie jest się w stanie walczyć o trofea. Jeżeli trzy dni wcześniej gra się mecz ćwierćfinałowy w Lidze Mistrzów, cały następny dzień jest się w podróży i przyjeżdża się na turniej finałowy Pucharu Polski zmęczony i poobijany, to takich rzeczy się nie da przeskoczyć – wyjaśnia Krzysztof Lijewski,
– Mam świadomość, że to Puchar Polski, chcemy wygrywać, ale – jak to powiedział trener Tałant Dujszebajew – nie da się napić z pustej butelki. Nasz zespół w ostatnich tygodniach jest wyciśnięty jak cytryna. Przecież graliśmy ostatnie miesiące tak okrojonym składem, że nie mogliśmy dzisiaj więcej – uzupełniał drugi trener mistrza Polski.
Kielczanie nieźle zaczęli. Z biegiem czasu mieli coraz większe problemy z przedarciem się przez twardo grającą, płocką obronę. Rywale dwukrotnie mocno przekroczyli przepisy, co poskutkowało czerwonymi kartkami dla Leona Susnji i Kiryła Samoiły. Na szczęście skończyło się bez urazów, chociaż serca kibiców zadrżały, kiedy w nienaturalny sposób wygięło się kolano Haukura Thrastarsona.
– Początek meczu dla nas był udany. W kolejnych okresach zmęczenie narastało, a Wisła Płock była lepiej przygotowana. Szykowali się do tego turnieju już parę tygodni. Ich przygotowanie fizycznie było na wyższym poziomie niż u nas – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Orlen Wisła Płock w pełni wykorzystała sprzyjające okoliczności. Zawodnicy kieleckiego zespołu nie umniejszali ich sukcesowi. Oklaskiwali ich przy odbieraniu pucharu.
– Wynik wygląda niezbyt pozytywnie dla nas, to naprawdę daliśmy z siebie wszystko. To pokazuje, że nie mieliśmy tego wiele. Możemy szukać wielu wymówek, ale zespół z Płocką był świetnie przygotowany do tego meczu. Zasłużenie zdobyli Puchar Polski. My popełniliśmy za dużo prostych błędów w ataku, przegraliśmy kilka pojedynków jeden na jeden w obronie. Wydaje mi się, że głównie ofensywa była naszą bolączką. Mirko Alilović zagrał świetny mecz i pomógł swojej drużynie – tłumaczył Paweł Paczkowski.
Zespoły z Kielc i Płocka ponownie zmierzą się w meczach o mistrzostwo Polski. Pierwszy z nich w Orlen Arenie odbędzie się 19 maja. Drugi w Hali Legionów tydzień później.
– Weszliśmy w decydującą fazę sezonu i czekają nas dwa bardzo trudne mecze ze świetnym przeciwnikiem o mistrzostwo Polski. Musimy być przygotowani do ogromnej walki. Możemy dorobić teorię do każdego wydarzenia. Możemy powiedzieć, że to zwycięstwo w pucharze będzie motywujące dla naszego przeciwnika, a może być też zgubne. Przewidywanie przyszłości dzisiaj nie ma sensu. My będziemy gotowi do gry o mistrzostwo Polski – zapewnia Paweł Paczkowski.
Teraz spora część drużyny Industrii Kielce rozjedzie się na zgrupowania zespołów narodowych.
fot. Paweł Bajnarowicz/ Związek Piłki Ręcznej w Polsce