Industria Kielce znów musi przełknąć gorycz porażki po meczu z Orlenem Wisłą Płock. W niedzielnym spotkaniu 8. serii Orlen Superligi, przegrała 25:29. – Zemściły się na nas niewykorzystane sytuacje z Mirko Aliloviciem – przyznał Krzysztof Lijewski, drugi trener 20-krotnego mistrza Polski.
Niedzielne spotkanie było bardzo zacięte. Zostało jednak zdominowane przez liczne kary pokazywane przez sędziów. Panowie ze Śląska odesłali zawodników na ławkę na dwie minuty aż 21 razy. Niebieską kartkę zobaczył Jorge Maqueda, a czerwoną z gradacji kar Mirsad Terzic. Pod koniec pierwszej części gospodarze odskoczyli na cztery trafienia, a na początku drugiej na pięć. Kielczanie gonili. Doszli ich na remis, ale w kluczowym momencie – podobnie jak we wcześniejszych minutach – mieli problemy z Mirko Aliloviciem. Chorwat odbił 13 piłek – o dziewięć więcej od Sandro Mestricia i Miłosza Wałacha.
– Cały mecz był twardy, czasami zbyt brutalny. Do tego wszyscy zdążyli się przyzwyczaić przy okazji naszych spotkań. Nie odstawialiśmy nogi, nie nastawialiśmy drugiego policzka, tylko walczyliśmy. Chłopaki zostawili sporo zdrowia na boisku. Należy im się za to szacunek – tłumaczył Krzysztof Lijewski.
– To było ciekawe spotkanie. Zespół z Płocka odskoczył, ale doszliśmy ich na remis. Mieliśmy okazję, aby wyjść na prowadzenie, ale zemściły się na nas niewykorzystane sytuacje sam na sam z Mirko Aliloviciem. „Nafciarze” nabierali po jego interwencjach wiatru w żagle. Byli jeszcze bardziej zdyscyplinowani w ataku. To o niczym nie przesądza. Mamy jeszcze rewanż, a później play-offy. Wszystko jest otwarte. Musimy czekać na kontuzjowanych. Oni pomogą nam w tym sezonie. Nikt nie spuszcza głów. To było dobre spotkanie z naszej strony. Jeśli nie wykorzystujesz sytuacji sam na sam, to się mści. Płock gra bardzo dobrze w obronie. Jeśli masz okazję, to musisz zamieniać je na gola – przekonywał drugi trener Industrii Kielce.
W niedzielę sporo działo się poza boiskiem. Uwagę na to zwrócił Michał Daszek, kapitan Orlen Wisły.
– To był bardzo fajny, ciekawy mecz. W mojej ocenie, było w nim za dużo niesportowych emocji. Taka jest jednak „Święta Wojna”. Przyzwyczailiśmy się do tego. Cieszę się, że utrzymaliśmy prowadzenie i koncentrację do końca. Z tym było różnie w tym sezonie. W ostatnich dziesięciu minutach daliśmy z siebie wszystko i zagraliśmy bardzo dobrze. Mamy cztery bramki przewagi przed meczem w Kielcach. Dobrze zareagowaliśmy po porażce z Berlinem. Nie zwieszamy głów. Brawo dla zespołu z Kielc, bo niełatwo jest grać w dwunastu. To było spotkanie na fantastycznym poziomie. Kalendarz nie jest łaskawy, bo pod tym względem mogło być tylko lepiej – wyjaśniał Michał Daszek.
W czwartek Industria Kielce zagra na wyjeździe z Kolstad.